Koronawirus 2019-nCoV prędzej czy później dotrze do Polski. To jest pewne, i nie mamy z tym związanych większych obaw. Jesteśmy przygotowani – zapewniał w środę minister zdrowia Łukasz Szumowski.
![](https://adst.mp.pl/img/articles/www/infekcje/wiadomosci/tss200127-2711912-proc.jpg)
Minister zdrowia Łukasz Szumowski. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
- Nie czekamy na to, ale i nie obawiamy się. Jesteśmy przygotowani na diagnostykę, opiekę i leczenie pacjentów – podkreślał szef resortu zdrowia. W ministerstwie z dziennikarzami spotkali się, oprócz ministra, eksperci z dziedziny chorób zakaźnych i wirusologii – prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych i dyrektor szpitala zakaźnego w stolicy oraz prof. Janusz Stańczak, wirusolog.
Łukasz Szumowski poinformował, że do tej pory w Polsce było kilkunastu pacjentów z podejrzeniem koronawirusa, ale – na dziś, 29 stycznia – żaden z przypadków nie został potwierdzony. Próbki krwi poleciały na badania do zagranicznych referencyjnych laboratoriów i musi minąć jeszcze około 48 godzin, by wykluczyć wirusa u tych pacjentów, którzy znajdują się pod obserwacją. Jeszcze w tym tygodniu, prawdopodobnie w czwartek, do Polski dotrą zamówione już primery, które pozwolą na szybkie stwierdzenie obecności genomu wirusa z Wuhan. Próbki będą badane w specjalistycznym laboratorium, a jeśli liczba pacjentów wyraźnie by się zwiększyła, również wojewódzkie stacje epidemiologiczne są przygotowane do badania próbek.
Minister stwierdził, że prędzej czy później w Polsce wirus się pojawi, ale nie powinno to budzić ani większego zdziwienia, ani obaw. – Jesteśmy przygotowani na te scenariusze, które są realne – powiedział.
- W tej chwili mamy do czynienia z niewielką, lokalną epidemią – podkreślał prof. Andrzej Horban. Choć liczba potwierdzonych przypadków nowego wirusa liczona jest w tysiącach (stan na 29 stycznia – ponad 6 tysięcy przypadków na całym świecie, z czego niemal 6 tysięcy w Chinach, 132 zgony), nadal ma ona niewielkie rozmiary. Wiadomo jednak już w tej chwili, że wirus przenosi się z człowieka na człowieka – i to właśnie przesądza, że może się pojawić wszędzie.
Co więcej, jeśli przebieg choroby – tak jak do tej pory – będzie w większości przypadków łagodny, zasięg wirusa może okazać się globalny, a liczba zarażonych prędzej czy później będzie duża. Jeśli, czego nie można wykluczyć, wirus zmutuje, będzie bardziej „złośliwy” i śmiercionośny, z jednej strony będzie to zła wiadomość, z drugiej – liczba zarażonych nie będzie aż tak duża. Eksperci bardzo wyraźnie podkreślali, że w tej chwili poruszamy się wyłącznie w sferze spekulacji, zwłaszcza, że nie wiadomo, czy Chiny przekazują komplet informacji o sytuacji wewnętrznej. Jednak zarówno minister, jak i specjaliści zapewniali, że powodów do niepokoju, a tym bardziej paniki – nie ma.