W Polsce temat COVID-19 już niemal nie istnieje, ale w globalnych statystykach zakażeń nastąpiło w ostatnim tygodniu odbicie w górę o 28 proc. Tylko w Stanach Zjednoczonych liczba nowych przypadków wzrosła o 10 proc., mimo stosunkowo niskiego poziomu testowania. Nie tylko na testach opiera się jednak wiedza, że SARS-CoV-2 jeszcze nie przeszedł do historii.
Sensacja lub zaskoczenie – to dwa najczęściej powtarzające się komentarze do piątkowych wyników wyborów, jakich dokonał XV Krajowy Zjazd Lekarzy. Komentarze niezupełnie trafne. Zmiana w samorządzie lekarskim wisiała w powietrzu już od dłuższego czasu. Można się nawet zastanawiać, czy nie nadeszła dosłownie w ostatniej chwili.
Od czwartku do poniedziałku flagi przy budynkach publicznych w USA, również w ambasadach tego kraju, są opuszczone do połowy masztów – to symboliczny znak żałoby po milionie śmiertelnych ofiar COVID-19. Tymczasem liczba nowych zakażeń w tym kraju w ciągu tygodnia wzrosła o jedną czwartą, a Biały Dom ostrzega, że w jesienno-zimowej fali zakazić się może 100 mln Amerykanów.
Reforma z roku 1999 przyniosła zasadniczą, pozytywną zmianę, jeśli chodzi o wynagrodzenia lekarzy – pozwalając na dowolne negocjowanie stawek. Lekarze nie są już spętani siatką płac ustalaną przez ministra zdrowia, który nie widzi nic złego w tym, że lekarz specjalista otrzymuje pensję w wysokości wyższej o 100 zł od pracownika bez wykształcenia.
Ferdinand Monoyer (1836-1912) zapisał się w historii medycyny i nauki przede wszystkim dzięki wprowadzeniu powszechnie używanego pojęcia dioptrii oraz opracowaniu tablic do pomiaru ostrości wzroku. Lista jego zasług jest jednak dłuższa.
Hiszpania odnotowuje w ostatnich dniach skokowy wzrost hospitalizacji z powodu COVID-19, a lekarze wprost mówią o siódmej fali. W Polsce, w połowie maja, przestanie obowiązywać stan epidemii, a minister ocenia, że wirus i wywoływana przez niego choroba zagrożenie mogą stanowić, ale dopiero jesienią, zaś sytuacja i w kraju, i w Europie zmierza teraz w dobrym kierunku.
Gdyby można było przeczytać jedną książkę rocznie, „Przeczucie” Michaela Lewisa niewątpliwie powinno być wzięte pod uwagę.
W warunkach szpitalnej biedy i deficytu świadczeń wszyscy cieszą się, że w ogóle jest możliwość leczenia, zapominając, że nie chodzi o jakieś leczenie, ale o leczenie, które faktycznie pomaga.
W połowie maja przestanie obowiązywać w Polsce stan epidemii. W sumie to zrozumiała decyzja, bo skoro stłukliśmy termometr i liczba testów spadła do zera, byłoby szczytem hipokryzji twierdzić, że państwo przykłada wagę do zagrożenia związanego z COVID-19. Eksperci przestrzegają przed konsekwencjami, ale czy to po raz pierwszy są ignorowani?
Już ponad pół roku temu Izba Gospodarcza „FARMACJA POLSKA” w pismach do Ministra Zdrowia postulowała jak najszybszą nowelizację ustawy o Funduszu Medycznym. – Opracowaliśmy i przekazaliśmy rządowi szczegółową propozycję poprawek – mówi Irena Rej, prezes Izby.
Teraz, gdy w Polsce pandemia już się skończyła... – gdy takie słowa padają na konferencji, organizowanej przez podległe MZ instytucje, trudno się dziwić powszechnemu – również wśród pracowników ochrony zdrowia – lekceważeniu nadal obowiązującej w placówkach medycznych zasady zakrywania nosa i ust. Twierdzenie o końcu pandemii głęboko rezonuje w społeczeństwie.
Od Unii Europejskiej w ramach zaliczki w związku z kryzysem uchodźczym możemy otrzymać bardzo szybko, przy minimalnych formalnościach, przynajmniej kilkaset milionów euro. Rząd woli jednak wygłaszać twierdzenia o braku pomocy, mimo że zaledwie miesiąc wcześniej prezes PiS twierdził, że Polska do nikogo zgłaszać się po wsparcie nie musi.
Szpitale mają coraz lepszą płynność finansową. Pod tym względem sytuacja szpitali poprawia się – podkreśla minister zdrowia. Koronnym dowodem ma być zredukowanie w ciągu kilku lat zobowiązań wymagalnych z poziomu 4 mld zł do 1,7 mld zł. Jest to jednak dowód jedynie na to, że minister nie jest przywiązany do faktów.
Pół miliarda zakażeń w skali globu – tę granicę przekroczymy dosłownie lada moment, zapewne w poniedziałek. Omikron, choć wyraźnie mniej zjadliwy, wcale nie jest niegroźny. Poza Polską.
Ci lekarze, którzy otrzymują pensje w minimalnej (ustawowej) wysokości, powinni zorganizować w swoich miejscach pracy grupowe, zorganizowane zwolnienie się z pracy i uzależnić powrót do pracy od odpowiedniej wysokości wynagrodzenia – uważa Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.
Po upływie dwóch lat od pojawienia się wirusa w Wuhan warto spojrzeć na cały ten okres z metapolitycznego lotu ptaka.
W skali świata pandemia trwa. Największe kraje Europy zajmują czołowe miejsca w globalnym rankingu nowych zakażeń, Niemcy – drugie. Średnia dobowa liczba zgonów oscyluje wokół 4 tysięcy, czyli poziomu z wiosny 2020 roku. Wtedy budziła przerażenie. Dziś – zobojętniała.
Kraje, w których rośnie liczba zakażeń, zbyt szybko zniosły restrykcje – alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia. W Polsce liczba zakażeń nie rośnie, więc śmiało wkraczamy na ścieżkę brytyjską, i nie tylko brytyjską. Wyzwań przybywa, możliwości popełniania błędów – również. Ile z nich w pełni wykorzystamy?
Konta antyszczepionkowe przełączają się na narrację prokremlowską, rozsiewają fake newsy na temat wojny w Ukrainie, a na polskim odcinku internetowego frontu nie szczędzą wysiłków, by obrzydzić Polakom uchodźców wojennych i osłabić gotowość niesienia im pomocy.
Liczba nowych przypadków SARS-CoV-2 w Europie zwiększyła się w ostatnim tygodniu o 4 proc. Stabilizacja? Wręcz przeciwnie, jeśli spojrzeć na Włochy, Francję czy nawet Niemcy. W Polsce spadek (-4 proc.), ale niska intensywność testowania każe postawić pytanie, czy aby na pewno spadki jeszcze trwają. Nie badamy, więc nie wiemy.