Kontrowersje wokół KPP?

15.11.2019
Karolina Krawczyk

– Wielokrotnie obserwowałem, jak prowadzone są kursy KPP. W moim odczuciu bardzo często prowadzący uważa, że jest to „scena”, na której może się popisywać swoją wiedzą – mówi Adam Stępka, ratownik medyczny i autor bloga www.emergencycardiology.pl

Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta

Karolina Krawczyk: Jak ocenia Pan program kursu kwalifikowanej pierwszej pomocy (KPP)?

Adam Stępka: Sądzę, że największy problem KPP to właśnie jego „serce”, czyli program. Obecnie jego forma jest niepraktyczna i przeładowana elementami, które nie są istotne w nauczaniu pierwszej pomocy. Na przykład dziś toczą się dyskusje nad tym, jak powinien wyglądać skład komisji egzaminacyjnej. To problem zupełnie marginalny. A przecież nadal mierzymy się z licznymi wyzwaniami, które są o wiele poważniejsze niż to, kto będzie oceniał kursantów.

Może Pan podać jakieś przykłady?

Na przykład zagadnienia dotyczące dezynfekcji sprzętu zajmują 5 godzin edukacyjnych, a na defibrylację – jeden z kluczowych elementów, jeśli chodzi o ratowanie ludzkiego życia – przeznacza się zaledwie trzy godziny. Musimy zadać sobie pytanie, czy chcemy mieć ratownika, który po ukończonym kursie potrafi zdezynfekować sprzęt, czy raczej takiego, który umie uratować czyjeś życie?

Należy zwrócić także uwagę na to, że w większości przypadków KPP udzielają strażacy. Tymczasem na te urazy, z którymi właśnie strażacy spotykają się najczęściej – oparzenia termiczne, chemiczne, odmrożenia – na kursach przeznacza się łącznie zaledwie kilka godzin. Myślę też, że do programu należałoby wprowadzić większą liczbę ćwiczeń. W ogóle warto by było przemyśleć, jakie umiejętności powinien posiadać kursant po ukończonych zajęciach. Czy rzeczywiście tak bardzo zależy nam na skutecznej dezynfekcji, że uczymy jej kosztem ćwiczeń na fantomach? Czy rzeczywiście umiejętność zakładania maski krtaniowej jest tak bardzo istotna? Jeśli ratownik ma weryfikować swoje umiejętności co trzy lata, to obawiam się, że wprowadzenie tego punktu do kursu KPP mija się z celem, a nawet stworzy zagrożenie dla poszkodowanego.

Czyli więcej zajęć praktycznych, a mniej teorii?

Dokładnie tak. Im więcej praktyki, tym lepiej. Taką zasadę wprowadzono m.in. na kursach Advanced Life Support (ALS), gdzie wyraźnie zwiększono liczbę ćwiczeń. Tą samą drogą powinniśmy iść w kształceniu podczas naszych kursów KPP. Intelektualną zbrodnią jest „usypianie” kursantów poprzez wyświetlanie kolejnych slajdów i prezentacji, jednocześnie odbierając im możliwość praktycznego ćwiczenia umiejętności.

Moim zdaniem program kształcenia kursu KPP powinien zawierać nie tyle wyszczególnioną liczbę godzin, ile raczej rozpisane konkretne scenariusze, które powinien opanować słuchacz. Dopiero wtedy, kiedy prowadzący oceni, że wszyscy kursanci poradzą sobie z daną sytuacją, można by przejść do kolejnych ćwiczeń. Niestety obawiam się, że takie podejście należy do sfery marzeń.

A co z weryfikacją osób prowadzących kursy?

Na pewno powinniśmy się zastanowić nad weryfikacją instruktorów, bo nie każdy ratownik medyczny ma predyspozycje do nauczania. Są tacy, którzy mają świetne merytoryczne przygotowanie, ale pedagogiczne – niekoniecznie. Takie osoby powinny zająć się tym, co potrafią robić dobrze, a nie na siłę prowadzić kursy, których jakość może być wątpliwa.

Kolejnym problemem jest identyfikacja grupy i dostosowanie metod nauczania do odbiorców. Jeśli instruktor nie zrozumie, że ma przed sobą laików, osoby niezwiązane z medycyną, i będzie się silił na intelektualne, „branżowe” podejście do tematu, to może się okazać, że wylewa dziecko z kąpielą. To niestety dzieje się bardzo często, albowiem niemała część moich kolegów podczas kursów KPP kwalifikowanej pierwszej pomocy nieustannie próbuje z laików zrobić medyków, wprowadzając chociażby elementy dotyczące pulsoksymetrii.

