Dwie trzecie Polaków negatywnie ocenia pracę NFZ – podaje CBOS. Notowania Funduszu są bez wątpienia wypadkową ocen, jakie wystawiamy jako społeczeństwo całemu systemowi ochrony zdrowia. NFZ, dysponujący miliardami złotych ze składek, odpowiada za wszystko złe, co spotyka Polaków w przychodniach i szpitalach. A jeszcze bardziej za to, o czym codziennie słyszą.
Centrala NFZ. Fot. Przemysław Wierzchowski / Agencja Gazeta
Również, a może przede wszystkim – od polityków, w tym od ministra zdrowia. Od dwóch niemal lat (licząc czas intensywnej kampanii wyborczej 2015 roku) Polacy słyszą, że likwidacja NFZ uzdrowi polski system ochrony zdrowia. Znikną nierówności, kolejki do lekarzy rozwieją się jak zły sen. Nic dziwnego, że Fundusz jawi się opinii publicznej jak czarny charakter. I dziw bierze, że aż co czwarty Polak ocenia działanie tej złowieszczej instytucji pozytywnie.
Historia nie jest nauczycielką życia. Na pewno nie dla polityków. W latach 2000-2001 taką samą kampanię, opartą na identycznych przesłankach, prowadzili przeciw kasom chorych politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Z pomocą mediów – przede wszystkim publicznych, zdominowanych wówczas przez nieprzychylne rządowi Jerzego Buzka środowisko lewicy. Kasy chorych były winne wszelkiemu złu. Zniknęły. A nieprawidłowości w systemie – pozostały. Nie kasy chorych były im winne, tylko złe przepisy, drastycznie niskie finansowanie. I przede wszystkim – przekraczający wszystkie granice zdrowego rozsądku populizm polityków, którzy ani nie chcą, ani nie potrafią powiedzieć społeczeństwu prawdy: że nie wszystko się należy „za darmo”, że bez większych pieniędzy na zdrowie nie za dziesięć czy piętnaście lat, ale „tu i teraz” nie będzie ani krótszych kolejek, ani bardziej uprzejmych lekarzy, ani troskliwych pielęgniarek.
Łatwo oskarżać NFZ o bezduszność. O to, że pracują „w pałacach”, a nie chcą płacić za leczenie dzieci za granicą (ulubiony motyw hejtu pod adresem urzędników Funduszu). Mało kto pamięta, że na administrację publiczny płatnik wydaje promil swoich przychodów. Że powinien znacznie więcej, by mieć większą skuteczność – chociażby w obszarze kontroli. Co niekoniecznie oznacza oczywiście budowanie marmurowych siedzib. Które nota bene nie znikną wraz z likwidacją Funduszu.
Minister zdrowia planuje typową operację mydlenia oczu – NFZ będzie, jakoby go nie było. Z nowym szyldem, częściowo nowymi ludźmi, bo ci, którzy teraz pracują, za kilka miesięcy pewnie będą mieć dość roli zderzaków, amortyzujących niezadowolenie z jednej strony polityków, z drugiej – obywateli.