Gotowi na mobilizację

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Zebrani zgodnie przyznali, że na obietnice i działania ze strony rządu można liczyć tylko pod presją. Jest nacisk, jest niepokój, jest protest – są decyzje – mówi o spotkaniu przedstawicieli organizacji lekarskich dr Jarosław Biliński, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL, członek Naczelnej Rady Lekarskiej.

Dr Jarosław Biliński. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

Małgorzata Solecka: Spotkanie organizacji lekarskich za nami. Powinno paść pytanie o rezultaty, ale zanim do tego przejdziemy, nie sposób nie zapytać o obecność na tym roboczym przecież spotkaniu ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. To było zaplanowane?

Dr Jarosław Biliński: Nie.

Minister tak po prostu przyszedł?

Tak po prostu. Nie ukrywaliśmy ani daty, ani miejsca spotkania. Mówiliśmy o nim otwarcie. I muszę powiedzieć, że do pewnego stopnia z obawami. Wszyscy jesteśmy lekarzami i to nas łączy, ale oczekiwania, możliwości, postulaty lekarzy są różne. Tak jak różna jest natura organizacji skupiających lekarzy.

Pierwszym sygnałem, że w tej różnorodności jest, a na pewno może być jedność było to, że wszyscy, którzy zapowiedzieli obecność, się stawili. Była silna reprezentacja samorządu lekarskiego – zarówno Naczelnej Izby Lekarskiej łącznie z całym Prezydium NRL, Konwent Prezesów ORL, był Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, władze Porozumienia Rezydentów OZZL, Federacja Porozumienie Zielonogórskie i Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia.

Drugim znakiem jedności była jednomyślność – przedstawiciele wszystkich lekarskich organizacji zgodnie stwierdzili, że kryzys w ochronie zdrowia nie tylko jest faktem, ale wręcz postępuje.

Nie ma efektu „dobrej zmiany”?

Dla nas to jest bolesny paradoks. W lutym, gdy podpisywaliśmy porozumienie z ministrem zdrowia, naprawdę wierzyliśmy w nowe otwarcie. Tymczasem to porozumienie, które było dla nas wręcz epokowym wydarzeniem, nie jest realizowane. Nie jest realizowane tak, jak tego oczekiwaliśmy. Ustawa jest spóźniona, znalazły się w niej zapisy wypaczające sens naszych ustaleń z ministrem. Pracodawcy zmagają się z narastającym kryzysem kadrowym i co gorsza – nie ma widoków na jakieś sensowne zmiany. Poza tymi, które musieliśmy dosłownie wydzierać.

Pan mówi, że porozumienie nie jest realizowane, a minister ocenia, że jest. Mówił o tym we wtorek dziennikarzom. Na spotkaniu w środę też to powtórzył?

Oczywiście. I to w jakim momencie. Na początku naszych obrad zgodnie stwierdziliśmy, że w ustawie o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, którą dostał do podpisu Prezydent RP, jest wiele istotnych odstępstw od treści porozumienia. Na sali nie brakowało głosów, że to przejaw ignorowania naszego środowiska, arogancji władzy. I kiedy już mieliśmy przechodzić do dyskusji nad tym, jak powinniśmy zareagować, jakie kroki podjąć – na salę wszedł prof. Łukasz Szumowski.

Konsternacja?

Po naszej stronie na pewno. Ze strony ministra to dość jasny sygnał, że sytuacja w ochronie zdrowia jest trudna. Że trzeba za wszelką cenę szukać możliwości rozbrojenia ewentualnych działań, żeby minimalizować zagrożenie protestem. Bo co będzie, jeśli organizacje lekarskie zewrą szyki i rozpoczną wspólną ofensywę?

Minister stanął przed kolegami lekarzami i…

… zaprezentował pakiet interpretacji budzących wątpliwości zapisów ustawy. Wyjaśnień do zgłaszanych przez nas punktów spornych. Usłyszeliśmy wiele zapewnień – jak choćby to, że minister chciałby, by docelowo wszyscy specjaliści, również ci, którzy pracują w opiece ambulatoryjnej, mogli zarabiać 6750 zł brutto.

Minister odpowiadał na pytania z sali – między innymi o to, kiedy ustawa zostanie podpisana przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Zapewnił, że może nawet w środę, co zresztą wieczorem się potwierdziło. Lekarze pytali, czy zapis o zakazie konkurencji jest świadomym zabiegiem mającym na celu zamykanie małych szpitali. Usłyszeliśmy, że resort zdrowia z powodów politycznych nigdy takiego celu by nie postawił. Padło pytanie, czy ministerstwo ma pieniądze na kampanię edukacyjną dotyczącą systemu ochrony zdrowia, bez której trudno sobie wyobrazić sens narodowej debaty prowadzonej pod egidą resortu. Usłyszeliśmy, że pieniądze są, a jeśli mamy pomysły, jak taka kampania miałaby przebiegać, możemy się z nimi zgłosić.

