Rząd przeznaczy w 2018 r. 1,79 mld zł na wynagrodzenia dla lekarzy rezydentów i stażystów. To o 40 proc. więcej, niż wydatkowano na ten cel za czasów naszych poprzedników – przypominał podczas debaty o proteście głodowym rezydentów minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Od opozycji zdrowia usłyszał, że jest największym szkodnikiem w ochronie zdrowia, nieudolnym ministrem i powinien podać się do dymisji.
Fot. Krzysztof Białoskórski / sejm.gov.pl
Natomiast od posłanki PiS rezydenci usłyszeli: - Niech jadą! (w odniesieniu do słów, że jeśli młodzi lekarze nie odczują realnej poprawy swoich zarobków i sytuacji w systemie, wyjadą za granicę).
O udzielenie przez rząd informacji na temat protestu rezydentów wnioskował Bartosz Arłukowicz, przewodniczący Komisji Zdrowia. I to on rozpoczął przed południem dyskusję na temat sytuacji rezydentów i działań Ministerstwa Zdrowia i całego rządu na rzecz rozwiązania problemu.
Arłukowicz przypomniał, że wbrew temu, co twierdzą politycy PiS, za rządów Platformy płace rezydentów rosły, zaś w 2015 roku w sposób radykalny została zwiększona liczba rezydentur – do poziomu 7 tysięcy. Podkreślał, że teraz czas na kolejne decyzje, a problemem jest to, że nie ma komu ich podjąć. - Rezydenci są zapraszani do pani premier na rozmowę. Dostają propozycję, której zaakceptować nie mogą. Strajk rusza na nowo. Żądamy posiedzenia rządu w tej sprawie, minister zdrowia abdykuje, pani premier jest osobą całkowicie bezradną – mówił. – Pan szkodzi systemowi zdrowia. Pan jest największym szkodnikiem systemu ochrony zdrowia, jako najbardziej bezradny minister zdrowia w ostatnich 25 latach – zwrócił się bezpośrednio do Konstantego Radziwiłła. Szef Komisji Zdrowia wypomniał również ministrowi bierność w czasie ubiegłorocznego protestu pielęgniarek z CZD. – W ósmym dniu strajku minister Radziwiłł mówił, że jeśli będzie potrzebny, to przyjedzie. W czternastym dniu mówił, że pielęgniarki przekroczyły granice etyki zawodowej. Nie można było zmusić ministra, by zakończył protest – przypominał.
Radziwiłł: rezydenci protestują jeden dzień
Bezpośrednio po Arłukowiczu głos zabrał Konstanty Radziwiłł. – Proponujemy każdemu rezydentowi, który rozpocznie jedną z rzadkich specjalizacji, 1200 zł dodatku motywacyjnego miesięcznie. Będzie to zagwarantowanie bezpieczeństwa pacjentom i skrócenie czasu oczekiwania do specjalistów – stwierdził minister, odpierając zarzut, że rząd pozostaje głuchy na postulaty rezydentów. – Co drugi lekarz rozpoczynający rezydenturę od jesieni będzie dostawał o 1300 zł, a w przyszłym roku o 1450 zł więcej niż teraz. To nie są symboliczne podwyżki. Rząd przeznaczy w 2018 r. 1,79 mld zł na wynagrodzenia dla lekarzy rezydentów i stażystów. To o 40 proc. więcej niż wydatkowano na ten cel za czasów naszych poprzedników – podkreślił szef resortu zdrowia.
Radziwiłł udowadniał, że rząd realizuje dwa najważniejsze postulaty rezydentów: gwarantuje im stopniowe podwyżki i zapewnia wzrost nakładów na ochronę zdrowia. – Koronnym postulatem są podwyżki wynagrodzeń. Propozycja podwyżek z mojej strony: każdy lekarz rezydent może liczyć na stopniowe podwyżki, które będą realizowane do 2021 r. Nie będzie lekarza rezydenta, który zarabiałby mniej niż ok. 5225 zł. To o ponad 2 tysiące więcej, niż teraz – mówił minister zdrowia.
Minister zdrowia podkreślał, że nakłady na ochronę zdrowia również rosną (w tym roku mają przekroczyć 4,7 proc. PKB, kolejne miliardy złotych są już zaplanowane na 2018 rok) i będą rosnąć, bo rząd przyjmie wkrótce ustawę gwarantującą wzrost do 6 proc. PKB w ciągu ośmiu lat.