Sam Pan zauważył, że nie każdy ma zdolności pedagogiczne.

Cóż, tutaj mogę się narazić, ale wielokrotnie obserwowałem, jak prowadzone są kursy. W moim odczuciu bardzo często prowadzący uważa, że jest to „scena”, na której może się popisywać swoją wiedzą. To sprawia, że te kursy dla uczących się stają się niepraktyczne. Każdy instruktor musi pamiętać, że słuchaczem kursu jest osoba, która na co dzień ma własną rodzinę, zazwyczaj zupełnie inny, niemedyczny zawód, a pierwszej pomocy będzie udzielać okazjonalnie, może raz, może dwa razy w życiu. Nie ma sensu oczekiwać, że ktoś niezwiązany z medycyną zapamięta szereg trudnych, „branżowych” słów. Tak jest chociażby ze słowem „defibrylacja” – po kilku miesiącach taki kursant będzie jedynie wiedział, że to coś podobnego do „depilacji”. Nie to jest ważne, żeby operował fachowym językiem, ważne, żeby fachowo udzielił niezbędnej pierwszej pomocy. Dlatego tak istotne jest, by wiedza była przekazywana w sposób prosty i zwięzły, by była łatwiejsza do opanowania przez osoby bez medycznego doświadczenia – dzięki temu wymierne korzyści osiągną osoby poszkodowane. Nie jest sztuką napchać ludziom do głowy fachową terminologię, jak np. normy wysycenia krwi tlenem itp. Sztuką jest nauczenie praktycznego działania, tak aby ratownik KPP potrafił utrzymać poszkodowanego w bezpiecznym stanie do momentu przybycia zespołu ratownictwa medycznego.

Obecnie świadectwo ukończenia kursu KPP jest ważne przez trzy lata. To dobre rozwiązanie?

Jeśli kurs ukończył strażak, który 5–6 razy w ciągu tygodnia wyjeżdża do wypadku i tej pomocy udziela, to faktycznie trzy lata wydają się rozsądną granicą. Jednak to nie są częste przypadki. Polska nie jest jedną wielką aglomeracją, a jednostki ochotniczej straży pożarnej znajdują się także w małych miejscowościach, gdzie rzadko zdarzają się sytuacje, w których konieczne jest ratowanie czyjegoś życia. Tam strażacy nie są wzywani tak często, jak w wielkich miastach. Boję się, że w przypadku takich osób trzyletni okres ważności zaświadczenia sprawi, że w drugim czy trzecim roku poziom ich wiedzy stanie się diametralnie niższy niż w roku pierwszym. Nic nowego nie powiem, ale jeśli się nie praktykuje, nie korzysta ze zdobytej wiedzy, to ona ulatuje zdecydowanie szybciej.

Kto powinien wziąć udział w pracach nad nowym programem i kiedy mogłoby dojść do jego zmiany?

Wiemy, że obecnie trwają konsultacje społeczne dotyczące kursu KPP. Liczę na to, że środowisko ratowników medycznych jasno zakomunikuje konieczność zmian i zostaną one wprowadzone już niedługo. Obecne prace nad nowelizacją to bardzo dobra okazja do tego, by wykazać konieczność zmian także w zakresie samego programu. Jeśli do tego dojdzie, to do prac powinni zostać zaproszeni przede wszystkim eksperci praktycy oraz instruktorzy cieszący się poważaniem zarówno w środowisku ratowników, jak i kursantów. Może się komuś narażę, ale moim zdaniem za przygotowanie programu nauczania kursów KPP powinni być odpowiedzialni medycy, a nie strażacy czy policja. Kształceniem w tym zakresie powinni się zająć specjaliści, a już najlepiej, gdyby to byli specjaliści praktycy. Ogólnopolskie Towarzystwo Ratowników Medycznych będzie brało udział w procesie konsultacji społecznych i na pewno wyrazimy swoje zdanie w kwestii konieczności stworzenia nowego programu kursu KPP. Wiem, że projekt nowego rozporządzenia trafił także do innych organizacji zrzeszających ratowników. Mam nadzieję, że w tej sprawie będziemy mówić jednym głosem.