Mamy mało pieniędzy i źle je wydajemy

Małgorzata Solecka
Kurier MP

– Od lat prawie każda decyzja Ministerstwa Zdrowia powoduje, że z przepastnych szaf resortu wypada jakiś trup. To efekt braku sensownej, dobrze zaplanowanej polityki zdrowotnej – mówi dr Marcin Kautsch, ekspert ds. zarządzania w ochronie zdrowia, z którym rozmawiamy o planowanej decyzji resortu zdrowia w sprawie rezygnacji z wymogu dostosowania szpitali do warunków sanitarnych i pobytowych.

Dr Marcin Kautsch. Fot. arch. wł.

Małgorzata Solecka: Ministerstwo Zdrowia wycofuje z ustawy o działalności leczniczej termin dostosowania szpitali do warunków sanitarnych i pobytowych. Placówki miały mieć na to czas do końca 2017 roku, już od jakiegoś czasu było wiadome, że znaczna część z nich nie jest w stanie dotrzymać terminu. Jednak decyzja resortu dziwi nawet samych zainteresowanych.

Marcin Kautsch: Historia rozporządzeń, aktów prawnych dotyczących warunków udzielania świadczeń w szpitalach sięga początku lat 90. Można powiedzieć, że od ponad dwóch dekad decydenci grożą palcem zarządzającym szpitalami i ich właścicielom, ale nic z tego nie wynika. Gdy zbliża się termin, gdy trzeba podjąć decyzję, gdy konieczne jest powiedzenie „B”, skoro powiedziało się „A” – wszystko się rozmywa i zostaje, jak było. Z tego punktu widzenia decyzja ministerstwa nie oznacza niczego nowego, niczego zaskakującego.

Niedawno mówił Pan, że w Polsce znaczną część szpitali można byłoby pozamykać bez żadnego uszczerbku dla dostępności opieki szpitalnej dla pacjentów. Rok temu podczas Krajowego Zjazdu Lekarzy minister Konstanty Radziwiłł też mówił o konieczności zamykania czy też wygaszania oddziałów szpitalnych a nawet całych szpitali w kontekście właśnie opublikowanych map potrzeb zdrowotnych w zakresie lecznictwa szpitalnego. Pewne nadzieje wiązano właśnie z upływającym w końcówce roku terminem na spełnienie standardów.

Jedna piąta, ba – może nawet i jedna trzecia szpitali, czy też łóżek szpitalnych mogłaby przestać funkcjonować z dnia na dzień, a pacjenci nie odczuliby pogorszenia w dostępie do opieki szpitalnej. Proszę pamiętać, że w dyskusjach nad systemem ochrony zdrowia zakłada się obłożenie łóżek na poziomie 85 proc., a średnie obłożenie łóżek w polskim szpitalu wynosi ok. 65-66 proc. Dramatycznie mało, i to też przekłada się od razu na kondycję finansową wielu szpitali.

Biorąc pod uwagę, że są szpitale, w których to obłożenie jest pełne czy niemal pełne, w ilu szpitalach wynosi ono mniej niż 50 proc.?

Średnia nie bierze się z niczego, ale to, gdzie to obłożenie jest niskie, należy sprawdzać na poziomie szpitali. Utrzymujemy rozrośniętą bazę szpitalną. Wpychamy do szpitali ludzi, którzy nigdy nie powinni być tam leczeni, bo mogliby być zaopatrzeni w inny sposób. To polityka nieefektywna, wręcz – chora. Mamy niezbyt wiele pieniędzy na ochronę zdrowia i wydajemy w absurdalnie rozrzutny sposób. Wolimy utrzymywać puste łóżka, łóżka znajdujące się w szpitalach, które powinny być zamknięte. I narzekamy, że mamy za mało pieniędzy w ochronę zdrowia.

Jest jednak problem – wiele szpitali, które kwalifikują się do zamknięcia, to szpitale powiatowe: za małe, za słabe by się utrzymać. I w tych minimum 20 proc. szpitali do zamknięcia znalazłyby się zapewne przede wszystkim one, co w oczywisty sposób zaburzyłoby dostępność wielu pacjentów do leczenia szpitalnego. Tymczasem szpitale w największych miastach – Warszawa, Kraków, konurbacja śląska – których jest za dużo, i to one powinny być zlikwidowane, zapewne nie musiałyby się obawiać tego, że ktoś będzie chciał je zamknąć. W samym Krakowie można byłoby, patrząc tylko na liczbę łóżek oczywiście, zamknąć szpitale odpowiadające wielkością Szpitalowi Uniwersyteckiemu – 1,3 tysiąca łóżek. A w Krakowie obłożenie łóżek szpitalnych jest zdecydowanie wyższe, niż średnia krajowa. Taka jest skala przerostu bazy szpitalnej.

