"Zabija nas samotność, brak czułości i opieki" - strona 2

03.11.2020
Agnieszka Grzelak-Michałowska

Dodał, że pacjenci z SARS-CoV-2 są tak naprawdę na wszystkich oddziałach. W miarę możliwości przenosi się ich na oddział covidowy, w przeciwnym wypadku są izolowani. – Pozostaje pytanie - co jest gorsze: objawy wywołane przez SARS-CoV-2 czy objawy choroby podstawowej. U chorego z udarem będzie to raczej sam udar, a nie wirus. Chorzy otrzymują odpowiednie leczenie, jeśli mają niewydolność oddechową, to także terapię wspomagającą oddychanie. Wciąż jednak część z nich nie ma ciężkich objawów COVID-19 i może być wypisana do dalszego leczenia w domu – wyjaśnił.

Prof. Kuna podał przykład 95-letniej pacjentki kardiologii, którą przyjęto do szpitala z powodu utraty przytomności po nagłym zatrzymaniu krążenia. Chora wymagała wszczepienia rozrusznika serca i już w szpitalu okazało się, że ma dodatni wynik testu na SARS-CoV-2. – Pomimo tego zespół lekarzy wszczepił jej rozrusznik. U pacjentki w trakcie pobytu na oddziale nie rozwinęły się żadne objawy COVID-19. Zdecydowano o jej wypisie do domu. Gdy zgłosiła się po tygodniu na konsultację, okazało się, że wszystko świetnie działa, a pacjentka znakomicie funkcjonuje – podkreślił ekspert.

Inny przykład to 90-latek z ciężkim zapaleniem płuc i zakażeniem SARS-CoV-2. Lekarzowi prowadzącemu trudno było zdecydować, na ile zapalenie wynikało z COVID-19, na ile z infekcji bakteryjnej, dał więc antybiotyk i steryd. Po tygodniu pacjent wyszedł do domu o własnych siłach. – Więc to nie jest tak, że wszyscy starsi ludzie stoją na straconej pozycji. Myślę, że w przypadku 95 proc. chorych medycyna ma narzędzia, by im pomóc – podsumował prof. Kuna.

Zdaniem eksperta warto obecnie zrobić wszystko, by – oczywiście w miarę możliwości – leczyć się w domu, ponieważ koronawirusem najłatwiej zarazić się w szpitalu.

– Badania pokazują, że ciężkość przebiegu zakażenia zależy od ilości zainhalowanego wirusa. W szpitalach, szczególnie na oddziałach covidowych, ten wirus jest w powietrzu - nie łudźmy się, że tak nie jest. Pacjent z COVID-19, nawet oddychając spokojnie, uwalnia do środowiska średnio 50 mln wirusów na godzinę, a do zakażenia się wystarczy 300 wirusów – objaśnił.

Prof. Kuna zwrócił uwagę na fakt, że mimo iż w Polsce liczba zakażeń w październiku gwałtownie wzrosła, to ciągle zachorowało „jedynie” ok. 1 proc. populacji. – To jedna osoba na sto, a 99 osób nie zachorowało. I choroba jednego procenta niszczy pozostałe 99 proc. poprzez tragiczny przekaz wywołujący powszechny lęk i stres, które niszczą nasz układ odpornościowy tak bardzo potrzebny do walki z wirusem – ocenił.

Jak zauważył, Polacy są wręcz „zewsząd otoczeni” tragicznymi informacjami o liczbie zgonów z powodu COVID-19 czy niewystarczającej liczbie miejsc w szpitalach i niedoborach respiratorów. Brakuje konstruktywnej dyskusji i wspólnego działania na rzecz zapanowania nad tą epidemią.

– Oczywiście to prawda, ale patrząc z szerokiej perspektywy, to wciąż jedna osoba na sto. W tym roku w czasie pandemii na świecie przybyło 70 mln ludzi. Gdyby była to tragiczna pandemia to ten przyrost nie byłby tak duży. Z tej perspektywy problemem nie jest wirus, lecz nasza psychika. Im szybciej wyzwolimy się z obsesyjnego myślenia o koronawirusie, tym szybciej go pokonamy – podkreślił.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!