Należy oczekiwać, że za dwa tygodnie Omikron może odpowiadać za 90 proc. zakażeń – powiedział PAP dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW. W szczycie kolejnej fali może być od 100 do 140 tys. wykrytych infekcji SARS-CoV-2, a rzeczywistych nawet około 800 tys.
Dr Franciszek Rakowski. Fot. arch. wł.
Zbigniew Wojtasiński (PAP): Jakie są symulacje dotyczące kolejnej, piątej fali zakażeń w naszym kraju, na ile takie przewidywania są teraz w ogóle możliwe?
Dr Franciszek Rakowski: Są to jedynie symulacje i nawet nie nazywamy tego prognozą. Jeszcze inne możliwe określenie to studium wariantowe albo analiza ryzyka. Sądzę, że na obecnym etapie nikt nie jest w stanie wygenerować prognozy. Można jednak powiedzieć, że pewien przedział parametrów się zawęża i pewne rzeczy się już objawiają.
Jakie?
Na przykład to, że Omikron był w naszym kraju obecny już w drugiej połowie listopada 2021 r. Zakładamy zatem, że do końca listopada mieliśmy w Polsce już 5 tys. nosicieli tego wariantu. Już pod koniec minionego roku przypadało na niego 13 proc. wszystkich zakażeń. A za dwa tygodnie może on stanowić nawet 90 proc. infekcji SARS-CoV-2. Wynika to z obserwacji w innych krajach, gdzie ta krzywa przełącznikowa między Deltą a Omikronem trwała trzy, cztery tygodnie, czyli bardzo krótko.
Co nas czeka w ciągu kolejnych kilku tygodni?
Przy takiej przewadze Omikronu i jego zakaźności, jak też słabej populacyjnej odporności na zakażenie tym wariantem, biorąc pod uwagę zarówno przechorowanie, jak i zakres szczepień, należy się liczyć z tym, że tych zakażeń będzie dużo. I że będzie to fala szybko rosnąca.
A konkretnie?
Uważamy, że liczba infekcji w szczycie kolejnej fali przekroczy 100 tys. dziennie, a może sięgnąć nawet 130-140 tys. dziennie. I mówimy tu o wykrytych testami zakażeniach, bo rzeczywistych infekcji w szczycie może być około 800 tys. dziennie.
Przełoży się to na większe obciążenie szpitali i większą liczbę zgonów?
Wydaje się nam, że z powodu COVID-19 maksymalnie może zostać zajętych 70 tys. łóżek.
Trudno to sobie wyobrazić. A bardziej optymistyczny scenariusz?
Dolna granica zajętych łóżek covidowych może sięgać 20-30 tys. Teraz mamy zajętych około 20 tys. łóżek, czyli niewiele mniej. Należy jednak się liczyć z tym, że przez chorych na COVID-19 będzie zajętych ponad 30 tys. łóżek.
Dość duża rozbieżność…
Trudno to bardziej jednoznacznie oszacować, ponieważ dane z innych krajów w niewielkim stopniu można przenosić do naszej sytuacji, głównie z powodu innego poziomu odporności populacyjnej.