O leku na COVID-19, leku widmo pisaliśmy już w styczniu i w lutym. Minęło kilka miesięcy i Molnupirawiru znów nie ma, a osób z COVID-19 i obciążonych innymi chorobami nadal jest dużo – informuje Federacja Porozumienie Zielonogórskie.
– Pandemia zmieniła się od połowy maja w stan zagrożenia. Pacjenci z podejrzeniem zakażenia nie są już masowo testowani, więc raporty Ministerstwa Zdrowia w tym zakresie nie pokrywają się z rzeczywistością. Mimo takiej polityki ofiary śmiertelne nadal są, hospitalizacji jest mnóstwo, powikłań pocovidowych także – czytamy na stronie FPZ.
– Miałam problem z pacjentką. Zrobiłam test – wyszedł dodatni, a ponieważ nie najlepiej się czuła, wypisałam receptę na Molnupirawir i okazało się, że lek jest niedostępny, nie ma go. Ani w aptekach, ani w hurtowniach, ani w RARS. A ponieważ był piątek i obawiałam się o stan zdrowia pacjentki z COVID-19 podczas weekendu – skierowałam chorą do szpitala – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda, ekspert PZ, lekarz rodzinny w Łaszczowie na lubelszczyźnie.
Jak dodaje FPZ, w ten sposób zmuszeni są postępować również inni lekarze w Polsce. – Majówkę miałam pracowitą. 2 maja, w poniedziałek, normalnie przyjmowaliśmy pacjentów, robiliśmy testy i – jak dawniej – wiele wychodziło pozytywnych – mówi Agata Sławin, ekspert PZ, lekarz rodzinna w woj. dolnośląskim. Pani doktor również szukała leku w RARS, ale Molnupirawir był niedostępny. – Pozostaje – w wielu przypadkach – skierowanie chorych do szpitala. Dla bezpieczeństwa chorego, któremu nie można pomóc inaczej – dodaje FPZ.
Po raz pierwszy polscy pacjenci mogli skorzystać z leczenia Molnupirawirem w lutym 2021 roku, przypomina FPZ. Lekarze zamawiali lek przez RARS. Lek powstrzymuje namnażanie się wirusa SARS-CoV-2 w organizmie i obniża prawdopodobieństwo hospitalizacji i śmierci z powodu COVID-19. Terapia trwa 5 dni. – To teoria, bo teraz lek nie jest dostępny – dodaje FPZ.
