Poniedziałek, który w Wielkiej Brytanii był dniem wolnym od pracy, okazał się także najcieplejszym, jak dotychczas, dniem roku, co spowodowało, że tysiące osób wyruszyło z domów. To jednak budzi zaniepokojenie o konsekwencje nieprzestrzegania dystansu społecznego.
Jak poinformował w poniedziałek po południu urząd meteorologiczny Met Office, najwyższą temperaturę w ciągu dnia wynoszącą 24,6 st. C odnotowano w miejscowości Kinloss w okręgu Moray w północno-wschodniej Szkocji. To o 0,1 proc. więcej niż dotychczasowy rekord tego roku, który ustanowiono 30 marca w Kew Gardens w Londynie.
Ponieważ ciepła pogoda panuje w Wielkiej Brytanii od soboty, Brytyjczycy masowo ruszyli z domów, udając się na plaże, do parków, odwiedzając atrakcje turystyczne czy puby i restauracje. Zwłaszcza, że dopiero drugi weekend po tym, jak znacząco poluzowane zostały restrykcje koronawirusowe - gdy otwarto m.in. hotele i pensjonaty - ale pierwszy z ładną pogodą. Maj był bowiem w Wielkiej Brytanii wyjątkowo deszczowy, a łączna suma opadów była czwartą najwyższą w historii.
Jednak tłumy osób - zwłaszcza na plażach - budzą zaniepokojenie władz i epidemiologów, bo w wielu miejscach przestrzeganie dystansu społecznego jest bardzo trudne, a cały czas istnieją poważne obawy związane z rosnącą liczbą zakażeń indyjskim wariantem koronawirusa. W nadmorskich miejscowościach władze i policja upominały w poniedziałek ludzi, że przestrzeganie ograniczeń nadal jest konieczne, choć na razie nie ma informacji, by doszło tam do jakichś poważniejszych incydentów. Część członków SAGE, naukowej grupy doradczej ds. sytuacji kryzysowych, coraz mocniej wyraża wątpliwości, czy zaplanowane w Anglii na 21 czerwca zniesienie wszystkich restrykcji jest nadal możliwe.
W poniedziałek podano tymczasem, że w ciągu ostatniej doby wykryto 3383 nowe zakażenia koronawirusem - o prawie tysiąc więcej niż tydzień temu. Stwierdzono także jeden nowy zgon z powodu COVID-19, choć w weekendy, zwłaszcza przedłużone, statystyki zazwyczaj są zaniżone. Liczba wykrytych od początku epidemii zakażeń wynosi już prawie 4,49 mln, zaś stwierdzonych zgonów - 127 782.
Po sześciu miesiącach Instytut Roberta Kocha (RKI) obniża rating Niemiec w swojej ocenie ryzyka związanego z koronawirusem z "bardzo wysokiego" na "wysoki". "Sytuacja jest coraz lepsza" - powiedział minister zdrowia Jens Spahn na wspólnej konferencji prasowej z szefem RKI Lotharem Wielerem.
Minister zdrowia Niemiec stwierdził we wtorek, że "sytuacja jest coraz lepsza", ale jednocześnie ostrzegł przed lekceważeniem niebezpieczeństwa. "Nadal jesteśmy w środku pandemii", powiedział Spahn. Przykład Wielkiej Brytanii pokazuje, że pomimo stopniowej kampanii szczepień, proces infekcji może się ponownie pogorszyć w przypadku mutacji.
Zapadalność siedmiodniowa na koronawirusa (liczba zakażeń na 100 000 mieszkańców w ciągu tygodnia-PAP) w Niemczech znacznie spadła we wszystkich krajach związkowych w ciągu ostatnich kilku tygodni. Obecnie wynosi 35. Z 412 powiatów i miast tylko cztery mają wartość powyżej progu 100, od którego ma zastosowanie federalny "hamulec bezpieczeństwa", nakazujący poważne ograniczenia pandemiczne.
W swoich obliczeniach modelowych RKI zakłada, że liczba infekcji nieznacznie wzrośnie w nadchodzących tygodniach, a potem będzie się zmniejszać w czasie, nawet przy kolejnych etapach otwarcia. Nie należy oczekiwać wykładniczego wzrostu.
"To wielki sukces, że trzecia fala została przerwana" - stwierdził szef RKI Lothar Wieler. "Teraz musimy wykorzystać ten sukces do dalszego zmniejszenia liczby infekcji. Wykorzystajmy do tego lato. Aby móc w dużej mierze zrezygnować z ograniczeń, ponad 80 procent ludności w kraju musiałoby mieć zapewnioną ochronę immunologiczną poprzez pełne szczepienie lub przez przebyte zakażenie i szczepienie" - stwierdził Wieler.
