Czerwona lista

01.10.2020
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Niemal 2 tysiące nowych przypadków zakażenia, wyraźne wzrosty w dwóch regionach. Znacznie wydłużone listy powiatów „żółtych” i „czerwonych”. I coraz bardziej oczywiste pytanie: czy aby na pewno strategia, którą realizujemy od początku września, prowadzi nas w dobrym kierunku. Nie – zduszenia epidemii, bo o tym nikt nie myśli, ale skutecznego nad nią panowania.

Laboratorium RCKiK w Lublinie. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Są wątpliwości. Przykład pierwszy z brzegu – według szacunków miejskich urzędników Warszawa powinna już dziś znaleźć się w strefie żółtej, ale w projekcie rozporządzenia ministra zdrowia, jaki ukazał się w czwartek rano, stolicy nie ma. Dlaczego? Jaką metodologię przyjęto? Ministerstwo nie wyjaśniło tej zagadki, choć umieściło Warszawę na liście powiatów zagrożonych kwalifikacją do strefy żółtej.

Na samym początku, gdy Ministerstwo Zdrowia zaczęło prezentować strefy żółte i czerwone, alarmowaliśmy, że przyjęta metodologia ich wyznaczania budzi wątpliwości. Konkretnie – jednakowe dla powiatów ziemskich i miejskich wskaźniki decydujące o kwalifikacji do stref podwyższonego ryzyka. Nie wzięto zupełnie pod uwagę gęstości zaludnienia, a co za tym idzie – średniej liczby kontaktów międzyludzkich. Od kilku tygodni ten argument pojawia się również w wypowiedziach ekspertów. I Ministerstwo Zdrowia podjęło decyzję, że od przyszłego tygodnia uwzględni gęstość zaludnienia w wyliczeniach wskaźników kwalifikujących do stref żółtej i czerwonej. Dużym miastom będzie – mówiąc w największym skrócie – łatwiej się do nich zakwalifikować i zostać objętymi obostrzeniom.

Ale pytań związanych z Warszawą jest więcej. Duży wzrost potwierdzonych przypadków zakażenia Warszawa zawdzięcza testom, za które mieszkańcy płacą z własnej kieszeni. Płacą, na przykład, gdy w szkole, do których uczęszcza ich dziecko, pojawiają się przypadki zakażenia, nikt nie widzi podstaw, by objąć ich bezpłatnym badaniem, a taka informacja jest im potrzebna albo ze względu na sytuację rodzinną (mieszkanie z dziadkami, osoba obciążona chorobami przewlekłymi) albo zawodową.

Jeśli dużo (pytanie – jaki odsetek) testów wykonanych na tej ścieżce okazuje się pozytywnych, jest to, a w każdym razie być powinno, zasadnicze pytanie co do sensowności przyjętej strategii testowania. Między badaniami przesiewowymi, których państwo nie chce finansować, a tzw. celowym testowaniem, które promuje Ministerstwo Zdrowia jest całe continuum rozwiązań – można na przykład szerzej, niż w tej chwili, testować osoby bezobjawowe z bliskich kontaktów. Konsekwentne odmawianie takich testów przypomina strategię stłuczonego termometru. Niestety, nie powoduje ona zaniku gorączki.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!