Rządowe plany i ich przesłanki

25.02.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

W województwie warmińsko-mazurskim lockdown. W całej Polsce – obowiązek zasłaniania nosa i ust maseczkami, koniec z fragmentami odzieży czy przyłbicami. Kwarantanna dla wracających z Czech i Słowacji, z której zwolnić może zaświadczenie o pełnym zaszczepieniu lub negatywny wynik testu. – Jesteśmy w trzeciej fali pandemii – mówi minister zdrowia Adam Niedzielski, aktualnie w samoizolacji.

Konferencja prasowa ministra Adama Niedzielskiego, 24 lutego 2021. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Obostrzenia, które zostały przedstawione w środę, będą obowiązywać od soboty 27 lutego. – Jesteśmy już w sytuacji, kiedy średnia dzienna na tle ostatniego tygodnia osiągnęła poziom 8 tys. przypadków, a tydzień temu było niecałe 6 tys. Czyli z tygodnia na tydzień obserwujemy wzrost o blisko jedną trzecią – tłumaczył Niedzielski, podkreślając, że wzrasta też udział brytyjskiej mutacji koronawirusa. Między innymi dlatego w województwie warmińsko-mazurskim rząd zdecydował się na powrót do obostrzeń (zamknięcie hoteli, basenów, kin, teatrów, muzeów, powrót młodszych roczników do nauczania zdalnego), bo w przebadanych pozytywnych próbkach sanepid wykrył aż 70 proc. udział mutacji brytyjskiej. Choć to nie było badanie reprezentatywne, liczba przebadanych próbek była znikoma, tempo zakażeń w regionie staje się bardziej zrozumiałe, a reakcja ministra zdrowia i rządu o tyle uzasadniona, co – dramatycznie spóźniona.

Po pierwsze dlatego, że na zdumiewająco wysoką dynamikę zakażeń w województwie warmińsko-mazurskim, które do niedawna było „prymusem” pod względem skali zakażeń, eksperci zwracali uwagę już od ponad tygodnia.

Po drugie – bo o tym, że na Warmii i Mazurach może się dziać coś bardzo niepokojącego, wiadomo było właśnie na przełomie roku, gdy odnotowywano po 800, 900 a nawet ponad tysiąc zakażeń dziennie. Czy przeprowadzono wówczas dochodzenie epidemiologiczne? Czy zarządzono sekwencjonowanie genomu wirusa? Czy – chociażby – zarządzono testy dla wszystkich, którzy albo wrócili do kraju na święta z Wielkiej Brytanii, albo z takimi osobami miały kontakt? Nie zrobiono nic, choć gdy w przed świętami Bożego Narodzenia Europę – dosłownie – sparaliżowały informacje o bardziej zakaźnej i potencjalnie groźniejszej mutacji szerzącej się na południu Anglii, Polska ciągle spokojnie przyjmowała samoloty z Wielkiej Brytanii, nie ustawiając na lotniskach ani mobilnych punktów testowania, ani nawet nie pobierając od pasażerów deklaracji pobytowych. Ograniczyliśmy się – jako państwo – do sformułowania luźnego zaproszenia na testy tych, którzy będą czuć taką potrzebę, a gdy w końcu zdecydowaliśmy o zamknięciu nieba dla samolotów z Wysp, po rodaków LOT wysłał swoją największą maszynę.

Efekt? Na trzy dni przed świętami rzecznik resortu zdrowia informował media, że do sanepidu po przylocie z Wielkiej Brytanii zgłosiło się około 700 osób. Tymczasem dziennie przylatywało w okresie przedświątecznym po kilka tysięcy osób... do każdego z największych miast. Łatwo policzyć – kilka tysięcy osób w Katowicach, Warszawie, Krakowie. W mniejszych portach – po kilkaset, po tysiąc. – Dziękujemy za odpowiedzialność. Wszystkie te osoby mogą być przykładem, jak zachować się w okresie świątecznym, troszcząc się o bliskich. Liczymy, że w kolejnych dniach kolejne osoby będą się zgłaszały – mówił tymczasem Wojciech Andrusiewicz.

Nie wiadomo, czy się zgłaszały. Wiadomo natomiast, że decydenci nie przywiązali właściwej wagi do realnego zagrożenia i nie reagowali – regionalnie – na pojawiające się niepokojące sygnały.

Przykład z antypodów, dosłownie i w przenośni: gdy w Nowej Zelandii w Auckland stwierdzono trzy przypadki koronawirusa, zarządzono całkowity, trzydniowy lockdown miasta. – Trzy dni powinny dać nam wystarczająco dużo czasu na zebranie dalszych informacji, przeprowadzenie testów na dużą skalę i ustalenie, czy doszło do szerszej transmisji w społeczności – uzasadniła decyzję premier kraju. Nowa Zelandia jest uznawana za lidera walki z pandemią.

Teraz jest reakcja, którą minister zdrowia nazywa „cofnięciem się o jedną szesnastą kroku”. – Przekroczyliśmy barierę 10 tys. nowych przypadków dziennie. Rośnie liczba zajętych łóżek i respiratorów w szpitalach oraz liczba zleconych testów. Sytuacja epidemiczna w województwie warmińsko-mazurskim jest szczególnie trudna. Jedna trzecia wyników testów wykonywanych w województwie daje pozytywny wynik, dlatego od 27 lutego zaostrzamy zasady bezpieczeństwa w tym regionie – mówił Adam Niedzielski w środę.

Niepokoi fakt, że minister nieustannie – od października – rosnącą liczbę testów uważa za wskaźnik rozwoju pandemii. Jest to oczywiście logiczne, skoro w strategiach walki z pandemią, jakie jesienią wyprodukował resort (skoro były w krótkim czasie dwie, a nawet trzy, „produkcja” wydaje się właściwym określeniem), założono, że testowani będą niemal wyłącznie pacjenci objawowi. Niepokoi stałość poglądów i konsekwentnie niewielka liczba przeprowadzanych testów. Resort już dawno przestał informować o potencjale polskich laboratoriów, a gdy liczba testów przekracza 50-60 tysięcy, mówimy o „dużej liczbie testów”. To błąd – Polska wykonuje minimalne ich ilości, zajmując przedostatnie miejsce w Unii Europejskiej, jedno z ostatnich w Europie i 86. w świecie.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!