Tydzień po wyborach dowiedzieliśmy się, że nowy rząd powstanie dopiero w grudniu, a głównym powodem tego stanu rzeczy jest konieczność dokończenia przez Polskę w wielkim stylu Prezydencji w Unii Europejskiej.
Dotychczasowi ministrowie są - zdaniem premiera Tuska - wręcz niezbędni, aby poprowadzić ostatnie rady sektorowe, czyli posiedzenia ministrów 27 krajów członkowskich w poszczególnych branżach i być może wydać huczne przyjęcia pożegnalne dla zagranicznych gości.
Okazuje się, że jednego ministra ten obowiązek nie dotyczy, może przenieść się do Sejmu i już na początku listopada kandydować na jego marszałka. Chodzi o dotychczasową minister zdrowia Ewę Kopacz.