Wyzwanie, jakim jest pandemia - strona 2

24.04.2020
Ewa Stanek-Misiąg

A czym ich leczycie?

Leków swoistych, jak wiadomo, nie ma. Używamy chlorochiny lub - w ramach eksperymentu naukowego, po uzyskaniu zgody komisji bioetycznej - hydroksychlorochiny, Uzyskaliśmy także zgodę komisji bioetycznej na stosowanie tocilizumabu. U pacjentów, którzy wymagają leczenia przeciwbakteryjnego, wdrażamy antybiotykoterapię. Stosujemy profilaktyczne leczenie przeciwzakrzepowe. Prowadzimy też zgodnie ze wskazaniami tlenoterapię. Nie mamy dostępu do remdesiwiru.

Dlaczego?

Nie mieliśmy tak wielu chorych w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, jak inne ośrodki – Warszawa, Wrocław czy Śląsk. Ale mamy nadzieję na uruchomienie badań wczesnej fazy z użyciem innego leku przeciwwirusowego. Jest jednak za wcześnie, żeby o tym opowiadać.
Uznaliśmy, że ze względu na niepewne informacje na temat skuteczności nie będziemy stosować preparatu antyretrowirusowego lopinawir/rytonawir.
W tej chorobie ogromnie ważny jest monitoring pacjentów, jednocześnie jednak należy ograniczać czas, jaki personel spędza z chorymi, bardzo rozważnie gospodarować „wejściami” do pacjenta, żeby zmniejszyć ekspozycję na czynnik zakaźny. Dzięki systemowi kamer możemy na bieżąco obserwować saturację – pacjent zakłada na palec pulsoksymetr, a my widzimy na ekranie wynik z czytnika, obraz pomaga nam też ocenić stan zdrowia pacjenta na podstawie jego zachowania. Komunikujemy się z pacjentami przez telefon. Zostaliśmy też obdarowani przez Radmor krótkofalówkami.

Czy udało się utrzymać pełną obsadę personelu medycznego?

Tak. Mamy też wsparcie wolontariuszy – studentów. Są nam bardzo pomocni. „Zaopiekowali” się infolinią, co bardzo odciążyło lekarzy. Gdyby nie oni, musielibyśmy chyba stworzyć odrębny etat do odbierania telefonów. W związku z utworzeniem stanowisk intensywnej terapii przekierowano do nas koleżanki z sąsiedniego szpitala, lekarkę i pielęgniarkę. Własnymi siłami nie bylibyśmy w stanie zapewnić opieki pacjentom wymagającym intubacji i intensywnego monitorowania.

Zmodyfikowaliście grafik?

Tak. Najtrudniejsza do zorganizowania okazała się praca w izbie przyjęć. Aczkolwiek od kiedy w naszym sąsiedztwie działa centrum testowania z samochodu drive-thru, widzimy mniejszy ruch.
Podzieliliśmy się na zespoły, które pracują w systemie dwuzmianowym. Gdyby doszło do zakażenia, to nie wyłączy to całego personelu, tylko jedną grupę. Poza tym widzimy, że dotychczasowy system, w którym liczniej obsadzone były godziny 8–16, dziś by się nie sprawdził. Pacjenci zgłaszają się praktycznie przez całą dobę, często popołudniami i wieczorami, a ważne decyzje dotyczące leczenia zapadają niekiedy w późnych godzinach wieczornych i nocnych.
Bardzo ułatwiło nam sytuację to, że wrócili do nas nasi rezydenci, odbywający staże w innych jednostkach.

Personel był/jest testowany?

Wszystkim pracownikom medycznym zaproponowano przebadanie. To nie wynikało z tego, że ktoś zgłosił obawę, że jest zakażony, raczej zdecydował niepokój. Decyzja o testach zapadła po tym, gdy potwierdzono zakażenie u pracownika szpitala zakaźnego w Gdańsku. Wsparł nas powiatowy inspektor sanitarny w Gdyni.

Macie zamiar powtarzać testy?

Moim zdaniem należałoby przyjąć jeden model cyklicznego testowania, który obowiązywałby w całym kraju. Na pewno bezwzględnie trzeba testować pracowników, którzy narazili się na zakażenie, na przykład pracując bez właściwego zabezpieczenia.
Myślę, że po pierwszym skoku adrenaliny wchodzimy w fazę zarówno opanowania, jak i pewnego znużenia. Na to nakłada się zmęczenie fizyczne, stan emocjonalny pracowników. Praca w pełnym stroju ochronnym jest naprawdę wyczerpująca. Koledzy lekarze, którzy przebywali we Włoszech i podzielili się swoimi obserwacjami, także zwracali uwagę na zmęczenie personelu jako przyczynę zakażenia w środowisku pracy. Dlatego, jeśli chcemy, żeby placówki medyczne były bezpieczne i mogły funkcjonować, powinniśmy zadbać o testowanie personelu. Personel medyczny jest przecież kluczową grupą w zwalczaniu pandemii.

Nie skarżycie się na brak środków ochrony indywidualnej?

Jesteśmy zabezpieczeni. Dostaliśmy duże dostawy z Agencji Rezerw Materiałowych. Bardzo wielu sponsorów wspiera nas już od początku marca.

Czekamy w Polsce na skok zachorowań. Obawia się go pani?

Cały czas się tego obawiam, szczególnie wobec niskich wskaźników zachorowań na Pomorzu w porównaniu z innymi regionami Polski. Myślę jednak, że ludzie – przynajmniej na Pomorzu – dość skrupulatnie przestrzegają zaleceń: unikają zgromadzeń, przebywają w domach, używają masek, więc jeśli się tym nie znudzą, to mamy szansę ograniczyć transmisję w środowisku. Prawdopodobnie nie zabezpieczy to nas jednak przed prognozowaną kolejną falą zachorowań jesienią. Słabym punktem są placówki opiekuńczo-lecznicze. To może dramatycznie zmienić sytuację epidemiologiczną. Na Pomorzu jest od zeszłego tygodnia takie ognisko zakażenia w Gdańsku.
Wobec ogólnego strachu przed koronawirusem widzę też poważny problem w jakości i sposobie udzielania pomocy medycznej osobom, które chorują na inne choroby niż COVID-19. Oby nie stały się ofiarami pandemii COVID-19, mimo braku zakażenia.

rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

dr hab. n. med. Katarzyna Sikorska – internistka, specjalistka chorób zakaźnych oraz medycyny morskiej i tropikalnej, kieruje Kliniką Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych w Gdyni. Klinika jest częścią Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej i należy do Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego (GUMed).

strona 2 z 2
Zobacz także
  • Test przez okno
  • Włoski porządek
  • Ozdrowieńcy mogą pomóc
  • Kto ma przeżyć?
  • Fundament to dezynfekcja rąk
Wybrane treści dla pacjenta
  • Przeziębienie, grypa czy COVID-19?
  • Test combo – grypa, COVID-19, RSV
  • Koronawirus (COVID-19) a grypa sezonowa - różnice i podobieństwa
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!