Czy nasz strach jest adekwatny do zagrożenia i co zrobić, by go nie wyolbrzymiać? – tłumaczy dr Ewa Pragłowska, psycholog kliniczny i psychoteraputka ze Szkoły Psychoterapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS.
Polska przygotowywała się na nadejście koronawirusa od paru miesięcy. Koronawirus to meteoryt, czarny łabędź – zdarzenie, którego jeszcze dwa miesiące temu żaden rząd nie był w stanie przewidzieć. Autor obydwu wypowiedzi, których nie dzielą nawet 24 godziny, to sam premier Mateusz Morawiecki. Z kolei minister zdrowia twierdzi, że to nie Polska, a WHO przespała problem.
Laboratoria mogą wykonać 3 tysiące testów dziennie – zapewniał w poniedziałek szef resortu zdrowia Łukasz Szumowski. A Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek w południe, że w ciągu ostatnich 24 godzin wykonano 1,2 tysiąca testów.
W próbach przeciwdziałania epidemii COVID-19 negatywnym wzorem do naśladowania dla naszych władz są Włochy, z kolei pozytywnym wzorem do naśladowania są działania, które wdrożył Singapur, Chiny (wraz z Tajwanem) oraz Korea Południowa.
System ochrony zdrowia będzie dopiero zdawać egzamin z przygotowania do działania w stanie nadzwyczajnego zagrożenia, ale – przynajmniej na razie – swój egzamin wręcz wzorcowo zdaje minister zdrowia. W zakresie komunikacji, która w czasie zagrożenia epidemią nie jest mniej ważna niż działania organizacyjne.
Koronawirus miał być mniej znaczący niż sezonowa grypa. W lutym przedstawiciele rządu zapewniali, że obecne przepisy są wystarczające do walki z epidemią, a kilka dni temu minister Dworczyk stwierdził, że Polska jest gotowa na epidemię w każdym rozmiarze. Czy zgłoszenie projektu ustawy oznacza, że to co słyszeliśmy do tej pory nie polegało na prawdzie?
W poniedziałek nad koronawirusem debatować będzie Sejm. Będzie to show z kategorii „infoteiment”. Nieco informacji, trochę dezinformacji, mnóstwo prężenia muskułów i pohukiwań. Nie, nie pod adresem koronawirusa, a politycznych przeciwników.
Na szczęście nie chodzi mi o strzelaniny ale o… przechodniów. Szczecińscy nastolatkowie wyglądają jak ich meksykańscy rówieśnicy – są grubi i zawsze mają przy sobie colę i czipsy. Mają też podobne problemy ze stawami („rozpoznanie uliczne”). Wyglądają gorzej niż ich rodzice czy dziadkowie. Po prostu Meksyk.
Gdyby MP.PL nie nagłośniła „skrótu myślowego” wiceministra zdrowia, który w Sejmie zasugerował, że działacze samorządu lekarskiego „nie chcą podwyżek”, Naczelna Izba Lekarska prawdopodobnie przespałaby sprawę.
Pierwsze sto dni drugiego rządu Mateusza Morawieckiego i urzędowania ministra Łukasza Szumowskiego mijają w tym tygodniu. To rząd kontynuacji, więc trudno doszukiwać się przełomowych dokonań. To, co jednak może niepokoić, to zaniechania.
Infografika zaprezentowana podczas „Wiadomości” TVP, opowiadającą (bo przecież nie informującą) jak bardzo wzrosły i wzrosną nakłady na zdrowie zasługuje na Oskara w kategorii „efekty specjalne”. Bez dwóch zdań – cudów na tym obrazku więcej niż w hollywoodzkich produkcjach.
Partie opozycyjne nie mają pomysłu na ochronę zdrowia i akceptują perspektywę narzuconą przez PiS – w ramach której polityka obliczona na sukces wyborczy realizuje w zupełnie innych sferach.
W ostatnich czterech latach to budowanie „postkomunizmu” w ochronie zdrowia nabrało jeszcze większego rozmachu niż wcześniej - pisze Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.
MZ zastanawia się, czy pacjenci, którzy nie odwołują terminowo wizyt, powinni ponosić kary w formie odpłatności. W tej sprawie wypowiedzieli się już niemal wszyscy, choć dyskusja wydaje się mocno na wyrost.
Propozycja aby w czasie rozmów między OZZL a MZ poruszyć sprawę ewentualnego wprowadzenia zakazu łączenia przez lekarzy pracy w publicznej ochronie zdrowia z pracą w prywatnych gabinetach spowodowała burzliwą środowiskową dyskusję. Powyższe głosy przypomniały mi sytuację sprzed 15 lat – pisze Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.
Zauważyłem, że politycy reformując publiczną ochronę zdrowia i wprowadzając jakiś jeden element tej reformy, nie potrafią „ogarnąć” wszystkich uwarunkowań jakie tej zmianie towarzyszą. A może potrafią i tylko tak udają, bo mają w tym jakiś swój ukryty cel? – zastanawia się Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.
Czy współistnienie prywatnych gabinetów, poradni, klinik i placówek publicznych, w których pracują ci sami lekarze, jest źródłem patologii? Zapewne tak. Czy takie sytuacje są nagminne? Raczej nie. Czy należy w związku z tym je tolerować? Oczywiście, że nie. Czy receptą powinien być zakaz łączenia pracy w publicznym i prywatnym sektorze? Po trzykroć: nie – pisze Małgorzata Solecka.
Zakaz łączenia pracy w prywatnej i publicznej ochronie zdrowia mógłby być impulsem, który wyzwoli działania prowadzące do rzeczywistej naprawy publicznego lecznictwa.
Wszyscy wiemy, jak ważne i pilne jest przygotowanie zmian w systemie opieki zdrowotnej, ale zmiany te powinny być wpisane w długookresową strategię działania.
Złożony przez posłów Lewicy projekt nowelizacji ustawy, przewidujący radykalne zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia już wywołał reakcję Ministerstwa Zdrowia. „Rząd sypnie groszem w 2020 roku” – zapowiada jeden z popularnych portali. Jak będzie naprawdę?