"Masa ludzi żyje tak, jakby nie było epidemii" - strona 2

18.03.2021
Tomasz Więcławski, Katarzyna Lechowicz-Dyl, Danuta Starzyńska-Rosiecka, Dorota Stelmaszczyk, Roman Skiba

Wirusolog zwracał również uwagę, że w ostatnich dwóch miesiącach otwarte zostały m.in. galerie handlowe czy hotele. "Mieliśmy turystyczno-hotelarski boom, to teraz mamy boom zakażeń" – ocenił. Mówił też, że odbywały się imprezy, takie jak np. mecze czy inne zgromadzenia, które – wskazywał – są "najlepszym źródłem rozprzestrzeniania się wirusa". "Po każdym tłumnym spotkaniu rzucany jest kamyczek, od którego idzie fala właśnie mniej więcej na trzy tygodnie. Teraz mamy tego efekty" – mówił.

Komentując dużą liczbę zakażeń na Mazowszu zauważył, że Warszawa jest dużym i gęsto zaludnionym obszarem, czyli podatnym na szerzenie się wirusa. "W środkach komunikacji dziennie każdy styka się średnio ze stoma osobami. Wśród nich są ci, którzy jutro już będą leżeli chorzy, ale dzisiaj już zakażają" – wskazał wirusolog.

"Jeżeli zmądrzejemy, to mamy akurat czas, najbliższe trzy tygodnie, żeby naprostować sytuację. Musimy zachowywać się rozsądnie i racjonalnie. Sprawa zależy wyłącznie od ludzi, a nie wszyscy są obliczalni" – podkreślił.

Naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu dr hab. Jarosław Drobnik ocenił, że pierwsze pozytywne efekty wprowadzonego od soboty lockdownu zauważymy najwcześniej po 10-14 dniach, a może jeszcze później.

"Zawsze tego typu działania dają efekt odroczony w czasie. I on jest mniej więcej po 10-14 dniach. Trudno powiedzieć, czy teraz tak będzie, czy troszeczkę się to nie przesunie ze względu na biologię wirusa, która jest troszeczkę odmienna niż to, z czym mieliśmy do tej pory do czynienia. Ale mniej więcej takiego okresu potrzebujemy, żeby zobaczyć efekty tych działań" – powiedział dr Drobnik.

Dodał, że najbliższe trzy tygodnie będą bardzo trudne, choć ekspert liczy, że maksymalna liczba dziennych zakażeń zostanie osiągnięta w najbliższych kilku dniach.

"Mam nadzieję, że to się ustabilizuje. A następnie dzięki działaniom związanym z rygorem sanitarno-epidemiologicznym będzie powoli się zmniejszało, jeżeli chodzi o liczbę zachorowań. Jeśli tak nie będzie, a wirus jest naprawdę nieobliczalny, to mogą nas czekać bardzo trudne czasy w kontekście systemu ochrony zdrowia i dostępności tego systemu dla pacjenta" – powiedział ekspert.

Dr Drobnik wyraził nadzieję, że dzienna maksymalna liczba zachorowań w Polsce nie będzie dużo większa niż 30 tys. "To jest wróżenie z fusów. Mam nadzieję, że pułap będzie gdzieś na poziomie 30 tys., bo jeśli go przekroczymy, to naprawdę sytuacja będzie krytyczna" – powiedział lekarz.

Podkreślił, że najwięcej zależy od tego, jak potraktujemy zalecenia i obostrzenia. "To zależy od tego, czy zechcemy na te ostatnie trzy, cztery tygodnie zmobilizować się w wymiarze indywidualnym i społecznym, bo ryzyko transmisji wirusa jest dużo, dużo większe. W związku z tym nie tylko kluczowe staje się noszenie maseczki, ale prawidłowe noszenie maseczki. A druga fundamentalna rzecz to dystansowanie, unikanie zbiorowisk, niepotrzebnych kontaktów. To jest wielki czynnik ryzyka i wielu pacjentów doświadcza niestety skutków niefrasobliwości" – powiedział dr Drobnik.

Ocenił, że podstawowym błędem, jaki popełniamy obecnie, jest pewna "postawa zniechęcenia". "Nam już chyba za bardzo spowszedniał ten koronawirus. Uznaliśmy, że skoro już są szczepienia na horyzoncie, to możemy się czuć bezpiecznie. A to nieprawda. Część osób przyjęła dopiero pierwszą dawkę, a to nie w pełni chroni. Musimy sobie uświadomić, jak krytycznym elementem w transmisji wirusa są nasze interakcje. Im mniej niepotrzebnych spotkań, tym większe prawdopodobieństwo, że uchronimy siebie i swoich bliskich. To jest naprawdę kluczowe" – powiedział ekspert.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!