Szczepienie przeciwko COVID-19 w Rzeszowie pod lupą

09.04.2021
Małgorzata Solecka

NFZ przeprowadzi kontrolę w Centrum Medycznym MEDYK w Rzeszowie. Chodzi o podejrzenia, że w prowadzonych punktach szczepień doszło do wielokrotnego użycia jednorazowych strzykawek, ale kontrola ma objąć również inne aspekty działalności firmy.

- Poprosiłem prezesa NFZ o wyjaśnienie w trybie kontroli informacji o użyciu w Rzeszowie wielokrotnie jednorazowych strzykawek – poinformował w piątek podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski, komentując doniesienia, której pojawiły się kilkanaście godzin wcześniej, że w punkcie szczepień masowych 28 marca mogło dojść do wielokrotnego użycia jednorazowych strzykawek. Sprawę ujawniły media, nagłaśniając SMS-owe polecenia, jakie miał wydać pracownikom dr Edward Mazur, prezes CM MEDYK. On sam w rozmowie z dziennikarzami nie zaprzeczył, że takie polecenie wydał, natomiast tłumaczył, że ostatecznie nie zostało ono zrealizowane, bo strzykawki udało się zorganizować.

CM MEDYK znalazło się w centrum zainteresowania mediów po tym, jak posłowie KO oskarżyli polityków PiS o priorytetowe, politycznie motywowane, traktowanie Rzeszowa i kierowanie tam dodatkowych dawek szczepionek. Te doniesienia nie znalazły potwierdzenia w faktach, natomiast niejako przy okazji pokazały, że wokół lidera rzeszowskich (czy też podkarpackich) szczepień, prywatnej firmy, nie brakuje niejasności. Już w poniedziałek wielkanocny media, cytując wypowiedź dr. Mazura o „10 000 zaoszczędzonych dla rządu dawek”, czy też „dawek, o których nie wie NFZ i rząd”, pisały o trwających w Rzeszowie szczepieniach (czy też zapisach na szczepienia) preparatem wektorowym Jahnssen/Johnson&Johnson. CM MEDYK, posiadające dużą bazę poradni POZ, rzeczywiście ma w takich badaniach klinicznych uczestniczyć. Dawki, które będą w nich używane, nie uszczuplą rządowej puli – oskarżenia opozycji (bo takie też były), że rząd przekieruje jednodawkową szczepionkę do Rzeszowa, również nie mają zbyt wiele wspólnego z faktami. Te 2 wątki ma sprawdzać teraz NFZ – zarówno rzekome użycie jednorazowych strzykawek do wielokrotnego szczepienia, jak i rzekome prowadzenie szczepień preparatem J&J. - Poprosiłem prezesa NFZ o wyjaśnienie tej sytuacji w trybie kontrolnym. Niestety te informacje, które pojawiają się w kontekście ośrodka w Rzeszowie są bardzo niepokojące. Nie ma żadnej tolerancji dla niezachowywania zasad bezpieczeństwa, dlatego NFZ wkrótce to zweryfikuje – oświadczył Niedzielski, odnosząc się do problemu strzykawek. Wcześniej na antenie RMF FM minister zdrowia ocenił, że jeśli potwierdziłyby się szczepienia preparatem J&J, „taka działalność byłaby nielegalna i wymagała zawiadomienia prokuratury”. Niedzielski poinformował przy tym, że zarówno producent szczepionek, jak i Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych (URPL) potwierdziły, że badania kliniczne jeszcze nie ruszyły. W URPL jest natomiast wniosek ze strony firmy Johnson&Johnson o dopuszczenie protokołu badań.

Co ustalą kontrolerzy Funduszu, dowiemy się – jak mówił minister – za około 2 tygodnie. Jednak już dziś wiadomo, że w sprawie badań klinicznych media, najprawdopodobniej, podały informację nieprawdziwą, a fatalna komunikacja ze strony zainteresowanej firmy tylko zaciemniła obraz. „Zaoszczędzone 10 000 dawek”, o których w święta mówił, broniąc się przed atakami, dr Edward Mazur, to nie szczepionki J&J, a pozyskane dodatkowe dawki dostępnych preparatów. Prezes CM MEDYK potwierdził to w krótkiej rozmowie z nami, ale mówił o tym również na łamach mediów lokalnych: „Naszym celem jest brak utylizacji. Dzięki wprowadzonym zasadom nie zmarnowaliśmy żadnej dawki. Bardzo skrupulatnie, co do kropli, wykorzystujemy każdą fiolkę – zwraca uwagę. - Wykonując około 100 000 szczepień, około 10 procent pochodziło z tych właśnie oszczędności!” – cytowały jego wypowiedź rzeszowskie Nowiny. W innych mediach mówił o wyciąganiu z fiolek preparatu „do ostatniej kropelki”. I o tym, że sam się taką „składaną” szczepionką zaszczepił. Składaną, bo 1 dawka jest pozyskiwana nie z 1, ale np. z 2 fiolek.

Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych dostarcza punktom szczepień w pakiecie również strzykawki – ale obliczone według liczby oficjalnie możliwych do pozyskania, zgodnie z Charakterystyką Produktu Leczniczego (ChPL), dawek. Stąd, najprawdopodobniej, chwilowy brak strzykawek w punkcie szczepień, który firma we własnym zakresie musiała uzupełnić. Problem polega na tym, że pozyskiwanie tzw. dawek fabrycznych, czyli resztek pozostających we fiolce, ponad to, co zapisano w ChPL, a zwłaszcza łączenie resztek preparatu z różnych fiolek w nową dawkę jest niezgodne z przepisami i – jak oceniają eksperci – nie gwarantuje deklarowanej skuteczności szczepienia, a więc de facto bezpieczeństwa tak zaszczepionego pacjenta.

Zobacz także

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań