– Mówimy cały czas o epidemii, której nie ma! – przypominał prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych, dyrektor szpitala zakaźnego w Warszawie. Podkreślał, że o epidemii można mówić na razie wyłącznie w skali jednej chińskiej prowincji, a tak naprawdę – jednego miasta tej prowincji, w którym zanotowano lwią część wszystkich potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem. Poza granicami Chin odnotowano pojedyncze przypadki zachorowań u ludzi, którzy przyjechali z Chin lub mieli bezpośredni kontakt z takimi osobami. Prof. Horban mówił również, że tym bardziej nie ma podstaw do twierdzenia, że WHO ogłosi czy powinno ogłosić pandemię – jest na to o wiele za wcześnie, choć nie można wykluczyć i takiego scenariusza.
W tej chwili, podkreślano na konferencji, za wcześnie jest również na takie procedury bezpieczeństwa jak np. nakładanie przez personel latający lub naziemny na lotniskach masek ochronnych, czego – jak wynika z medialnych publikacji – oczekiwałaby część pasażerów. – Sens nakładania maski jest wtedy, gdy wirus krąży, albo gdy sami czujemy się źle i nie chcemy narażać innych. Dotyczy to np. personelu w samolotach – jeśli stewardesa poczuje się źle, maska jest dobrym pomysłem, podobnie jak wtedy, gdy widzi objawy choroby u pasażera, powinna zaproponować założenie maski – tłumaczył Pinkas.
Do piątkowego popołudnia w Chinach potwierdzono ok. 10 tysięcy przypadków zakażeń koronawirusem i 213 zgonów. Pojawiły się też nowe przypadki w Europie – po dwa w Wielkiej Brytanii oraz we Włoszech. Poza tymi krajami po pięć przypadków zostało już wcześniej odnotowanych we Francji i w Niemczech oraz jeden – w Finlandii.