Podejmowane próby zastraszania kadry medycznej, internetowy hejt, jak również wtargnięcie na oddział w trakcie trwania dyżuru medycznego przez osoby postronne budzi nasz stanowczy sprzeciw – podkreśla Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej (ORL) w Warszawie. To reakcja na niedzielne wydarzenia w Szpitalu Dziecięcym im. prof. Jana Bogdanowicza przy ul. Niekłańskiej w Warszawie.
Łukasz Jankowski, prezes ORL w Warszawie. Fot. Przemek Wierzchowski
Chodzi o „polskiego Alfiego Evansa”, jak chłopca, który w styczniu trafił do szpitala przy ul. Niekłańskiej, nazywa część mediów. Od tamtego czasu chłopiec nie odzyskał świadomości, jego oddech jest wspomagany przez aparaturę.
Skąd skojarzenie z Alfiem Evansem? Stan zdrowia kilkumiesięcznego Szymona gwałtownie się pogorszył, dziecko trafiło najpierw do szpitala w Radomiu, a stamtąd do placówki o wyższym stopniu referencyjności. Bliscy chłopca twierdzili, że jego stan ma związek ze szczepieniem przeciwko pneumokokom, które dziecko otrzymało kilka dni wcześniej. Oskarżyli też lekarzy z ul. Niekłańskiej o plany odłączenia dziecka od aparatury podtrzymującej życie oraz wszczęcie procedury orzeczenia śmierci mózgowej. Stąd skojarzenie z brytyjskim Alfiem Evansem. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku Alfiego Evansa, uaktywnili się internauci oraz – niemal wyłącznie prawicowe – media.
Nastroje tylko częściowo uspokoiło oświadczenie władz szpitala, że o odłączeniu od aparatury nie było i nie ma mowy, chłopiec jest poddawany badaniom, które mają pomóc ustalić przyczyny pogorszenia się stanu jego zdrowia. Podobne stanowisko przedstawił minister zdrowia Łukasz Szumowski, który wraz ze współpracownikami – w tym Głównym Inspektorem Sanitarnym, włączonym do sprawy ze względu na konieczność sprawdzenia, czy rzeczywiście istnieje związek między szczepieniem a stanem zdrowia Szymona – zaangażował się w wyjaśnienie konfliktu między rodziną chłopca a szpitalem. Po drugiej stronie barykady stanęli antyszczepionkowi aktywiści, którzy wprost twierdzili, że Szymon otrzymał szczepionkę z „wadliwej serii”.
W rzeczywistości szybko wykluczono „winę” szczepionki, co potwierdziły wyniki badań genetycznych. O ich wynikach poinformowali na Facebooku sami rodzice, kilkakrotnie zwracając się z prośbą do śledzących losy syna internautów o niepowielanie informacji na temat związku stanu zdrowia ich dziecka ze szczepieniem. Jednocześnie kolejne wpisy na stronie chłopca na Facebooku wskazywały, że rodzice z jednej strony pogodzili się z faktem, że szpital nie może zbyt wiele zaoferować chłopcu – kilka razy pojawiły się informacje o leczeniu paliatywnym, z drugiej, że nie zamierzają złożyć broni. Dlatego m.in. zaangażowali zewnętrznych terapeutów.
Stan chłopca miał (bazując na wpisach z oficjalnego fanpage’u Szymona) być „stabilny”, „bez zmian” – przez wiele tygodni. Stronę zresztą ostatnio zawieszono ze względu na stan psychiczny matki chłopca. W weekend pojawiła się znów, a internauci przeczytali dramatyczny apel o modlitwę, stawienie się pod szpitalem i obronę chłopca, któremu – rzekomo – szpital ma zarówno odmawiać leczenia, jak i blokować możliwość przeprowadzenia procedur ratujących życie. Oskarżenia zresztą spersonalizowano, a jako główną „winowajczynię” podano „ordynator oddziału”. Na reakcję internautów nie trzeba było długo czekać: natychmiast w komentarzach wskazano „winną” – ordynator… oddziału pediatrii, która ze sprawą Szymona nie ma nic wspólnego.
Fala hejtu w końcu została przekierowana „właściwie” – na ordynator oddziału intensywnej terapii. Wypowiedzi z życzeniem śmierci, grafiki z szubienicą, wyzwiska, spośród których „suka” nie należy do najbardziej obelżywych… Lekarka musiała zmierzyć się w niedzielę również z posłem Kukiz’15 Pawłem Skuteckim, który – jako przedstawiciel antyszczepionkowców – towarzyszył matce chłopca we wręczaniu pisma z żądaniem „zniesienia leczenia paliatywnego oraz wdrożenia leczenia” (cytat z wpisu z 10 czerwca). Przy „poselskiej interwencji” było obecnych dwóch funkcjonariuszy policji, którzy – według relacji świadków – zachowywali się jak obstawa posła.
