W ambulatorium nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej w Skierniewicach, do którego zgłaszali się o pomoc rodzice dziewczynki, zamiast trzech lekarzy dyżurował jeden. Według zeznań właścicieli placówki w każdym przypadku decyzję co do wizyty lekarskiej podejmował dyżurujący lekarz - wynika ze śledztwa prokuratury w Łodzi.
We wtorek prokuratura przesłuchała w tej sprawie kolejnych osiem osób. Zeznawali m.in. ratownicy medyczni, udzielający pomocy dziewczynce i dwaj współwłaściciele ambulatorium nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej w Skierniewicach.
Jak powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, z relacji właścicieli ambulatorium wynika, że zgodnie z kontraktem zawartym z NFZ zobowiązani byli do zapewnienia opieki w godzinach nocnych oraz w weekendy i święta ze strony trzech lekarzy i trzech pielęgniarek. Ze względu jednak na małą liczbę pacjentów - jak wynika z zeznań - stosowana była praktyka, że w tygodniu na terenie placówki obecny jest jeden lekarz i pielęgniarka, pozostali dyżurują "pod telefonem". Natomiast w weekendy, kiedy pacjentów jest więcej, dyżuruje dwóch lekarzy w placówce, a jeden jest "pod telefonem".
Składający zeznania przyznali, że do ich obowiązków należą też wizyty u pacjenta, jeżeli nie jest on w stanie sam dotrzeć do placówki. Z zeznań wynika, że jeżeli lekarz jedzie do pacjenta i uzna, że wymaga on leczenia szpitalnego, jego obowiązkiem jest przewiezienie pacjenta do szpitala. Natomiast nie jest w stanie podjąć działań ratujących życie, bo nie ma przy sobie odpowiedniego sprzętu. Według prokuratury właściciele ambulatorium twierdzą, że w każdym przypadku decyzję co do wizyty lekarskiej podejmuje dyżurujący lekarz.
Podczas przesłuchania lekarz, który krytycznej nocy pełnił dyżur w punkcie nocnej i świątecznej pomocy, uchylił się od odpowiedzi na pytania, dotyczące szczegółów rozmowy z matką dziecka i zaleceń, jakie przekazał. Z zeznań przedstawicieli Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi wynika, że dyspozytor postąpił prawidłowo, czego poparciem mają być - w ich ocenie - zarządzenia NFZ.
Według prokuratury przeprowadzona sekcja zwłok 2,5-letniej dziewczynki nie wyjaśniła na razie przyczyny zgonu. Biegły stwierdził obrzęk mózgu, ale nie ustalono, dlaczego do niego doszło. Konieczne będzie przeprowadzenie badań histopatologicznych, zlecone zostaną także badania toksykologiczne.
Głos w sprawie zabrała także we wtorek Okręgowa Rada Lekarska w Łodzi. Samorząd lekarski zapowiedział, że "dołoży wszelkich starań, aby okoliczności tej tragedii zostały wyjaśnione ze szczególną wnikliwością i rzetelnością". Jednocześnie ORL w Łodzi wyraża stanowczy protest wobec prób obarczania lekarzy odpowiedzialnością za "urzędniczą nieudolność i błędy organizacyjne systemu ochrony zdrowia, zwłaszcza w zakresie ratownictwa medycznego". ORL w Łodzi uważa za niezbędne podjęcie pilnych działań "na rzecz gruntownej reformy systemu ochrony zdrowia we współpracy ze środowiskiem lekarskim".
W sprawie śmierci 2,5-latki postępowanie ws. odpowiedzialności zawodowej lekarzy prowadzi Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Warszawie.