"Połowa pacjentów nie przeżywa nawet pięciu lat po zawale lub poważnych operacjach kardiologicznych" - pisze sobotnia "Gazeta Polska Codziennie". Powodem jest długie oczekiwanie na rehabilitację, brak konsultacji kardiologicznych, a także lekceważenie zaleceń lekarzy.
Fot. pixabay.com
"Choroby serca i układu krążenia wciąż należą do czołowych zabójców w Polsce. Co roku są przyczyną połowy wszystkich zgonów. Zachorowalność jest wciąż na wysokim poziomie. Dwa razy przekracza unijną średnią" – czytamy w artykule.
Jest to paradoksalne - zauważa profesor Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK) – bo "z porównań międzynarodowych wynika, że w Polsce opieka nad pacjentami hospitalizowanymi z powodu zawału serca należy do najlepszych w krajach OECD".
"Większość szpitali leczy tak, jak powinna" – ocenia profesor Karol Kamiński z Zakładu Medycyny Populacyjnej i Prewencji Chorób Cywilizacyjnych Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, wskazując, że "ryzyko śmierci 12 miesięcy po zakończeniu hospitalizacji wynosi zaledwie 10 proc." "Jednak z roku na rok umiera coraz więcej pacjentów" – alarmuje.
Podobnie pesymistyczną ocenę daje profesor Piotr Jankowski, przewodniczący Komisji promocji Zdrowia przy PTK: "pięć lat po wyjściu ze szpitala nie żyje już co trzeci pacjent kardiologiczny".
W ocenie specjalistów jednym z poważniejszych problemów leczenia w Polsce jest to, że "aż 86 proc. po zawale i wszczepieniu bajpasów po wyjściu ze szpitala nie ma zaplanowanej rehabilitacji. "Ograniczony jest również dostęp do specjalistów" – dodaje "GPC". Zaledwie co czwarty pacjent trafia w trzy miesiące po wyjściu ze szpitala na konsultacje kardiologiczne - pisze.