Testy, sprzęt... i inne pytania przed eksplozją - strona 2

13.03.2020
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Minister nie mówi tego wprost, ale daje do zrozumienia, że szpitale – wiedząc, co się dzieje w Chinach i obserwując, że wirus dotarł do Europy, powinny zawczasu zaopatrzyć się we wszystko, co potrzebne do funkcjonowania w czasach epidemii. Byłoby to nawet logiczne, gdyby nie dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, gdy epidemia COVID-19 szalała w Chinach, urzędnicy podchodzili do zagrożenia z dużym dystansem. Przekaz był jasny: obserwujemy, ale nie dzieje się nic szczególnego. Nic, co wymagałoby radykalnych kroków. Jeśli wtedy resort zdrowia i Agencja Rezerw Materiałowych – a więc podmioty, które dysponują bez wątpienia większym potencjałem rozpoznania zagrożenia niż dyrektor szpitala – nie przedsięwzięły dużych zakupów, trudno szukać winnych na tym najniższym szczeblu zarządzania.

Tym bardziej, że – to nie jest bez znaczenia! – szpitale nie mają żadnych rezerw, które mogłyby uruchomić „na wypadek epidemii”, czy też raczej – cofając się o kilka tygodni, do przełomu stycznia i lutego – „na wypadek, gdyby sytuacja okazała się znacznie poważniejsza, niż ocenia rząd i Ministerstwo Zdrowia”. Kto, jak nie minister powinien wiedzieć jak wyglądają finanse placówek ochrony zdrowia, dla których w styczniu największym wyzwaniem było spięcie budżetów w związku z podwyżką płacy minimalnej? Zadłużonym, przede wszystkim u dostawców (!) szpitalom niezwykle trudno byłoby znaleźć argumenty przemawiające za zwiększeniem dostaw przez wierzycieli w sytuacji, gdy widoki na spłatę już istniejących długów były niezbyt wyraźne.

Po trzecie: co z tą komunikacją?

Niedawno chwaliliśmy ministra zdrowia za właściwą – wzorową wręcz – komunikację. To się nie zmienia, bo resort zdrowia wkłada naprawdę dużo wysiłku w utrzymanie otwartej i spokojnej narracji w sprawie epidemii koronawirusa.

Problem z komunikacją polega na tym, ze musi być ona spójna z rzeczywistością. Jeśli nie jest, prędzej czy później okazuje się nie sprawną komunikacją, a nieudolną propagandą sukcesu. Minister musi zdawać sobie z tego sprawę, dlatego raczej ostrożnie formułuje opinie o polskich sukcesach w przeciwdziałaniu epidemii, ale tego samego na pewno nie można powiedzieć o premierze Mateuszu Morawieckim, według którego Polska jest wręcz liderem i inspiracją innych krajów. Nie jesteśmy – to wiedzą wszyscy, którzy działają „u podstaw”.

Z tymi podstawami i komunikacją jest właśnie największy problem. Wydaje się, że ministerstwo zaczyna podejmować decyzje nie do końca przedyskutowane ze specjalistami. A to oni, a nie urzędnicy, powinni mieć w sprawach epidemii najwięcej do powiedzenia. Lekarzy zakaźników przeraziła informacja, że wszyscy pacjenci, u których zostanie stwierdzony koronawirus, mają być hospitalizowani w przeznaczonych do tego szpitalach – nawet, jeśli chorobę przechodzą łagodnie. Choć z doświadczeń chińskich wynika, że „łagodny przebieg” może oznaczać również zapalenie płuc, przecież zapalenie płuc u pacjenta ogólnie zdrowego nie wymaga – na ogół – hospitalizacji. Przy tysiącu pacjentach, czy nawet dwóch tysiącach takie rozwiązanie nie byłoby może dotkliwe, biorąc pod uwagę, ile szpitali ma od poniedziałku funkcjonować w „sieci” przeznaczonej COVID-19, gdyby nie to, że sam pomysł wydaje się nietrafiony. Chiny takich pacjentów „lekkich” kierowały do punktów obserwacji – szkół i innych tego typu placówek – gdzie pozostawali pod nadzorem medycznym, ale bez angażowania dużej liczby wykwalifikowanego personelu.

Po czwarte: co ze szczelnością kordonu?

W pierwszym dniu odwołanych zajęć w szkołach i na uczelniach, wieczorem starsza młodzież bawiła się – są relacje z kilku największych miast – w klubach i na dyskotekach. Turystów w Krakowie czy Gdańsku jest może nieco mniej, ale nadal po centrach miast chodzą grupki młodych, głównie, ludzi z Wielkiej Brytanii, Włoch czy Hiszpanii, w poszukiwaniu dobrej zabawy.

W galeriach handlowych przesiaduje, już drugi dzień, młodzież, również ta młodsza. Tylko w kilku miastach pojawiły się informacje, że patrole straży miejskiej legitymują tych, których w przestrzeni publicznej nie powinno być.

Z drugiej strony – nie brakuje sygnałów świadczących o dużym poczuciu odpowiedzialności. W małych sklepach pojawiają się na drzwiach ogłoszenia, że klienci zapraszani są pojedynczo lub po dwie osoby. Część lokali gastronomicznych w mediach społecznościowych zachęca klientów do zamawiania posiłków z dowozem lub odbiorem osobistym, część rozstawia w większych odstępach stoły, wprowadza dodatkowe środki ostrożności (dezynfekcja stołów, płyny odkażające przy kasach). Część, zwłaszcza tych najmniejszych – zdecydowała się albo na zamknięcie, albo ograniczenie godzin pracy.

Nie tylko specjaliści apelują o pozostanie w domach. Do swoich fanów zwrócili się m.in. Robert Lewandowski czy Grzegorz Krychowiak. Również celebryci zachęcają, by poważnie potraktować domową kwarantannę. Na Instagramie i Twitterze popularność zdobywa hasztag #siedzimywtymrazem.

strona 2 z 2
Zobacz także
  • 68 przypadków COVID-19 w Polsce
  • WHO: epidemia rozwija się obecnie głównie poza Chinami
  • Schematy leczenia udostępniono w całym kraju
  • W Chinach i Korei epidemia wygasa
  • Stan zagrożenia epidemicznego – MZ wyjaśnia
  • PES w sesji wiosennej zostanie przesunięty
  • PNRL apeluje o dostęp do środków ochrony osobistej
  • Müller: każdy, kto miał kontakt z zakażonym, będzie poddany kwarantannie i testowi
  • SARS-CoV-2 utrzymuje się w powietrzu nawet 3 godziny
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!