Laboratoria mogą wykonać 3 tysiące testów dziennie – zapewniał w poniedziałek minister zdrowia Łukasz Szumowski. A Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek w południe, że w ciągu ostatnich 24 godzin wykonano 1,2 tysiąca testów.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski i premier Mateusz Morawiecki. Fot. KPRM
– Państwa nie działają wystarczająco stanowczo, jeśli chodzi o testy, izolację przypadków oraz śledzenie kontaktów. Najskuteczniejszym środkiem jest przerywanie łańcuchów zakażeń. Musimy wiedzieć, gdzie dochodzi do zakażeń. Nie da się gasić pożaru z zawiązanymi oczami. Mamy proste przesłanie dla wszystkich krajów: testujcie, testujcie, testujcie! – mówił w poniedziałek w Genewie Szef Światowej Organizacji Zdrowia Tedros Adhanom Ghebreyesus.
A w Polsce? W sumie od początku uruchomienia badań w kierunku koronawirusa wykonaliśmy niespełna 7,9 tysiąca testów. To niepokojąca informacja. W mediach społecznościowych lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni, objęci kwarantanną ze względu na kontakt z zakażonymi pacjentami alarmują, że wydłuża się czas oczekiwania na wynik testu – i to w sytuacji, gdy jeśli nie są zakażeni, powinni zameldować się w pracy, na dyżurze.
Portal MP.PL ciągle czeka na odpowiedź Ministerstwa Zdrowia w sprawie możliwości diagnozowania pod kątem koronawirusa dorosłych, hospitalizowanych w oddziałach niezakaźnych z rozpoznanym zapaleniem płuc.
W tym samym czasie na priorytetowy dostęp do diagnostyki mogą liczyć politycy. Nawet, jeśli w optymalnych warunkach, czyli szerokiego dostępu do testów można byłoby zrozumieć „szybką ścieżkę” dla niektórych osób (na czele listy „uprzywilejowanych” powinni z całą pewnością pozostawać pracownicy medyczni!), w sytuacji ciągle ograniczonego dostępu do badań i najwyraźniej niepełnej wydolności laboratoriów podział na „równych” i „równiejszych” jest po prostu skandalem.
Zwłaszcza, że – w przeciwieństwie choćby do lekarzy, pielęgniarek, ratowników – politycy wszystkich opcji z całą pewnością mogą pracować, pozostając w dobrowolnej czy przymusowej kwarantannie. Można zaryzykować stwierdzenie, że ich brak publicznej aktywności może wręcz korzystnie wpłynąć na poziom dobrostanu społeczeństwa.