"Edukacja stacjonarna jest koniecznością" - strona 2

13.10.2021
Tomasz Więcławski

Podnoszą się natychmiast głosy, że nie może być inaczej, bo konieczna byłaby segregacja uczniów. Ochłońmy trochę i zastanówmy się nad tym zdroworozsądkowo. Czy naprawdę słowo segregacja jest adekwatne do tej sytuacji? Przecież dziecko chore po prostu zostanie w domu. Dzieci, które nie są zaszczepione (z różnych powodów), przez tydzień dostaną zwolnienie i zostaną w domu w ramach prewencji, a np. pół klasy normalnie będzie się uczyło. Gdzie tu jest problem? Ta druga połowa uzupełni lekcje, ktoś podrzuci im zeszyty, a cała organizacja nauczania nie będzie stała na głowie.

Jak mamy zachęcać do szczepień, pokazywać plusy z nimi związane, jeżeli dzieci zaszczepione też odsyłamy do domu, bo w klasie pojawił się jeden przypadek COVID-19?

Skrajności w drugą stronę też nie rozumiem. W jednej klasie jest przypadek zakażenia, na kwarantannę wysyła się wszystkie klasy, które miały styczność z nauczycielem uczącym także w tej pechowej. Po co się to robi? Gdzie tu sens? Musimy zacząć podchodzić do tego spokojniej, racjonalnie. Musimy nauczyć się z tym wirusem żyć i przestać reagować panicznie i niemądrze.

Czy słyszy Pani od swoich kolegów specjalizujących się w psychiatrii, że okres izolacji pogłębił problemy psychiczne polskich dzieci?

Na pewno wzrosła liczba przypadków prób samobójczych czy myśli samobójczych. W mojej ocenie – a powtarzam to od początku epidemii – edukacja zdalna przynosi bardzo wiele strat. Izolacja dzieci, zaburzanie ich normalnych kontaktów rówieśniczych i właśnie wysyłanie nadmiarowych grup na kwarantanny będzie tylko pogłębiało lęk u najmłodszych. A tego lęku wśród dzieci jest więcej.

Potwierdziły to zarówno amerykańskie, jak i europejskie towarzystwa pediatryczne. Zaapelowały one do władz poszczególnych krajów, aby przywrócić normalną naukę i przestać izolować dzieci. Poza zaburzeniami psychicznymi wzrósł także problem z otyłością, bo młodzież znacznie więcej czasu spędzała przed komputerem czy telewizorem. Tych strat jest dużo. Trzeba robić wszystko, aby normalność w szkołach wróciła na stałe.

Niepokojące głosy dochodzą też z niektórych szpitali dziecięcych w Polsce, gdzie coraz trudniej zapewnić pełne obsady. Personel domaga się zmian systemowych, wyższego i bardziej przemyślanego finansowania systemu ochrony zdrowia. Czy taki problem jest głośny w środowisku pediatrów? Czy obserwuje Pani niepokój z tym związany, a co za tym idzie problem leczenia dzieci w warunkach szpitalnych może narastać?

We wszystkich medycznych zawodach w Polsce jest sporo problemów. Pediatria jest jedną ze specjalności deficytowych. Problemy kadrowe były już wcześniej. W jednostkach akademickich są one jeszcze większe, czemu nie ma się co dziwić. Te kliniki są obciążone znacznie mocniej pracą, bo odpowiadają za leczenie, dydaktykę i działalność naukową. To wszystko może być fajne, ale nie mogą tylko rosnąć wymagania, przy braku wzrostów wynagrodzeń. Młodzi ludzie są sfrustrowani i mają tego dosyć.

Gdy ja zaczynałam pracę, a było to dawno temu, trzeba było poczekać na pracę w klinice, bo było sporo chętnych. Teraz ogłaszamy konkursy i nie za bardzo jest w kim wybierać. Emigracja zarobkowa kilka lat temu była ogromna. Wszystko to się na siebie nakłada. W kolejnych latach problemy w naszym systemie ochrony zdrowia mogą niestety się zwiększać.

Rozmawiał Tomasz Więcławski

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!