Barometr epidemii (59)

22.05.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Szczepienia na ostatniej prostej? Niezupełnie, skoro pierwszą dawkę szczepionki przyjęło do tej pory niespełna 33 procent populacji. Bardziej adekwatne wydaje się określenie „jeszcze nawet nie na półmetku”, a zważywszy na fakt, że do tej pory albo już przyjęli szczepionkę, albo się po nią zgłosili zapewne niemal wszyscy, którzy na szczepienie są zdecydowani, można powiedzieć, że do tej pory jechaliśmy autostradą. Teraz zjeżdżamy na naprawdę wyboistą drogę.

Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta

Największe wyzwanie. Szczepienia. Z plakatów i billboardów aktorzy i sportowcy – mniej lub bardziej rozpoznawalni – zachęcają: „Szczepimy się!”.

Nie ma niczego złego w tym, że osoby publiczne deklarują wiarę w szczepienia i to, że same się zaszczepiły. Przeciwnie, dawanie dobrego przykładu jest cenne, a słabością polskiego programu szczepień przeciw COVID-19 jest między innymi brak lub niedostatek szczepionkowego marketingu szeptanego, który jest równie potężnym narzędziem promocji co profesjonalne kampanie reklamowe.

Problem polega na tym, że to, co było niezłym pomysłem, gdy startował Narodowy Program Szczepień, w tej chwili jest pomysłem niewystarczającym. Bo kampania z udziałem sław, autorytetów, mogła i powinna budować pozytywny obraz szczepień. Nota bene – w Polsce w sumie zbudowała, choć naszą, jak zwykle, trzecią drogą – gdy szczepienia stały się, za sprawą zaszczepienia wąskiej grupy znanych osób poza kolejką, dobrem szczególnie pożądanym. Nie o taką promocję chodziło, ale jak pokazały pierwsze 2-3 miesiące akcji szczepień, okazała się ona skuteczna.

Teraz wyzwanie jest zupełnie inne. Ci, którzy są przekonani, że szczepienia są bezpieczne, skuteczne i konieczne albo już się zaszczepili, przynajmniej jedną dawką, albo co najmniej zarejestrowali się na szczepienie. Zaszczepionych przynajmniej jedną dawką mamy w tej chwili niecałe 33 proc. populacji (na marginesie – Niemcy po weekendzie zapewne będą mieć 40 proc.). Można założyć, że kolejne kilka procent oczekuje na swoją kolej. Raczej kilka niż dziesięć lub więcej, biorąc pod uwagę terminy szczepień wyznaczane dla starszych nastolatków. Szczepionki czekają na chętnych, nie odwrotnie.

Mamy ponad 40 proc. niezaszczepionych nawet jedną dawką najstarszych seniorów. Mamy względnie dobrą sytuację w grupie wiekowej 70-79 lat (tam zaszczepionych jest trzech na czterech Polaków, zdecydowana większość obiema dawkami). W młodszych grupach wiekowych jest dużo gorzej. Fatalnie przedstawia się sytuacja w grupie pięćdziesięciolatków, w której pierwszą dawkę szczepionki przyjęło zaledwie 43 proc. – co więcej, zainteresowanie szczepieniami w tej grupie spada. Tymczasem zwłaszcza podczas trzeciej fali pandemii na oddziałach intensywnej opieki pacjenci w wieku 50-59 lat stanowili pokaźny odsetek i z pewnością nie jest to grupa, dla której ciężki przebieg COVID-19 nie jest zagrożeniem.

Nie ma „ostatniej prostej”, jest – potężne wyzwanie przygotowania i przeprowadzenia kampanii edukacyjnej, która nie będzie oparta na prostym mechanizmie „sprzedaży” szczepienia, ale uświadomi Polakom, każdej grupie wiekowej w odrębny sposób (bo choć sens jest wspólny, przekaz musi być zróżnicowany), dlaczego szczepić się po prostu trzeba. To nawet nie jest półmetek.

Największy znak zapytania. Ocena działań państwa w sprawie pandemii. Przemawiając w Sejmie po raz ostatni, ustępujący Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar wskazał, że jednym z kluczowych zadań, jakie stoją przed państwem i społeczeństwem, jest dokonanie właściwego rozliczenia czasu pandemii. – Zastanówmy się w maju 2021 r., jakie wnioski z niej wyciągniemy. Czy przejdziemy do porządku dziennego nad śmiercią ok. 100 tys. osób, czy będziemy się zastanawiali, jak państwo polskie było do tej sytuacji przygotowane? Bo to nie był zwyczajny kryzys. Według opinii sekretarza generalnego ONZ to była największa tragedia zdrowotna, społeczna, gospodarcza na świecie od czasów II wojny światowej. I musimy z niej wyciągnąć wnioski. Musimy postępować zgodnie z zasadą public accountability, czyli rozliczalności władz publicznych – przypomniał. Co to oznacza? – Musimy dokonać kompleksowej analizy wszystkich procedur i mechanizmów, które zawiodły we wszystkich sferach życia społecznego: zdrowia, pomocy społecznej, edukacji, funkcjonowania władz publicznych – ocenił. Wskazał, że powinien powstać wręcz fundusz kompensacyjny dla ofiar, zwłaszcza wszystkich tych rodzin, które straciły bliskich ze względu na zaniedbania władz publicznych – chyba po raz pierwszy tak wyraźnie, i w tak ważnym miejscu, wybrzmiał postulat zadośćuczynienia tym, których sytuacja życiowa radykalnie się pogorszyła nie tyle na skutek pandemii COVID-19, co bezradności państwa w starciu z nią. – Musimy zrekompensować straty przedsiębiorcom, którzy utracili potężne majątki i dochody, zgodnie z zasadami konstytucyjnymi odpowiedzialności odszkodowawczej władzy publicznej – wyliczał Adam Bodnar. A nade wszystko, jego zdaniem, powinniśmy wyciągnąć wnioski dotyczące naprawy funkcjonowania polskiego państwa.

Odchodzący RPO podkreślił, że jest to „odpowiedzialność wszystkich organów władzy publicznej, odpowiedzialność także samorządów lokalnych”. – To powinno być także zadanie programowe opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej. To powinno być także wyzwanie dla organizacji społeczeństwa obywatelskiego. Nie możemy zapomnieć, nie możemy przejść obojętnie do kolejnych zadań, wyzwań czy realizacji zaległych, odłożonych w czasie planów, bo jesteśmy winni pamięć i staranność wszystkim ofiarom epidemii – zakończył swoje wystąpienie.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!