"Poznałem w pandemii jasną i ciemną stronę nauki"

07.06.2023
Urszula Kaczorowska

Miałem setki telefonów od dziennikarzy, polityków i zwykłych ludzi. Dostawałem mnóstwo nieetycznych ofert współpracy. To były oferty z Polski i z zagranicy – mówi prof. Marcin Drąg.

Prof. Marcin Drąg. Fot. Narodowe Centrum Nauki

  • Każde laboratorium badawcze może być niebezpieczne, ale po to mamy procedury bezpieczeństwa i zaawansowane szkolenia, żeby móc szybko unieszkodliwić niebezpieczny związek czy organizm
  • Chciałem podjąć ryzyko niezależnej pracy, edukowania młodych pracowników naukowych i pokazania, że w tej tematyce w Polsce też można prowadzić badania na światowym poziomie
  • Wiele osób kusi praca w biznesie, bo idą za tym duże pieniądze, ale potem często człowiek orientuje się, że traci wolność naukową

Prof. Marcin Drąg zbudował od podstaw laboratorium chemii biologicznej i bioobrazowania na Politechnice Wrocławskiej. – Na początku wyjaśnijmy kluczową rzecz – każde laboratorium badawcze może być niebezpieczne. Bo niebezpieczne są związki chemiczne czy substancje biologiczne, które są tam przechowywane – zaznacza prof. Drąg. – Ale po to mamy procedury bezpieczeństwa i zaawansowane szkolenia, żeby móc szybko unieszkodliwić niebezpieczny związek czy organizm. Zdezaktywowana substancja czy organizm jest już zupełnie bezpieczny. Istnieje oczywiście klasyfikacja poziomu zabezpieczeń laboratoriów, określająca, z jak niebezpiecznymi materiałami się tam pracuje, ale nie jest tak, że na porządku dziennym „coś z nich wycieka” – dodaje, nawiązując w ten sposób do popularnych podczas pandemii teorii, że „wirusy wyciekają z niebezpiecznych laboratoriów”.

– Proponuję odwrócić myślenie o laboratoriach jako źródle wszelkiego zła. Niebezpieczne są wirusy, które były z nami od początku naszego istnienia i już tak zostanie. A laboratoria są jedynym miejscem, gdzie można opracowywać rozwiązania, żeby z nimi walczyć – wyjaśnia prof. Drąg. – Kiedy 500 lat temu panowała czarna ospa, wymierały całe wioski – właśnie dlatego, że nie istniały możliwości tworzenia skutecznych terapii. Wszystkie wojny razem wzięte nie spowodowały tyle śmierci, co czarna ospa. Nikt nie wiedział, jak to opanować. Teraz mamy laboratoria i dzięki postępowi w nauce rozwiązaliśmy problem SARS-CoV-2 w trzy lata – tłumaczy.

Jego laboratorium we Wrocławiu w czterostopniowej skali zabezpieczeń ma przyznany poziom 2. Oznacza to, że wykonuje się w nim pracę z niebezpiecznym materiałem biologicznym – takim jak GMO, ale nie można w nim pracować z aktywnym wirusem typu SARS-CoV-2 (jest to możliwe tylko w laboratoriach z poziomem zabezpieczeń o numerze 3 i 4). W laboratorium prof. Drąga można natomiast pracować z wirusem, który jest zdezaktywowany.

Po ukończeniu doktoratu Marcin Drąg wyjechał do USA, gdzie zajął się nienaturalnymi aminokwasami. – Nie był to popularny temat, bo brakowało technologii wspomagającej wyszukiwanie najlepszych nienaturalnych aminokwasów i zawodziły próby zastosowania ich w farmacji. Mnie jednak udało się opracować rozwiązanie, które zadziałało i przeszło wszystkie próby eksperymentalne – wspomina prof. Drąg.

Zdecydował się wrócić do kraju, bo – jak sam mówi – miał świadomość, że założenie własnego laboratorium w USA jest bardzo trudne, a „tylko w ten sposób można osiągnąć niezależność naukową”.