Jednym słowem, mnóstwo dobrej woli.

Tak. Było widać dobrą wolę, chęć ustaleń, współpracy. W imię spokoju. To nasza interpretacja. Bo wielu starszych kolegów, którzy niejeden bój z politykami mają za sobą, mówiło w kuluarach, że minister przyszedł, żeby osobiście sprawdzić ewentualną siłę rażenia lekarskiej ofensywy. Czy rezydenci nie przesadzali mówiąc o konsolidacji środowiska. I gdy zobaczył, że ani trochę, bo na spotkanie stawiły się wszystkie organizacje i widać było determinację, zrozumiał powagę sytuacji.

Minister dość krótko z nami rozmawiał bo musiał wyjść z powodu spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim, miał też wiele zajęć związanych z rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. My z kolei wróciliśmy do porządku obrad.

Jakie są wnioski?

Dalekie od optymizmu. Analizując realizację, czy też brak realizacji, lutowego porozumienia, zebrani zgodnie przychylili się do wniosku, że na obietnice i działania ze strony rządu można liczyć tylko pod presją. Jest nacisk, jest niepokój, jest protest – są decyzje. Kiedy protesty się wyciszają, kiedy wchodzimy w fazę rozmów, oczekiwania na wprowadzenie ustaleń w życie, determinacja po stronie polityków słabnie. Wracamy na stare tory, które prowadzą donikąd. A raczej – do kompletnego rozpadu systemu.

To nie są puste słowa. Wysłuchaliśmy na przykład wystąpienia dr. Adama Kozierkiewicza, który zwrócił uwagę, że w ustawie budżetowej nie ma śladu dodatkowych pieniędzy na ochronę zdrowia. A powinny być. Z jego wyliczeń wynika, że w tym roku system powinien być zasilony kwotą 4 miliardów złotych, a w przyszłym – 9 miliardów złotych, by ustawa 6 proc. PKB została zrealizowana. I to mimo wyższej ściągalności składki. Ani w obecnej ustawie budżetowej, ani w planach na następny rok, przynajmniej na razie, nie ma dodatkowych pieniędzy na ochronę zdrowia.

Jeszcze przed wakacjami była mowa o tym, że w tym roku ustawa zostanie zrealizowana wyłącznie dzięki lepszej ściągalności składki zdrowotnej.

Problem w tym, że przekonamy się o tym tak naprawdę dopiero za rok! W styczniu będziemy mogli wstępnie oszacować środki wydane w 2018 roku na ochronę zdrowia, ale dopiero w lipcu poznamy wartość PKB.

Co się stanie, gdy się okaże, że jednak ustawa nie została zrealizowana? Że zabrakło tych dwóch, trzech, może czterech miliardów z budżetu? Czy to będzie oznaczało, że rząd złamał nie tylko obietnicę daną pracownikom medycznym, którzy walczą od lat o wzrost nakładów, ale przede wszystkim obietnicę daną pacjentom?

Mogę tylko zapewnić, że nikt na spotkaniu nie miał wątpliwości: musimy bacznie obserwować, pilnować wyliczeń. A gdy się okaże, że ustawa została w tym punkcie złamana, musimy być gotowi na naprawdę mocną, wręcz dramatycznie mocną reakcję.

Jakie są pozostałe ustalenia ze spotkania?

O wielu szczegółach jest jeszcze za wcześnie mówić. Ale mogę powiedzieć, że zamierzamy, jako środowisko, zacząć tak oddziaływać na polityków, na wszystkie siły polityczne, by za rok – podczas kampanii parlamentarnej – wszystkie liczące się partie polityczne szły do walki o głosy wyborców z ochroną zdrowia na sztandarach.

To wymaga edukacji – nie tylko polityków, ale też społeczeństwa. I widzimy, że najprawdopodobniej to my będziemy musieli wziąć na siebie ciężar takiej kampanii społecznej.

Dużym wyzwaniem będzie bieżący monitoring zapisów porozumienia. Jeśli rząd nie będzie go realizował, albo jeśli się okaże, że na jakiś fragment porozumienia zabraknie pieniędzy, bo ktoś źle oszacował jego koszty, jeśli w końcu okaże się, że „narodowa debata o zdrowiu” zakończy się niczym, bo nie będzie dobrego i spójnego programu zmian w zdrowiu – będziemy musieli się jeszcze raz zmobilizować. Jednym słowem – będzie się działo.

Rozmawiała Małgorzata Solecka

02.08.2018
Zobacz także
  • Ile, według PiS, powinien zarabiać lekarz
  • Szumowski: staram się reagować na postulaty wszystkich grup zawodowych
  • Widmo protestu
  • "Bez lekarzy emerytów system by się zawalił"
  • Czas na czyny, nie deklaracje
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta