Podczas pandemii zdarzało się, że opinie pojedynczych ekspertów trafiały na szczyt piramidy dowodów naukowych. Wzmocnione pojedynczymi głosami polityków, zyskiwały ogromną popularność – powiedział prof. Wojciech Szczeklik, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Szpitalu Wojskowym w Krakowie.
Na szczycie powszechnie stosowanej piramidy dowodów naukowych znajdują się metaanalizy. Oznacza to, że w jednym miejscu zebrane są wyniki wielu badań na różnych grupach pacjentów, które pozwalają określić pewność zastosowanej terapii – na przykład leku.
„W pandemii wszystko się zupełnie wywróciło i często opinia pojedynczego eksperta zajmowała miejsce metaanalizy. Oszołomieni pandemią pomijaliśmy klasyczne podejście do nauki" – zauważył prof. Wojciech Szczeklik podczas wykładu online, organizowanego przez Centrum Nauki Kopernik i Polską Akademię Nauk.
Ilustrując to zjawisko, naukowiec przywołał przykłady zastosowania leków takich, jak hydroksychlorochina i amantadyna w terapii COVID-19 - co do których nie było dowodów, że faktycznie działają w walce z chorobą.
Jeśli chodzi o hydroksychlorochinę, to sławny francuski profesor Didier Raoult przeprowadził jej badanie na grupie 26 pacjentów, z których tylko sześciu przyjmowało dodatkowo lek przeciwbakteryjny azytromycynę - i ogłosił w prasie, że te dwa leki podawane łącznie ratują życie chorych na COVID-19. Prof. Szczeklik przypomniał, że podczas weryfikacji wyników nie zgadzała się np. liczba badanych. „Prof. Raoult w trakcie badania zgubił 6 pacjentów; grupa badanych była bardzo mała – statystycznie nieistotna. To powinno być tylko sygnałem, że coś ciekawego jest na horyzoncie i można się tym zająć poprzez badanie większych grup pacjentów. Ale tak się nie stało" – zauważył prof. Szczeklik.
Przypomniał też kolejne zdarzenia, które w nieuzasadniony sposób przyczyniły się do promocji niezbadanego rzetelnie leku. „Prezydent Donald Trump wysłał tweeta, określającego nowy lek jako 'one of the biggest game changers'" – przypomniał Szczeklik. Dodał, że tweet tej treści szybko wywołał reakcję społeczeństwa, które zaczęło domagać się powszechnego stosowania leku. „W ten sposób hydroksychlorochina weszła powszechnie do leczenia – również w Polsce" – podsumował.
Prof. Szczeklik przypomniał też o przypadkach wycofywania nierzetelnych artykułów naukowych z pism o bardzo dobrej reputacji: Lancet i New England Journal of Medicine. „Dopiero w kolejnych badaniach, przeprowadzonych na dużej liczbie pacjentów naukowcy udowodnili, że hydroksychlorochina zwiększa śmiertelność chorych na COVID-19, bo wywołuje powikłania kardiologiczne" – powiedział Szczeklik. Podkreślił, jak ważne jest, by każde badanie zostało przeprowadzone na odpowiednio dużej grupie pacjentów.
Przypomniał, że w Polsce akceptację społeczną zyskała amantadyna – inny, nieprzebadany pod kątem terapii w COVID-19 lek. PAP pisała w sierpniu, że według nieoficjalnych danych mogło go przyjąć nawet 20 000 ludzi.