Ochrona zdrowia z zadyszką - strona 2

24.02.2021
Jerzy Dziekoński
Kurier MP

– Od ok. 2004 roku w Czechach zaczęła się znakomita poprawa w zakresie tego wskaźnika. Jeśli chodzi o zgodny z powodu chorób nowotworowych, którym można zapobiegać, Czesi są lepsi niż Polacy, bo umieralność w Polsce jest kilkukrotnie wyższa – mówił prof. Wojtyniak.

Ciekawe dane przedstawiła również prof. Magdalena Rosińska z Zakładu Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru NIZP-PZH. Mówiła ona na temat rozwoju epidemii SARS-CoV-2 w Polsce. Z przedstawionych danych wynika, że rodzime zasoby w zakresie nadzoru sanitarnego wystarczyły zaledwie na kilka miesięcy. Już latem 2020 roku całkowicie utraciliśmy nad pandemią kontrolę.

Po lockdownie wprowadzonym na wiosnę w większości regionów epidemia została stłumiona. W powiatach północnej Polski sytuacja była bardzo dobra; występowały tam jedynie pojedyncze zakażenia. W środkowej i południowej Polsce pojawiały się ogniska w zakładach pracy, w tym najbardziej znane i szeroko opisywane ogniska w kopalniach.

– W kontekście wydarzeń, jakie miały miejsce jesienią 2020 roku, najbardziej interesujące dane dotyczą lipca i sierpnia. Patrząc na mapy zakażeń, o ile na początku lata mieliśmy epidemię dość skoncentrowaną pod względem rozkładu geograficznego, o tyle w okresie letnim, kiedy wzrost zachorowań nie był widoczny, epidemia rozsiała się po całym kraju – mówiła prof. Magdalena Rosińska.

Wskazała również na dane dotyczące grup zawodowych, Na początku pandemii, wiosną 2020 nawet 30% wszystkich zakażeń dotyczyło personelu medycznego. W kolejnym okresie – do czerwca ub. r. – dominowali górnicy (25 proc.), natomiast już latem nie była zauważalna silna koncentracja zakażeń w jednej grupie zawodowej .

Ponadto w całym okresie trwania pandemii ok. 30% wszystkich zakażeń stanowiły zakażenia z kontaktu domowego. W maju i czerwcu w 40% przypadków do zakażenia dochodziło w pracy. W ostatnim okresie pierwszego półrocza trwania pandemii SARS-CoV-2 w coraz większym odsetku zakażeń nie udało się w skazać w jaki sposób i gdzie do zakażenia doszło.

– Świadczy to o tym, że już wówczas przestaliśmy kontrolować w jaki sposób rozlewa się pandemia. Zabrakło zasobów na odtworzenie wszystkich łańcuchów zakażeń. W sezon jesienny weszliśmy z zakażeniami rozsianymi po całym kraju i bez wiedzy w jakich sytuacjach szerzy się epidemia – relacjonowała ekspertka NIZP-PZH.

Do interesujących wniosków prowadzą badania przeprowadzone przez instytut – przeprowadzono je w grudniu ubiegłego roku. Tuż po szczycie drugiej fali zachorowań na COVID-19 w pięciu powiatach – Warszawa, Grójec, Gdańsk, Wejherowo i Krotoszyn – przebadano pod kątem obecności przeciwciał przeciw SARS-CoV-2 ponad tysiąc pracowników medycznych i tysiąc osób z populacji ogólnej. Wyniki powinny dać wiele do myślenia rodzimym służbom. Żeby przedstawić wyraźny punkt odniesienia, warto wspomnieć, że seroprewalencja w DPS-ach (gdzie NIZP-PZH prowadził badania w trakcie pierwszej fali) wyniosła poniżej jednego procenta. Po drugiej fali wyniki badań były wielokrotnie wyższe. Okazało się, że rozpowszechnienie przeciwciał wzrosło do ponad 20 proc. wśród pracowników medycznych i w granicach 16 – 17 proc. w populacji ogólnej.

Oczywiście wystąpiło dosyć duże zróżnicowanie w zależności od lokalizacji. Wciąż było wyraźnie widoczne, że większość społeczeństwa z wirusem kontaktu nie miała. Nie to jest jednak najważniejsze.

– Dane porównaliśmy z oficjalnymi statystykami. Widać, że rozpiętość między wynikami naszych badań, a liczbą zarejestrowanych przypadków jest bardzo duża – nawet dziewięciokrotna. W większości lokalizacji wyniki były 3 – 5-krotnie wyższe. I to był stan na grudzień – dodała prof. Magdalena Rosińska.

Oznacza to tyle, że mimo postępujących szczepień nie możemy rezygnować ze środków niefarmakologicznych, czyli redukcji kontaktów, maseczek i dystansu społecznego.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!