W ciągu dwóch lat w starachowickim szpitalu udzielono pomocy ponad 40 tys. pacjentów zakażonych koronawirusem. Około 1200 z nich nie udało się uratować. „Taka rotacja pacjentów, jaka była u nas w ciągu ostatnich dwóch lat, nigdy wcześniej się nie zdarzyła. Nasza załoga nie miała też do czynienia z takim nagromadzeniem śmierci, to było dużo obciążenie” – podkreśliła w rozmowie z PAP Małgorzat Kałuża, rzeczniczka szpitala.
Najtrudniejszy był koniec ubiegłego roku. Podczas czwartej fali pandemii notowano najwięcej zgonów. W listopadzie i grudniu było to około 300 przypadków śmiertelnych. „Z czymś takim nie spotkał się nawet personel zatrudniony na intensywnej terapii, to było dużo obciążenie dla naszej załogi. Cały czas w szpitalu dostępne są dyżury psychologów, żeby takim wsparciem otoczyć personel” – zaznaczyła.
Obecnie w szpitalu w Starachowicach leczonych jest jeszcze około 50 pacjentów z COVID-19. Trwają prace związane z przywróceniem placówki do przedpandemicznej działalności.
„Nasz szpital działał w trybie jednoimienny do leczenia wyłącznie COVID-19. Później – jako placówka hybrydowa. Wymagało to wielu zmian organizacyjnych, tak było choćby w przypadku oddziału neurologicznego, który był przenoszony pięć razy; podobnie było z innymi oddziałami. W tym momencie wracają one na swoje stare miejsce. Prowadzone są prace typowo techniczne i remontowe – demontaż ścianek, śluz i drzwi, które tymczasowo pojawiły się w szpitalu” – dodał.
Dodatkowy sprzęt medyczny, który szpital otrzymał do zabezpieczenia świadczeń związanych z COVDID-19, jest przekazywany do Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. „Mamy nadzieje, że szpital w Starachowicach – podobnie jak inne placówki – nie będzie musiał być przekształcany do leczenia jednego schorzenia. Mam nadzieję, że żadna epidemia już nam nie grozi” – zaznaczył wojewoda Koniusz.
Z piątkowych danych świętokrzyskiego urzędu wojewódzkiego w regionie z powodu COVID-19 hospitalizowanych jest 158 osób, z czego 19 korzysta z respiratorów.