Niedozwolone zapisy w umowach i złe traktowanie pacjentów przez lekarzy – to niektóre z zarzutów wobec klinik leczenia niepłodności, o których pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Gazeta powołuje się na monitoring, którym objęto 35 z 42 działających na rynku ośrodków.
Fot. Tomasz Markowski / Agencja Gazeta
Opisane badanie przeprowadziło stowarzyszenie Nasz Bocian.
Jak czytamy w „DGP”, w jednej z placówek autorzy raportu natrafili na zapis z umowy z przyszłymi rodzicami, że miesięczne spóźnienie z opłatami wiąże się z przekazaniem zarodków innej parze. W innej klinice rodzice godzili się, by ich materiał genetyczny był przekazany do adopcji, jeżeli para się rozstanie lub jedno z nich umrze.
Autorzy raportu podkreślają, że podobnych zapisów w umowach znaleźli aż 229 (przebadano 299 dokumentów). Jak twierdzą – wszystko przez brak standaryzacji umów.
Jak pisze „DGP”, stosowanym przez kliniki zabiegiem marketingowym była dezinformacja w kwestii skuteczności – liczby ciąż w stosunku do liczby zabiegów (brak danych lub zawyżanie skuteczności). Zarzuty dotyczą też kwestii pobierania nasienia. W dwóch ośrodkach nie było specjalnych pomieszczeń przeznaczonych na ten cel, a w połowie placówek oddawało się pojemnik z nasieniem do rąk personelu (tylko w części wprowadzono specjalne śluzy). Autorzy raportu przyznają jednak, że są też ośrodki, w których nasienie można przywieźć z domu czy skorzystać z prezerwatyw, żeby nasienie zostało pobrane przy stosunku.
O ile kobiety bardzo dobrze oceniały opiekę położnych i pielęgniarek, o tyle gorzej kształtują się oceny pracy lekarzy. – Nagrywałam lekarza. Miał średnio pięć minut, nie było czasu na pytania. Dopiero w domu odtwarzałam i próbowałam zrozumieć – mówiła jedna z pacjentek. Problem dotyczy też opieki psychologicznej. W 33 ośrodkach pracowało 29 specjalistów, ale tylko w trzech mieli specjalne gabinety.
W kwestii dawstwa kliniki korzystają często z zagranicznych banków. Autorów monitoringu zaniepokoiło to, że pacjenci nie mieli pojęcia, ile przyrodniego rodzeństwa będą miały ich dzieci. Jak pisze „DGP”, choć w Polsce jest ograniczenie – z tego samego materiału może korzystać od 4 do 10 rodzin, nie wspominano, że kolejne dzieci mogą rodzić się w innych krajach.
Co się tyczy dawstwa komórek, były dozwolone różne modele: od anonimowego po rodzinne. Para też mogła przyprowadzić osobę, która oddałaby komórkę jajową – pisze gazeta. Jednak w jednej z klinik, jak wynikało z opowieści pacjentki, oferowano jej komórki z Ukrainy.
Autorzy monitoringu pozytywnie ocenili dostęp pacjentów do informacji, wyposażenie placówek i liczbę wykwalifikowanych embriologów. Zwiększa się też liczba klinik składających raporty do Sekcji Płodności i Niepłodności przy Polskim Towarzystwie Ginekologicznym.
Zdaniem prof. Rafała Kurzawy, prezesa Sekcji Płodności i Niepłodności Towarzystwa Medycyny Rozrodu, sukcesem jest to, że na początku mimo braku regulacji prawnych udało się w Polsce zorganizować system zapłodnień in vitro. – Powstała specjalizacja endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości, standardy leczenia niepłodności – zaznacza prof. Kurzawa.
Czytaj więcej na gazetaprawna.pl.