– Niezwłocznie po uzyskaniu informacji o wtargnięciu osoby postronnej na oddział intensywnej terapii i zakłócaniu pracy lekarza dyżurnego na miejsce wysłano przedstawiciela izby, z lekarzem dyżurnym oddziału intensywnej terapii kontaktował się również telefonicznie prezes ORL, który zapewnił lekarzy o wsparciu samorządu i zaoferował pomoc prawną – powiedział w poniedziałek „Medycynie Praktycznej” Łukasz Jankowski, prezes ORL w Warszawie.
W poniedziałek wieczorem Prezydium warszawskiej ORL przyjęło też stanowisko w sprawie niedzielnych wydarzeń. „W związku z wydarzeniami z dnia 9.06.2019 r., mającymi dalszy ciąg w mediach społecznościowych, a dotyczącymi lekarzy i pacjentów Szpitala Dziecięcego im. prof. Jana Bogdanowicza przy ul. Niekłańskiej, Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie apeluje o natychmiastowe zaprzestanie działań mogących prowadzić do destabilizacji pracy Oddziału Intensywnej Terapii, jak i całego szpitala przy ul. Niekłańskiej w Warszawie” – czytamy w dokumencie.
– Podejmowane próby zastraszania kadry medycznej, w szczególności lekarza pełniącego wczoraj dyżur na Oddziale Intensywnej Terapii, internetowy hejt, jak również nieuprawnione wtargnięcie na oddział w trakcie trwania dyżuru medycznego przez osoby postronne, budzi nasz stanowczy sprzeciw. Zachowania takie, będące naruszeniem obowiązującego prawa, niosą za sobą ryzyko dla bezpieczeństwa pacjentów przebywających pod opieką Oddziału i nigdy nie powinny mieć miejsca – podkreślają lekarze, apelując – przy zrozumieniu „trudnej sytuacji rodziców i ich tragedii” o umożliwienie personelowi medycznemu niezakłóconego wykonywania swoich obowiązków zawodowych.
Na apelu się jednak nie skończyło. – Wysłaliśmy pismo z żądaniem usunięcia z Facebooka obraźliwych wpisów pod adresem lekarzy. We wtorek rano złożymy w prokuraturze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez autorów wpisów, bo niektóre z nich mogą wypełniać znamiona czynu zabronionego – powiedział nam Jankowski.
Oświadczenie w poniedziałek opublikował również szpital. „W związku z ponownie wpływającymi do Szpitala licznymi zapytaniami od instytucji, mediów, parlamentarzysty i osób prywatnych informujemy, że Pacjent przebywa w naszym Szpitalu na Oddziale Intensywnej Terapii od 22 stycznia 2019 r. w stanie skrajnie ciężkim z nieodwracalnym uszkodzeniem centralnego układu nerwowego” – czytamy w nim.
Władze szpitala stwierdzają, że w trakcie tego czasu kilkakrotnie zwoływano konsylia lekarskie, „wynikiem czego ustalono przyczynę choroby dziecka. Ze względu na tajemnicę lekarską nie możemy jej upublicznić, natomiast pełne informacje są w posiadaniu Rodziców.” We wszystkich konsyliach, na zaproszenie rodziców Szymona, mogli uczestniczyć zaproszeni przez nich lekarze specjaliści, a o wynikach konsyliów rodzice byli „drobiazgowo informowani”.
– Rodzina Pacjenta jest na bieżąco informowana o stanie zdrowia swojego syna. Spełnione są wszystkie kryteria należytego szacunku i aktualnej wiedzy medycznej w procesie hospitalizacji. Zapewniona jest również pomoc lekarska oraz psychologiczna na żądanie. Kolejne pojawiające się żądania i propozycje alternatywnego leczenia ze strony rodziców naszego Pacjenta są rozpatrywanie przez lekarzy naszego Szpitala, a także były opiniowane podczas konsyliów. Nie ma jednak podstaw merytorycznych do ich zastosowania albo wiążą się ze zbyt dużym ryzykiem dla Pacjenta – podkreślają władze szpitala, powtarzając, że „nie zachodzi obawa zaprzestania procesu leczenia”.