Zgoda polityków różnych ugrupowań co do wielu zasad funkcjonowania publicznej ochrony zdrowia istnieje już od wielu, wielu lat. Jej skutek jest jednak odwrotny do oczekiwanego.
Ministerstwo Zdrowia nie próbuje dociec, jakie są przyczyny danego problemu, nie proponuje rozwiązań, które by te przyczyny likwidowały, nie wprowadza mechanizmów samoregulacji, które zapobiegną pojawieniu się problemu w przyszłości.
Łukasz Szumowski deklaruje, że jest gotowy do kontynuowania pracy w rządzie. Czy dostanie taką szansę? Jest to bardzo prawdopodobne, choć możliwe są też inne scenariusze.
Według sondaży wybory zdecydowanie wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Skala zwycięstwa jest jednak mniejsza, niż można było się spodziewać – wszystko dlatego, że do Sejmu weszło pięć komitetów wyborczych. PiS nie dostanie więc premii takiej, jak cztery lata temu.
Nikt nie może zarzucić ministrowi zdrowia braku aktywności medialnej. W środę – wywiad w Sygnałach Dnia. W czwartek – rozmowa w RMF FM. Różni prowadzący, diametralnie różne media. Różny przebieg rozmowy, choć wspólny mianownik: minister mówi o tym, o czym mówić chce. Trudnych pytań brak, lub prawie brak.
Obserwując oceny na portalu, mam wrażenie, że poprzedni tekst spotkał się z pozytywnym odbiorem. Zachęciło mnie to, aby ten temat podrążyć i tym razem zająć się potencjalnymi źródłami zwiększenia przychodów systemu. A jak poprzednio napisałem – pieniędzy potrzeba sporo, bo nawet 40 miliardów złotych – pisze Maciej Biardzki.
Cztery komitety wyborcze podpisały jedenastopunktowy „Pakt dla Zdrowia 2030”, zobowiązując się – mimo różnic programowych – do popierania wszystkich jego postanowień. Co to właściwie oznacza dla systemu ochrony zdrowia?
Słuchając zgiełku kampanii wyborczej nie sposób oprzeć się wrażeniu, że większość wypowiadających się na temat systemu opieki zdrowotnej nie do końca wie, o czym mówi. Dotyczy to ogromnej większości polityków, praktycznie wszystkich dziennikarzy, poza oczywiście branżowymi, ale też osób, które powinny odpowiadać za system opieki zdrowotnej.
Rządzący wiedzą, jak ten system działa, ale celowo utrzymują te patologiczne „warunki określone przez państwo”. Dzięki nim bowiem mogą odgrywać rolę „dobroczyńców” , którzy od czasu do czasu obdarowują określone podmioty, zyskując tym samym wdzięczność pacjentów i pracowników.
Entuzjazm reformatorski polegający na cząstkowym rozwiązywaniu problemów, nie tylko w ochronie zdrowia, i nagłaśnianiu wybranych osiągnięć ma długą historię w Polsce i okazał się być za każdym razem podejściem bardziej lub mniej chybionym.
Końcówka kampanii wyborczej zdaje się należeć do ochrony zdrowia. Tylko czy coś z tego wyniknie?
Stosunkowo biedna Polska zapłaciła za wykształcenie lekarzy dla bogatej Szwecji, bogatych Niemiec, bogatej Francji – powiedział premier Mateusz Morawiecki w sobotę w Lesznie. Padły też „wyliczenia”, ile Polska straciła przez emigrację lekarzy – ok. 25 miliardów złotych. Skąd taka kwota?
Rząd rozgłaszał wkoło od lat, że jego priorytetem jest publiczna ochrona zdrowia i wzrost jej finansowania. I oto zdarzyło się nagle, że rząd stał się dysponentem odpowiedniej kwoty pieniędzy. Rząd nie przeznaczył ich na odpowiedni wzrost finansowania ochrony zdrowia, ale na inne, znacznie mniej ważne społecznie cele.
W niniejszej publikacji przedstawiono i omówiono wybrane wyniki badania Global Burden of Disease (GBD) dotyczące finansowania ochrony zdrowia w zakresie szacunków przeszłych, obecnych i przyszłych trendów wydatków na ochronę zdrowia do 2050 roku.
Komentarz do artykułu: Weszka A., Filipowicz K., Siwiec J., Topór-Mądry R.: Wydatki na ochronę zdrowia w latach 1995–2050 w ujęciu globalnym – oszacowania Global Burden of Disease. Med. Prakt., 2019; 9: 133–141
Ustawa o wynagrodzeniach minimalnych pracowników medycznych, porozumienia ministra z poszczególnymi grupami zawodowymi, decyzje rządu dotyczące płacy minimalnej – każdy z tych czynników osobno niesie dla systemu określone konsekwencje finansowe. Połączone, przy praktycznie żadnym wzroście finansowania, stanowią toksyczną mieszankę i mogą się okazać wręcz zabójcze.
Jeszcze nie tak dawno narzekałem, że od momentu spektakularnego protestu lekarzy-rezydentów nic oddolnego, oryginalnego, ani angażującego wokół ochrony zdrowia się nie dzieje. Tymczasem trwa niemal pod każdym względem świetnie pomyślana i zorganizowana kampania „Polska to chory kraj”.
Zdarza się nieraz w piłce nożnej, że któryś z zawodników tak się zapamięta w dryblowaniu, że w końcu się pogubi i straci piłkę. Mówi się wtedy, że piłkarz „się zakiwał”. Niekiedy taki piłkarz „zakiwa się” tak mocno, że pomylą mu się kierunki i strzeli gola nie przeciwnikowi, ale do własnej bramki. Takie coś zdarzyło się prezesowi PiS - pisze przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel.
W weekend Prawo i Sprawiedliwość opublikowało obszerny program wyborczy 2019 – w tym swoje propozycje dla ochrony zdrowia na kolejne cztery lata.
Są kraje, w których politycy korzystają z systemu ochrony zdrowia na ogólnych zasadach i są takie, w których twierdzą, że tak robią. Są takie, w których korzystanie z prywatnej ochrony zdrowia jest wyborem wyłącznie bardzo bogatych i są takie, w których z prywatnych świadczeń trzeba skorzystać, jeśli się chce ocalić życie, zdrowie lub sprawność. I jest Polska, zdiagnozowana przez lekarzy jako chory kraj.