Część szpitali dostosowała się do wymogów sanitarnych, jakie miały być egzekwowane. Nie dostaną jednak bonusu w postaci wyższego kontraktu w związku z tym, że sąsiedni szpital miałby zostać zamknięty, bo zniknęło zagrożenie likwidacji tego, który nie spełnia norm z rozporządzenia.

Niestety, tak się stanie. W latach 90. decydenci mówili szpitalom, że nie mogą się zadłużać. A gdy przychodziło co do czego, zawsze pieniądze na oddłużanie się znajdowały – przynajmniej do czasu, do początków XXI wieku. Trzy, cztery razy oddłużano szpitale. I premię dostawały te placówki, które nie przejmowały się rygorami finansowymi, koniecznością zbilansowania budżetu etc. Te, które się starały gospodarować racjonalnie – nic z tego nie miały. To jest absurdalne, ale historia właśnie się powtarza, bo nie nagradzamy wysiłku tylko zaniechanie.

Ale z czego to wszystko wynika? Od lat każda czy też prawie każda decyzja Ministerstwa Zdrowia powoduje, że z przepastnych szaf resortu wypada jakiś trup. To efekt braku sensownej, dobrze zaplanowanej polityki zdrowotnej...

...opartej na faktach, a nie na przekonaniach?

Właśnie tak. I zamiast długofalowej polityki mamy permanentne gaszenie pożarów, łatanie dziur – jakkolwiek by to nazwać. Przez ostatnich kilkanaście miesięcy rząd pokazał, że w tym zakresie nie ma żadnej „dobrej zmiany”. W ochronie zdrowia można powiedzieć wręcz, że jest fatalnie. Nie wystarczy obiecać ludziom złote góry, szukać kozła ofiarnego w postaci NFZ-u.

Rzeczywistość zwykle szybko weryfikuje takie obietnice. Ale w kontekście spodziewanych problemów z uzyskaniem większej ilości pieniędzy na ochronę zdrowia, o czym informowaliśmy w ostatnich dniach, tym dziwniejsze jest to, że minister zdrowia nie chce skorzystać – w racjonalny sposób oczywiście – z tej brzytwy, jaką stanowi termin 31 grudnia 2017 roku na dostosowanie szpitali do wymogów sanitarnych i pobytowych. Oczywiście, nie można z dnia na dzień zamknąć połowy szpitali. Ale przecież można było opracować jakieś rozwiązanie pośrednie. Zamknięcie nawet kilkunastu procent jednostek, będących w najgorszym stanie, byłoby z punktu widzenia finansów systemu ogromną ulgą. Część pieniędzy mogłaby trafić do innych szpitali, część – do lecznictwa ambulatoryjnego, zwłaszcza specjalistycznego.

Zupełnie niezrozumiałe jest to, że minister zdrowia, który powinien stać na straży wysokich standardów i wysokiej jakości świadczeń zdrowotnych, podpisuje się pod maksymą „jakoś tam będzie”. Pamiętajmy, że złe warunki sanitarne, nawet kiepskie warunki pobytowe wprost przekładają się na wyższą śmiertelność pacjentów. W krajach rozwiniętych naprawdę przywiązuje się wagę do tego, że szpital nie powinien działać dłużej niż 30-40 lat. Szpitale po tym okresie czasu są wyburzane, a działalność przenoszona do nowych budynków. Właśnie ze względu na bezpieczeństwo sanitarne, epidemiologiczne.

Jeśli do tego dodamy, że polscy lekarze czy też szerzej – polski personel medyczny zatrudniony w szpitalach – należy do najbardziej zapracowanych na świecie, co natychmiast przekłada się na jakość opieki nad pacjentem, naprawdę są powody do obaw.

Niektórzy obawiają się, że likwidacja szpitali oznaczać będzie bezrobocie. Oczywiście, ono może dotyczyć pracowników niemedycznych, jeśli szpital jest największym albo jedynym dużym pracodawcą w okolicy. Ale pracownikom medycznym, zwłaszcza pielęgniarkom i lekarzom, żadne bezrobocie nie groziłoby. A zmniejszając liczbę szpitali jednocześnie poprawilibyśmy nie tylko wskaźniki, ale realną opiekę nad pacjentami w pozostałych szpitalach.

Rozmawiała Małgorzata Solecka

01.05.2017
Zobacz także
  • System, który daje nadzieję
  • System ochrony chorób
  • Stymulacja zmian czy konserwacja systemu?
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta