Premier Kanady Justin Trudeau zapowiedział wówczas, że jeśli jego partia wygra wybory 20 września i liberałowie będą tworzyć rząd, to zmieni przepisy, by przestępstwem było blokowanie dostępu do budynków, w których udzielane są świadczenia opieki zdrowotnej. Liberałowie wygrali poniedziałkowe wybory, wciąż jednak trwa liczenie głosów nadsyłanych pocztą i formalnie zaprzysiężonego nowego rządu nie ma.
Problem nie jest nowy w Kanadzie, demonstracje są od wielu miesięcy organizowane przez „Canadian Frontline Nurses”, grupę założona przez dwie ontaryjskie pielęgniarki, rozpowszechniające fałszywe informacje nt. COVID-19, szczepionek i metod leczenia. Media donosiły, że członkowie tej grupy podróżowali do USA kontaktując się tam z podobnymi ruchami. Wobec obu pielęgniarek prowadzone jest postępowanie.
Denialiści krytykują też paszporty szczepionkowe jako dyskryminację. Od wtorku w kolejnej prowincji Kanady, Ontario, gdzie mieszka prawie 40 proc. ludności kraju, obowiązuje wykazanie się zaświadczeniem o szczepieniu dla klientów restauracji, kin, siłowni. Już w pierwszym dniu pojawiły się sygnały o pojedynczych klientach okazujących gwałtownie swoją niechęć, a nawet niszczących mienie restauracji.
Działalność denialistów powoduje nawet konflikty w rodzinach. Publiczny nadawca CBC informował, że w Saskatchewan sąd właśnie orzekł, że można zaszczepić trzynastoletnią córkę rozwodzącego się małżeństwa. Ojciec dziecka wyjaśniał, że dziewczynka była gotowa się zaszczepić, ale została „zbombardowana” fałszywymi informacjami przez matkę i dziadków. Na początku września agencja The Canadian Press donosiła o podobnym przypadku w Quebec. Dwunastoletni chłopiec, wspierany przez matkę chciał się zaszczepić, zamiarom dziecka sprzeciwiał się ojciec. Sąd rozstrzygnął na korzyść chłopca i jego matki.
Według zbiorczych danych portalu COVID19tracker.ca wśród Kanadyjczyków powyżej 12 roku życia prawie 87 proc. otrzymało jedną dawkę szczepionki, a ponad 80 proc. jest już w pełni zaszczepionych.