Barometr epidemii (100) – dwa lata z wirusem - strona 2

04.03.2022
Małgorzata Solecka
Kurier MP

I tak, choć w pierwszych tygodniach pandemii wszystko wyglądało wiarygodnie – wręcz chwaliliśmy rząd, konkretnie ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego za niezwykle spójny, spokojny przekaz, oddziałujący pozytywnie na ogromną część społeczeństwa (mimo oczywistego braku przygotowania systemu, począwszy od dramatycznego braku środków ochrony indywidualnej na każdym poziomie) – stosunkowo szybko przyszedł odwrót. Część popełnionych błędów można tłumaczyć dynamiką sytuacji, w tym również stanu wiedzy (wypowiedź Łukasza Szumowskiego, poddająca w wątpliwość sens powszechnego stosowania maseczek ochronnych). Większość to czysta polityka. Jeśli Mateuszowi Morawieckiemu do końca jego dni będzie wypominana wypowiedź, jakoby koronawirus był w odwrocie, że nie trzeba się go bać, i zachęta, by tłumnie iść na wybory, to nie dlatego, że się dramatycznie pomylił, ale dlatego, że ten fałszywy przekaz w całości podporządkował politycznej potrzebie chwili. Cieknąca skrzynka mailowa Michała Dworczyka przyniosła zresztą wiele innych, niezwykle drastycznych wręcz dowodów, w jaki sposób pandemię próbowano wprząc w rydwan bieżącej polityki, budowanie na rzekomych – to trzeba podkreślać – sukcesach kapitał wyborczy Prawa i Sprawiedliwości. Te maile to jednak jedynie potwierdzenie obserwacji i wniosków, które opinia publiczna na bieżąco wyciągała z sytuacji. Komunikacja oparta na fałszerstwach nie ma szans przynieść dobrego owocu, jakim jest społeczne zaufanie.

Zweryfikowała to bardzo szybko pandemia – zarówno w obszarze przestrzegania zasad sanitarnych, jak i szczepień. Generalnie, racjonalne decyzje podejmowali ci, którzy odwoływali się do wiarygodnej, opartej na wiedzy medycznej, komunikacji specjalistów, a w każdym razie byli na nią bardziej otwarci: ludzie lepiej wykształceni, aktywnie korzystający z różnych źródeł informacji. Rząd ze swoją tępą, a na pewno pozbawioną sensu, kampanią profrekwencyjną poniósł klęskę. Powszechność lekceważenia zasad bezpieczeństwa sanitarnego i niezdolność rządu do wprowadzenia faktycznych, a nie pozorowanych, obostrzeń (zwłaszcza w 2021 roku), klęska programu szczepień zwłaszcza w poziomie ochrony seniorów (jedna czwarta osób powyżej 60. roku życia bez żadnej ochrony, połowa z tych, którzy zaszczepili się schematem podstawowym, bez szczepienia trzecią dawką) kosztowały życie dziesiątek tysięcy osób.

Największy znak zapytania. Kadry medyczne. Minister zdrowia Adam Niedzielski, ogłaszając ramowe zasady, jakie będą obowiązywać przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych uchodźcom z Ukrainy podkreślał, że będą one finansowane z budżetu państwa, tak by nie ucierpiała składka zdrowotna (?) i by finansowa dostępność świadczeń dla polskich pacjentów została ochroniona. Nie ma lepszego dowodu na to, że obecnemu kierownictwu resortu zdrowia brakuje, do podejmowania racjonalnych decyzji, absolutnie kluczowych elementów: wiedzy, wyobraźni i empatii.

Niedostatek finansowania ochrony zdrowia jest potężną barierą w dostępie do świadczeń, ale w tej chwili wcale nie najważniejszą. Widać to po wydłużających się kolejkach do odpłatnych usług medycznych: tam, gdzie brak pieniędzy nie jest żadnym problemem, problemem jest brak kadry medycznej. Niedobór profesjonalistów medycznych. Absolutnie przewidywalnym i zapowiadanym wręcz skutkiem dwuletniego kryzysu pandemicznego, na który dodatkowym cieniem położyła się fatalna wręcz polityka ministra Adama Niedzielskiego wobec pracowników medycznych, jest odpływ kadr z systemu publicznego. Odpływ, który być może nie przybierze rozmiarów wielkiej fali, ale który już jest faktem. A MZ podejmuje decyzje tak, jakby sytuacja była pod kontrolą (nie jest), ogłaszając na przykład koniec wypłacania dodatków covidowych. To z jednej strony decyzja oczywista, z drugiej – wystarczy zapytać dyrektorów szpitali, co usłyszeli od swoich pracowników, gdy została ogłoszona.

Największy sukces. Awans zdrowia w hierarchii wyzwań. Jeśli cokolwiek dobrego – na dłuższą metę – przyniosła ze sobą pandemia, to chyba tylko to, że kwestie związane z szeroko rozumianą problematyką zdrowia przebiły się jak nigdy wcześniej wysoko w świadomości opinii publicznej i tych, którzy ją w dużym stopniu kreują. Oczywiście, wojna w Ukrainie przesuwa uwagę i decydentów, i nas wszystkich na kwestie związane z obronnością – w symboliczny wręcz sposób na dwulecie pandemii w Polsce, która kosztowała życie blisko 200 tysięcy osób (patrząc na wszystkie nadmiarowe zgony z korektą związaną z trendami demograficznymi), rząd ogłasza decyzję o zwiększeniu wydatków na obronę o 50 proc. – z 2 do 3 proc. PKB i to w krótkim horyzoncie czasowym. I to bez stosowanej wobec zdrowia formuły N-2, która radykalnie fałszuje wysokość publicznego finansowania wydatków na zdrowie.

Tak trzeba, co do tego nie ma wątpliwości, ale nie oznacza to, że nie należy – i to prędzej niż później – wrócić do tematu liczenia wydatków na zdrowie. I do ich struktury i przejrzystości. Skutkiem ubocznym pandemii i rozpoczynającego się kryzysu uchodźczego jest bowiem powolny wzrost znaczenia pozaskładkowych strumieni finansowania ochrony zdrowia, dużo mniej przejrzystych i, co najważniejsze, dużo mniej przewidywalnych niż bezpośredni przepływ składki zdrowotnej. Zbytnie uzależnienie ochrony zdrowia od pieniędzy politycznie znaczonych i politycznie rozdysponowywanych byłoby niepożądanym efektem finansowych kroplówek o trudnych (a może wręcz przeciwnie, bardzo łatwych) do wyobrażenia konsekwencjach.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!