– Wiedziałem, że jak nie utworzę własnego miejsca, to mając nad sobą zwierzchnika, będę musiał „dzielić lub oddać swój sukces”. Chciałem podjąć ryzyko niezależnej pracy, edukowania młodych pracowników naukowych i pokazania, że w tej tematyce w Polsce też można prowadzić badania na światowym poziomie. Wystąpiłem do Fundacji na rzecz Nauki Polskiej o grant Focus. Dostałem pieniądze na remont, zakup aparatury, pensje dla doktorantów. Idealne na start – wspomina.

Mały zespół badaczy rozpoczął pracę w 2009 r. w raczkującym dopiero laboratorium. Kiedy technologia była gotowa, a praca naukowa przedstawiająca odkrycie wysłana do recenzji, zespół pojechał do RPA przedstawić wyniki swoich prac na konferencji International Proteolysis Society.

– Na wykładzie przedstawiłem technologię, z jakiej korzystamy, i wyjaśniłem, w jaki sposób można ją zastosować w poszukiwaniu leków, markerów do obrazowania, struktur wiodących do dalszych badań czy nowych typów receptorów. Wiele osób zgromadzonych na tej konferencji od razu dostrzegło potencjał i zostaliśmy wręcz zasypani ofertami współpracy z laboratoriów akademickich i przemysłu – opowiada prof. Drąg.

Wraz z nowymi zamówieniami pojawiły się pieniądze na rozbudowę laboratorium i w ten sposób zespół usamodzielniał się coraz bardziej, bo konsekwentnie rozwijał obszar tematyczny, w który środowisko naukowe powątpiewało.

– Często spotykaliśmy się z zarzutem, że to jest nauka akademicka i nie znajdzie praktycznego zastosowania. Wielokrotnie słyszałem, że nienaturalne aminokwasy są toksyczne, niebezpieczne i nie będą mogły być wykorzystywane w praktyce. Nie była to prawda, gdyż już wtedy istniały leki, w których strukturze występowały pojedyncze nienaturalne aminokwasy – wspomina prof. Drąg.

Ważna w historii sukcesu prof. Marcina Drąga jest jego przyjaźń z niemieckim biochemikiem prof. Rolfem Hilgenfeldem z Instytutu Biochemii na Uniwersytecie w Lubece. Prof. Hilgenfeld prowadził intensywną pracę badawczą podczas pierwszej epidemii SARS z 2002/2003 r. Tematem jego pracy były również inne wirusy, jak choćby zika czy ebola.

– Rolf często mi powtarzał, że będziemy mieli pandemię, do której w ogóle nie jesteśmy przygotowani, bo nie ma testów i leków. Mówił, że będzie to prawdopodobnie pandemia koronawirusa, bo tylko cudem pierwsza epidemia SARS w 2002/2003 r. nie rozlała się na cały świat. I ja mu w to uwierzyłem. Sam też próbowałem rozpowszechniać tę informacje, ale wszyscy w to wątpili, nawet wirusolodzy. Każdy twierdził, że ten problem może dotyczyć jedynie Azji, a światowa pandemia to wymysł filmowców – wspomina prof. Drąg.

Mimo takiej reakcji naukowiec postanowił stworzyć swoją bibliotekę do badania proteaz (czyli enzymów proteolitycznych) poświęconą koronawirusom. Enzymy z koronawirusów SARS-CoV-1 i MERS do zbadania miał przywieźć prof. Rolf Hilgenfeld jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia w 2019 r., ale pojechał do Chin testować pierwsze leki, które były opracowywane na potrzeby SARS-CoV-1. Zbieg okoliczności sprawił, że prof. Hilgenfeld zobaczył na własne oczy, że Chińczycy nie radzą sobie z nowym rodzajem koronawirusa SARS-CoV-2, i podzielił się tą wiadomością z prof. Drągiem. Nie czekając na rozwój wydarzeń obaj wzięli się do pracy.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!