– Setki pacjentów otrzymały szczepionki, które powinny zostać zutylizowane – poinformował w poniedziałek „Dziennik Gazeta Prawna”, powołując się na wyniki kontroli przeprowadzonych przez Sanepid i Inspekcję Farmaceutyczną. Ministerstwo Zdrowia potwierdza, uspokaja jednak, że bezpieczeństwo pacjentów nie zostało naruszone.
www.istockphoto.com
Rzecz dotyczy przerwania „łańcucha chłodniczego” – kontrole wykazały, że w niektórych przychodniach szczepionki były przechowywane w sposób nieprawidłowy. Choć znajdowały się w lodówkach, na skutek przerwania dostaw prądu, nawet przez dobę temperatura w jakiej były przechowywane mogła wynosić nawet 20°C (zamiast zalecanych maks. 8°C). Minister Łukasz Szumowski poinformował w poniedziałek, że przyczyną były silne, huraganowe wiatry, które nad znacznymi obszarami Polski (zwłaszcza na zachodzie) doprowadziły do zerwania linii energetycznych. Przychodnie zaś (w przeciwieństwie do szpitali) nie muszą dysponować alternatywnymi źródłami zasilania. W związku z tym szczepionki, które znajdowały się w takich przychodniach, powinny trafić do utylizacji – co zresztą zalecili kontrolerzy.
Inspektorzy zwrócili również uwagę, że w wielu przychodniach brakuje narzędzi do monitorowania temperatury. Może się więc zdarzyć, że jeśli w weekend (gdy poradnia jest nieczynna) dojdzie nawet do lokalnej awarii i odłączenia zasilania, personel stwierdzi to dopiero w poniedziałek.
Problem polega na tym, że część właścicieli przychodni podstawowej opieki zdrowotnej – również lekarzy – jak twierdzą inspektorzy farmaceutyczni „niechętnie odnosi się do utylizacji szczepionek”, a po otrzymaniu takiej decyzji zdarzają się przypadki gróźb pod adresem inspektorów, dotyczących na przykład pozwów o odszkodowania za poniesione straty. Lekarze twierdzą przy tym, że producenci szczepionek w sposób niepotrzebny zaostrzają warunki ich przechowywania. Efekt? Część wadliwie przechowywanych szczepionek została użyta do szczepień. Również do szczepień dzieci, w tym noworodków.
Już wiadomo, że sprawa trafi do prokuratury, a minister zdrowia mówi o „poważnych konsekwencjach”, jakie zostaną wyciągnięte wobec osób, które – jak twierdzą dziennikarze – świadomie szczepiły pacjentów wadliwymi preparatami.
Jednocześnie wiceminister Marcin Czech, odpowiedzialny za leki, stwierdził w poniedziałek, że mimo przerwania „łańcucha chłodniczego” i przechowywania szczepionek w nieodpowiednich warunkach, bezpieczeństwo pacjentów nie zostało naruszone. – Według naszych ustaleń szczepionki, które zostały użyte, są całkowicie bezpieczne dla pacjentów, mimo przerwania łańcucha chłodniczego – powiedział. – Aspekt bezpieczeństwa szczepionych dzieci przy wykorzystaniu tych preparatów jest bezdyskusyjny – dodał, powołując się na informacje producentów szczepionek i ekspertów.