Choć od ponad trzech miesięcy samorządy lokalne mogą kupować świadczenia medyczne dla mieszkańców, to tego nie robią. Brakuje im pieniędzy i kadr do zarządzania nowym zadaniem. I przekonania do jego sensowności – donosi „DGP”.
Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta
Nowelizacja ustawy o działalności leczniczej obowiązująca od 15 lipca umożliwiła kupowanie świadczeń medycznych przez samorządy. Założenie było takie: jeśli w mieście bądź powiecie szpitalowi kończy się kontrakt na operacje czy limit wizyt w przychodni, lokalne władze będą mogły dorzucić pieniędzy od siebie i w ten sposób skrócić kolejki.
Spośród 30 samorządów, od których „DGP” uzyskał informacje, ani jeden nie zaczął kupować świadczeń i żaden nie ma tego w planach na przyszły rok. – Ze wstępnych analiz wynika, że nie ma możliwości finansowania świadczeń zdrowotnych z kasy województwa, ponieważ będzie to skutkować wzrostem zadłużenia oraz koniecznością ograniczania wydatków bieżących w innych obszarach, np. kultury, przewozów kolejowych, utrzymania dróg – wyjaśnia Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego.
– Urząd jest obecnie nieprzygotowany do zawierania, rozliczania oraz przetwarzania danych dotyczących umów zawartych ze świadczeniodawcami – zwraca uwagę Ewa Gonciarz z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego. Zdaniem samorządowców zarządzanie nowym zadaniem wymagałoby zatrudnienia dodatkowych, wykwalifikowanych kadr.
Samorządy uważają też, że zmiany są niezgodne z konstytucją – m.in. dlatego, że rząd daje im nowe zadanie do wykonania, ale nie przekazuje na nie środków. Ponadto są sprzeczne z zapisem, że dostęp do publicznej służby zdrowia odbywa się na równych zasadach.