Zapytany o chorych na COVID-19 ocenił, że jest ich mniej, niż w poprzednich falach, ale ich stan jest zdecydowanie cięższy i niemal wszyscy wymagają wsparcia tlenowego. W ponad 90 proc. są to osoby niezaszczepione.
W szpitalu im. Gabriela Narutowicza jest 97 łóżek dla zakażonych SARS-CoV-2 oraz 16 łóżek dla osób z podejrzeniem SARS-CoV-2. W oddziały covidowe zostały przekształcone: Oddział Chorób Wewnętrznych i Chorób Płuc, Oddział Kardiologii i Chorób Wewnętrznych oraz Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
Dla pacjentów niecovidowych pozostaje 227 łóżek. – Obłożenie jest bardzo duże. Często brakuje miejsc i pacjenci są hospitalizowani na tzw. „dostawkach” – powiedziała PAP zastępca dyrektora i rzecznik tego szpitala Agnieszka Marzęcka-Wójcik.
Największe i ciągłe obłożenie z „dostawkami” jest na Oddziale Chorób Wewnętrznych i Endokrynologii. – W pozostałych oddziałach też obłożenie jest duże, ze względu na to, że w sytuacjach, kiedy już brakuje miejsc nawet na „dostawkę” w oddziale, w którym pacjent powinien być hospitalizowany, hospitalizacja odbywa się w innym oddziale, do którego przychodzą odpowiedni specjaliści – wyjaśniła z-ca dyrektora. Jej zdaniem, teraz sytuacja jest gorsza niż w 2020 r. – Praktycznie nie mamy miejsc dla pacjentów wymagających intensywnej terapii i ograniczone miejsca dla pacjentów, którzy powinni być hospitalizowani w oddziale chorób wewnętrznych – powiedziała.
Jak podkreśliła, widać efekty długu zdrowotnego. – Pacjenci trafiający do szpitala, zwłaszcza internistyczni i onkologiczni, często są w bardzo ciężkim stanie – zauważyła Marzęcka-Wójcik.
Szpital Narutowicza bardzo rzadko odsyła pacjentów do innych placówek; zamiast tego praktykuje „dostawki” – nawet na korytarzach.
W lecznicach jest trudna sytuacja kadrowa. W szpitalu Żeromskiego od początku tego roku w izolacji lub kwarantannie było 80 osób. – Często brakuje personelu – powiedziała z-ca dyrektora szpitala Narutowicza.