Marek Belka, prezes NBP, b. premier i minister finansów, stwierdził, że nie da się zreformować ochrony zdrowia bez wprowadzenia współpłacenia przez pacjentów oraz ubezpieczeń dodatkowych. - We wszystkich systemach, w których korzystałem z ochrony zdrowia, takie rozwiązania funkcjonowały - powiedział Belka 28 stycznia podczas konferencji z okazji piętnastolecia Polskiej Unii Onkologii.
Prezes NBP Marek Belka i wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda. Fot. Sławomir Kamiński i Krzysztof Karolczyk / Agencja Gazeta
Łanda odpowiadał, że współpłacenie ma sens wtedy, gdy "ogranicza ryzyko nadużywania świadczeń i hazardu moralnego", szczególnie istotnego w systemie fee-for-service, czyli wtedy gdy platnik finansuje każde pojedyncze badanie lub świadczenie. Pojawia się jednak pytanie, czy taką rolę pełnią niewielkie dopłaty, np. 10 zł, do każdej wizyty u lekarza. - W Czechach, gdzie takie rozwiazanie wprowadzono, było ono skuteczne tylko w pierwszym roku działania przepisów. Faktycznie, nadmierne wizyty zostały ograniczone. Ale już po roku wszystko wróciło do normy, a rząd poniósł dotkliwe konsekwencje polityczne wprowadzenia dopłat - mówił Łanda.
Jego zdaniem kontrowersje dotyczą też ubezpieczeń dodatkowych. - W tej chwili pacjenci wydają pieniądze na ograniczenie ryzyka kolejek, w tym obszarze można by wprowdzić ubezpieczenia suplementarne, które są czymś w rodzaju ubezpieczenia od czekania na świadczenie - tłumaczył. - Ale wiemy przecież, że poprawne zdefiniowanie koszyka świadczeń gwarantowanych kolejki zlikwiduje lub znacznie ograniczy. Pojawia się wtedy miejsce na ubezpieczenia komplementarne, pokrywające koszty świadczeń niegwarantowanych.
W tej chwil ubezpieczenia komplementarne (lub podobne do nich rozwiązania) są w Polsce bardzo ograniczone. Oznacza to jednak, że resort w pierwszej kolejności zajmie się porządkowaniem koszyka świadczeń.