- Polska jest pod względem wyszczepialności dzieci w europejskiej czołówce, mimo że Ministerstwo Zdrowia finansuje najbardziej prymitywne, a przez to uciążliwe dla pacjentów szczepionki – zauważyli lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego.
Teresa Dobrzańska-Pielichowska, Jacek Krajewski i Joanna Zabielska-Cieciuch z Porozumienia Zielonogórskiego. Fot. Sławomir Kaminski / Agencja Gazeta
Szczepienie dzieci należy do obowiązków lekarzy rodzinnych. Statystyki wskazują, że wywiązują się z tego bardzo dobrze. - Wyszczepialność dzieci wynosi u nas od wielu lat 70 proc. – przypomina Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspert PZ. – Tymczasem w wielu krajach Europy zachodniej w niektórych grupach wiekowych nie przekracza 30 proc. Dlatego nie możemy się zgodzić z głoszonymi ostatnio publicznie tezami, że w Polsce szczepienia kuleją wskutek działalności ruchów antyszczepionkowych, a nawet z winy lekarzy.
- Te ruchy oczywiście istnieją, ale mają marginalny wpływ, widać to w statystykach, które dotyczą szczepień obowiązkowych – podkreśla Zabielska-Cieciuch. – W pozostałych (np. przeciw grypie) istotnie sytuacja jest dramatyczna. Jeśli jednak nie finansuje się wielu potrzebnych szczepień ze środków publicznych i nie robi szeroko zakrojonej kampanii na rzecz tej formy profilaktyki, to trudno oczekiwać, że obywatele będą się masowo szczepić.
Lekarzy z PZ cieszy zapowiedziana przez resort zdrowia akcja pro-szczepionkowa. – Trochę przypomina to jednak wyważanie otwartych drzwi – uważa Wojciech Perekitko z PZ. – Czy nie byłoby lepiej, żeby minister zdrowia dokonał zmian w prawie dotyczącym samych szczepień, o które Porozumienie Zielonogórskie postuluje od wielu lat? Pozwoliłoby to lekarzom rodzinnym w jeszcze lepszy sposób propagować i wykonywać szczepienia ochronne, zarówno te obowiązkowe, jak i zalecane.
Zdaniem Jacka Krajewskiego, prezesa PZ, resort zdrowia oszczędza na szczepieniach głównie w taki sposób, że kupuje najtańsze preparaty. – W Europie standardem dla dzieci są szczepionki skojarzone: zamiast np. trzech aplikacji, robi się jedną. U nas lekarze muszą kłuć dzieci wielokrotnie. Chyba, że rodzice dodatkowo zapłacą. W dodatku niektóre szczepionki nie są finansowane, choć powinny – podkreśla Krajewski.
Do takich szczepionek należą te przeciw pneumokokom, o których finansowanie trwa już wieloletnia walka, oraz przeciwko rotawirusom. Jeśli rodzice chcą zapewnić dziecku standardowy komplet szczepień (szczepionka skojarzona + przeciw pneumokokom + przeciw rotawirusom), muszą wydać ok. 800 zł.
– Czy w cywilizowanym kraju rzeczywiście podstawowa profilaktyka dzieci powinna być dostępna tylko dla bogatych? – pyta Jacek Krajewski. – Tym bardziej, że oszczędności z punktu widzenia budżetu państwa są pozorne.