Musimy doprowadzić do ostracyzmu wobec osób nieodpowiedzialnych, które nie trzymają dystansu, chodzą zakażone do pracy – uważa dr n. med. Hanna Winiarska, pulmunolog i koordynatorka medyczna szpitala tymczasowego w Poznaniu. – Żadne prawo, restrykcje, straszenie na niewiele się zdadzą, jeśli sami nie będziemy odpowiedzialni – podkreśla.
Większość z jej pacjentów to osoby, które nie zaszczepiły się przeciwko COVID-19. – Część zaufała złym autorytetom i teraz przyznaje się do błędu, część uważa, że to była kwestia ich wolności, że mieli prawo się nie zaszczepić. A jeszcze część, na szczęście mała, uważa, że to świetnie, iż się zakazili, bo ryzyko zgonu jest lepsze niż zaszczepienie się przeciwko śmiercionośnej chorobie. Tacy pacjenci też się u nas zdążają – przyznała.
Mówiła o „olbrzymiej mobilizacji merytorycznej, czasowej, fizycznej, emocjonalnej”. – Trudno jest wyrokować, jak długo będziemy tak trwać. Na razie dajemy z siebie wszyscy wszystko, ile tylko możemy. Ale jesteśmy coraz bardziej zmęczeni. I to od potencjalnych pacjentów, osób zaszczepionych, od trzymania dystansu zależy, czy to przetrwamy, czy będziemy w stanie państwu dalej pomagać. Czy w końcu się wyczerpiemy i dojdzie do prawdziwiej katastrofy epidemiologicznej i wtedy ludzie będą umierać na ulicy – stwierdziła dr Winiarska.