W Polsce leczymy głównie chorych z zaawansowanym reumatoidalnym zapaleniem stawów (RZS), z dużą aktywnością choroby. Najlepsze wyniki leczenia uzyskuje się we wczesnym RZS z umiarkowaną bądź małą aktywnością choroby. Chcąc uzyskać lepsze efekty terapeutyczne, powinniśmy wcześniej włączać leczenie biologiczne – przekonuje prof. Anna Filipowicz-Sosnowska, przewodnicząca Zespołu Koordynacyjnego ds. Leczenia Biologicznego w Chorobach Reumatycznych.
Fot. pixabay.com
Zespół Koordynacyjny ds. Leczenia Biologicznego w Chorobach Reumatycznych od 8 lat kwalifikuje do udziału w programach lekowych pacjentów z reumatoidalnym zapaleniem stawów, młodzieńczym zapaleniem stawów, zesztywniającym zapaleniem stawów kręgosłupa i łuszczycowym zapaleniem stawów. W 2017 roku doszedł jeszcze jeden program lekowy – leczenia certolizumabem pegol pacjentów z ciężką aktywną postacią spondyloartropatii osiowej bez zmian radiologicznych charakterystycznych dla ZZSK.
Zespół kwalifikuje pacjentów zgodnie z zapisami programu lekowego. Kwalifikacja odbywa się za pomocą aplikacji komputerowej. W ten sposób rozpatruje się ok. 70% kwalifikacji. Są również przypadki niestandardowe – wnioski papierowe dotyczące pacjentów, którzy nie spełniają w pełni kryteriów aplikacji komputerowej i nie mogą być do niej wprowadzeni, ale bezwzględnie wymagają leczenia.
W ciągu wszystkich lat funkcjonowania zespołu na terenie całej Polski zakwalifikowano do leczenia ponad 13 tys. pacjentów. Najliczniejszą grupę stanowią chorzy na RZS (prawie 7 tys. osób) i zesztywniające zapalenie stawów (ponad 3 tys. osób). W toku leczenia jest obecnie ponad 7 tys. osób.
Odsetek chorych z uzyskaną remisją jest stosunkowo niski i wynosi ok. 11% dla wszystkich chorób objętych programami lekowymi. Tylko w przypadku ZZSK jest wyższy. Dlaczego tak się dzieje?
- Mamy tak sformułowane programy lekowe, że pozwalają włączyć do leczenia pacjentów najbardziej chorych, z największą aktywnością choroby – przyznaje w rozmowie z MP.pl prof. Anna Filipowicz-Sosnowska, po czym dodaje, że w Europie wskaźniki wyglądają o wiele lepiej.
- Nie ma tam bariery, że chory może być włączony do leczenia, jeśli aktywność choroby jest duża. Na leczenie kierowani są chorzy z umiarkowaną aktywnością choroby, którzy bardzo często spełniają kryteria braku odpowiedzi na inne leczenie – wyjaśnia prof. Filipowicz-Sosnowska.
Według jej opinii, najlepsze wyniki leczenia uzyskuje się we wczesnym RZS z umiarkowaną bądź małą aktywnością choroby.
- Chcąc uzyskać lepsze efekty terapeutyczne, powinniśmy wcześniej włączać leczenie biologiczne u chorych z mniejszą aktywnością choroby niż według obecnej definicji zawartej w standardach – mówi prof. Anna Filipowicz-Sosnowska.
Niski odsetek pacjentów z remisją spowodowany jest jeszcze jednym zjawiskiem – duża liczba chorych objętych programem lekowym (ok. 30% pacjentów) poddawana jest monoterapii lekami biologicznymi.
- Rekomendacje międzynarodowe, głównie rekomendacje EULAR-u wyraźnie mówią, że o wiele skuteczniejsze jest leczenie skojarzone – mówi specjalistka.
Są też pozytywne sygnały – liczba pacjentów objętych programami lekowymi stale wzrasta. W porównaniu z rokiem 2016 w bieżącym roku leczonych jest ok. 2 tys. pacjentów więcej. Różnica ta dotyczy przede wszystkim pacjentów chorych na RZS. Ale też w innych wskazaniach znacznie zwiększyła się liczba leczonych chorych. Prawdopodobnie wiąże się to z obniżeniem kosztów terapii poprzez włączenie biosymilarów.
- Leki biopodobne zwiększają dostępność chorych do leczenia. Z dotychczasowych badań klinicznych wynika, że są porównywalnie skuteczne i bezpieczne jak leki biologiczne. Cena leków biopodobnych jest znacznie niższa niż leków oryginalnych, co umożliwia dostęp większej liczby pacjentów do leczenia – przyznaje prof. Filipowicz-Sosnowska.
To wciąż jednak zbyt mało. Dane z Europy zachodniej wskazują, że od 30 do 40% chorych na wymienione wyżej schorzenia (w zależności od kraju) poddawanych jest terapii lekami biologicznymi. W Polsce to wciąż tylko 5%.
Brakuje również danych, które pozwoliłyby realnie ocenić efekty programów lekowych w naszym kraju. Jak przyznaje prof. Filipowicz-Sosnowska, nie prowadzi się w Polsce rejestru naukowego dotyczącego programów lekowych i wciąż nie znamy odpowiedzi na następujące pytania: jaka jest średnia częstość zmiany leku biologicznego z powodu nieskuteczności i objawów niepożądanych; jak długo średnio utrzymuje się remisja po inhibitorach TNF i lekach o innym mechanizmie działania, zarówno w RZS, jak i innych jednostkach chorobowych; czy leczenie lekami biologicznymi zmniejszyło pośrednie koszty leczenia; czy zmniejszyła się częstość występowania niepełnosprawności, niezdolności do samoobsługi, absencji chorobowej, występowania zmian narządowych i w jakich aspektach zmieniła się jakość życia u chorych leczonych lekami biologicznymi w Polsce; jaka jest liczba chorych leczonych biosymilarami?