Projekt nowelizacji ustawy o działalności leczniczej przewiduje odejście od obowiązku posiadania umowy ubezpieczenia od zdarzeń medycznych. Ubezpieczenie to jest związane z wprowadzoną od dnia 1 stycznia 2012 r. możliwością postępowania przed wojewódzkimi komisjami orzekającymi o zdarzeniach medycznych. Obowiązek ubezpieczenia był kilkakrotnie przesuwany w czasie - ostatnio do 1 stycznia 2017 r.
Fot. iStock
Od początku obowiązywania tych przepisów szpitale napotkały trudności z zawieraniem umów ubezpieczenia, przede wszystkim w wyniku ograniczonej oferty rynku usług ubezpieczeniowych. Powoduje to bardzo wysokie koszty polis, stanowiące duże obciążenie dla budżetów lecznic.
W efekcie na wykupienie ubezpiecznia zdecydowało się zaledwie kilka placówek w Polsce. W 2015 r. było ich 7, m.in. stołeczny Wojskowy Instytut Medyczny, Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 2 Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie czy Szpital Specjalistyczny w Dąbrowie Górniczej.
– Duży szpital onkologiczny musi się zabezpieczyć przed procesem. Ja dzięki takiemu ubezpieczeniu nie musiałem się angażować w sprawy pozwów o odszkodowania, których było kilka – mówi dr Zbigniew Pawłowicz, poseł PO, a do niedawna wieloletni dyrektor bydgoskiego Centrum Onkologii.
– To dobry ruch, że podmiotom medycznym daje się swobodę wyboru. Zarząd szpitala jest w stanie ocenić ryzyko zdarzeń niepożądanych i na podstawie analiz zdecydować, czy wystarczy mu samo OC. Kilkaset tysięcy złotych, jakie rocznie przeznacza się na ubezpieczenie, może nigdy nie zostać wykorzystane – tłumaczy dr Przemysław Sielicki, dyrektor stołecznego Szpitala Bródnowskiego.
- Obecnie taką polisę ma tylko jeden szpital. Ubezpieczenia miały być źródłem pieniędzy na prostą i szybką pomoc m.in. ofiarom zdarzeń medycznych. Miały służyć finansowaniu odszkodowań ustalonych na poziomie wojewódzkich komisji orzekających. Ale w komisjach stawki odszkodowań proponowane przez szpitale są zwykle tak niskie, że sprawy i tak trafiają do sądów - przyznaje wiceminister zdrowia Piotr Warczyński.