Skutki ustawy o zwiększeniu nakładów publicznych na zdrowie do 6 proc. PKB w najbliższych dwóch latach nie będą znaczące – ocenił Andrzej Jacyna, p.o. prezesa NFZ. Do tej pory przedstawiciele rządu twierdzili, że ustawa zacznie działać już od tego roku, a pieniędzy na pewno będzie przybywać.
P.o. prezesa NFZ Andrzej Jacyna. Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Andrzej Jacyna w trakcie konferencji „Priorytety 2018” jasno stwierdził, że ani w tym, ani w przyszłym roku nie można oczekiwać znaczącego wzrostu finansowania zdrowia, wynikającego wprost z uchwalonej ustawy. „MP” zwracała na to uwagę od dłuższego czasu, ponieważ brak dodatkowych pieniędzy w systemie wobec rosnących kosztów funkcjonowania placówek medycznych – choćby realizacja ustawy o płacach minimalnych pracowników medycznych, ale również ogólnych przepisów dotyczących wynagrodzeń (płaca minimalna, minimalna stawka godzinowa) – to poważne zagrożenie dla całego systemu.
– Większe pieniądze pojawią się w systemie w 2020 roku i najbliższe dwa lata powinniśmy poświęcić na to, by dobrze przygotować system do ich wydania – stwierdził Jacyna.
Oczywiście nie oznacza to, że ilość pieniędzy w systemie się nie zwiększy w tym i w przyszłym roku – będzie to jednak przyrost niewielki, porównywalny z tym, jaki ochrona zdrowia odczuła w ostatnim roku, dzięki lepszemu spływowi składki zdrowotnej i dotacjom z budżetu.
Były już minister zdrowia Konstanty Radziwiłł z jednej strony zapewniał, że już w 2018 roku pieniędzy w systemie „może być więcej” (może, bo w ustawie zapisano niższy odsetek PKB niż na zdrowie zostało przeznaczone w 2017 roku), z drugiej – przez perspektywę braku dodatkowych środków miał związane ręce choćby w negocjacjach z przedstawicielami rezydentów. Po nominacji dla nowego ministra, Łukasza Szumowskiego, wielu ekspertów w komentarzach zwracało uwagę, że sytuacja nie zmieni się ani na jotę, jeśli minister Szumowski nie dostał gwarancji, że pieniędzy zacznie przybywać szybciej. Czyli – realnie – już od tego roku.
Jacyna: będą zmiany ws. sieci szpitali
Podczas sesji poświęconej sieci szpitali prezes NFZ zapowiedział, że Fundusz i ministerstwo zdrowia pracują nad zmianami w przepisach o sieci. Co prawda podsumowanie pierwszego kwartału będzie znane prawdopodobnie dopiero w marcu, ale Fundusz pracuje nad zmianami w systemie zabezpieczenia, które mają wejść w życie od 1 lipca. Być może będą to zmiany nie tylko na poziomie rozporządzeń, ale również ustawy.
Szczegółów – brak, natomiast poważnie wybrzmiały głosy dyrektorów i ekspertów, oceniających pierwsze miesiące sieci. Większość zaproszonych do dyskusji, reprezentujących szpitale różnego szczebla, podkreślała, że nie kwestionuje samych założeń sieci szpitali. Największym plusem sieci, z punktu widzenia szpitali, które się w niej znalazły jest to, że nie muszą startować w konkursach i praktycznie mają zagwarantowany kontrakt – i to w perspektywie dłuższej niż cztery lata, bo do systemu (w obecnym kształcie) nowym świadczeniodawcom wejść będzie niezwykle trudno.
Część dyrektorów otwarcie przyznała, że obecne przepisy dotyczące ryczałtu powodują, że polityka szpitali w zakresie nadwykonań świadczeń niezwykle się usztywniła. Powód? Świadczenia objęte ryczałtem nie będą mogły być wykazywane jako nadwykonania, zaś szpital, który będzie leczył pacjentów jak dotychczas i w znaczący sposób przekroczy wysokość ryczałtu, otrzyma dodatkowe środki, ale zupełnie nieodpowiadające poniesionym kosztom.
Na konferencji nie padały apele o wycofanie się z ryczałtowego finansowania, ale o takie zmiany, które nie będą powodować problemów i dla szpitali, i dla pacjentów. Na przykład o wyłączenie z ryczałtowego finansowania oddziałów intensywnej opieki medycznej, na których koszty są ogromne, więc szpitale chroniąc się przed szybkim wyczerpaniem ryczałtu już w tej chwili są skłonne ograniczać liczbę przyjęć pacjentów.