Arłukowiczowi zarzucił kłamstwo – m.in. w sprawie braku aktywności wobec rezydentów i ich postulatów. – Nie abdykujemy ze swojej roli. Oprócz bałaganu w służbie zdrowia, który nam państwo zostawili, jest wiele trupów w szafie. Widać to po stercie papierów, którą dostaję codziennie na swoje biurko – stwierdził Radziwiłł, który jednak sam „delikatnie” minął się z prawdą: – Protest rezydentów trwa jeden dzień – stwierdził w pewnej chwili, choć faktycznie lekarze prowadzą protest od 2 października, a w środę jedynie zawiesili go na kilka godzin, by spotkać się z premier Beatą Szydło.
Posłanka PiS: Niech jadą!
Po wystąpieniu ministra przyszła pora na pytania posłów: do głosu zapisało się niemal 60 parlamentarzystów. Wystąpienia były krótkie i tylko część rzeczywiście zawierała pytania – co jest zgodne z regulaminem. Pytania opozycji i posłów wspierających rząd były zresztą bardzo podobne. Parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości pytali ministra Radziwiłła, jakie „dziedzictwo” przejął po poprzednich rządach w ochronie zdrowia i co rząd zrobił, robi i będzie robić, by w tej dziedzinie również nastąpiła „dobra zmiana”. Opozycja – przeciwnie. Koncentrowała się na pytaniach, dlaczego jest tak źle, choć rząd zapewnia o doskonałej sytuacji finansów publicznych i czy i kiedy minister zdrowia poda się do dymisji.
Były też pytania, dlaczego rząd mówi, że nie ma środków na podwyżki dla lekarzy i innych pracowników służby zdrowia, skoro setki milionów złotych wydaje lekką ręką na inne cele. – Budżet na armię jest „przegięty”. Tam marnują się miliardy złotych – stwierdził w pewnym momencie poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski, podkreślając, że dla bezpieczeństwa kraju zdrowie obywateli ma znaczenie pierwszorzędne. Padały pytania o zarobki „misiewiczów” – w spółkach Skarbu Państwa, w urzędach, również w ministerstwach. Zestawiano pensje byłej szefowej Kancelarii Prezydenta Małgorzaty Sadurskiej (PZU, 90 tysięcy złotych miesięcznie, „normalna pensja” według wypowiedzi Marka Suskiego sprzed kilku miesięcy) z tym, ile zarabia lekarz.
Dyskusja była jednak o tyle przewidywalna i przez to mało znacząca, co – gorąca. Wszystko za sprawą Józefy Hrynkiewicz (PiS). Posłanka, znana ze swojej niechęci do lekarzy (której nieraz dawała wyraz na posiedzeniach Komisji Zdrowia, oskarżając młodych adeptów medycyny o braki w wykształceniu zagrażające pacjentom), w pewnym momencie z ław poselskich krzyknęła: „Niech jadą!” – komentując na gorąco słowa, że jeśli młodzi lekarze nie odczują realnej poprawy swoich zarobków i sytuacji w systemie, wyjadą za granicę.
Posłowie opozycji zgodnie zaczęli żądać przeprosin dla młodych lekarzy, których przedstawiciele przysłuchiwali się debacie z galerii dla publiczności. – W 1968 roku część obywateli naszego kraju również usłyszała od rządzących: „Niech wyjeżdżają!” Do takich tradycji nawiązujecie! – oburzał się Cezary Grabarczyk (PO). W pewnym momencie posłanka Hrynkiewicz rzeczywiście podeszła do mównicy, ale przeprosiny nie padły. Poprosiła jedynie ministra zdrowia, by odpowiedział, czy lekarze jak wszyscy inni obywatele mają prawo swobodnego wyboru miejsca zamieszkania i pracy w obrębie Unii Europejskiej. Sytuację próbowali ratować inni posłowie partii rządzącej, zwracając się bezpośrednio do młodych lekarzy. – Nie wyjeżdżajcie! Jesteście nam potrzebni! – mówiła Anna Cicholska (PiS).
Na zakończenie dyskusji Konstanty Radziwiłł stwierdził, że została ona zdominowana przez mowę nienawiści. Zaapelował też do rezydentów o rozsądek i powrót do dialogu.