Przez kilka pierwszych dni roku przychodnie i szpitale nie mogły wystawiać pacjentom kart Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego. Powodem awarii był brak aktualizacji elektronicznej wersji kontraktów placówek z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jak wygląda informacja w tej sprawie ze strony Funduszu, pokazuje przykład lekarza rodzinnego z Wrocławia, do którego praktyki w pierwszych dniach stycznia trafił pacjent z podejrzeniem choroby nowotworowej.
Fot. JG / Kurier MP
– Próba wystawienia mu karty DiLO się nie powiodła – opowiada Maciej Kupiec. – Procedura zawiesiła się na okienku "jednostka organizacyjna uprawniona do wystawienia karty", które pozostały puste. Usiłowaliśmy wyjaśnić sprawę w oddziale NFZ. Po kilkukrotnym odsyłaniu od urzędnika do urzędnika w końcu trafiliśmy do działu kontraktów i aneksów.
– Urzędniczka niemal od razu wypaliła: "Pan z Porozumienia? A to sami jesteście sobie winni! Zawsze czekacie do ostatniej chwili to macie za swoje!" – relacjonuje lekarz. – Na sugestię, że rozmówca nie ma ochoty na wbijanie sobie szpil, a problem ciężko chorego pacjenta trzeba szybko rozwiązać, urzędniczka się rozłączyła.
Lekarz usiłujący uzyskać jakiekolwiek konkretne informacje, usłyszał, że plików z umowami nie ma i nie wiadomo, kiedy będą. Ponadto dwie różne urzędniczki z satysfakcją stwierdziły, że wina leży no stronie FPZ. Tylko jedna osoba przejęła się losem chorego, jednocześnie przyznając, że jest bezsilna.
Ostatecznie pacjent został wysłany na oddział chirurgii szczękowo-twarzowej w trybie pilnym, z dopiskiem „brak przekazania pliku z kontraktem ze strony NFZ skutkujący niemożnością wystawienia karty DiLO”.