Zmniejszająca się liczba zakażeń i dość wysoka, ale również zmniejszająca się liczba zgonów to jest tendencja, która będzie utrzymywała się jeszcze w pierwszym tygodniu maja – powiedział we wtorek prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski.
Ministerstwo Zdrowia przekazało we wtorek informację o 5709 nowych zakażeniach koronawirusem i śmierci 460 osób. Z danych resortu zdrowia wynika, że w szpitalach przebywa 26 925 chorych z COVID-19, a 3041 z nich jest podłączonych do respiratorów. To o 5013 hospitalizowanych pacjentów mniej niż tydzień temu.
"Zgony są wciąż pokłosiem dużej liczby zakażeń między 25 marca a 2, 3 kwietnia. Duża liczba zakażeń wyniknęła z pojawienia się w Polsce nowej, brytyjskiej mutacji koronawirusa, której w przyrodzie było bardzo dużo"– powiedział dr Sutkowski. Wskazał, że wpływ na wysoką liczbę zakażeń miło również łamanie przepisów pandemicznych.
Zwrócił uwagę na wciąż zbyt niską świadomość pacjentów, jak postępować w przypadku pojawienia się choroby i zbyt późne zgłaszanie się do lekarza.
"Kolejność jest taka, że zawsze powinniśmy zgłaszać się najpierw do lekarza rodzinnego i pozostawać pod jego opieką, dopiero później, gdy zajdzie taka potrzeba, zgłaszać się do szpitala" – przypomniał. Dodał, że "wciąż zdarza się, że pacjenci z objawami gorączki nie są w izolacji, a osoby z objawami duszności i spadająca saturacją, leczą się na własną rękę w domu".
Przypomniał również o tym, żeby nie zaniedbywać leczenia chorób przewlekłych w czasie pandemii.
"Musimy lepiej zorganizować działanie placówek ochrony zdrowia i zacząć znów leczyć choroby przewlekłe, jak cukrzyca, astma czy nadciśnienie, które mają również wpływ na przebieg infekcji koronawirusa u pacjentów" – powiedział.
Odniósł się również do możliwości pojawienia się w Polsce nowych wariantów koronawirusa: brazylijskiego i indyjskiego.
"Jeszcze wciąż na ich temat mało wiemy, uważam jednak, że nie mamy powodów, żeby sądzić, że są to odmiany bardziej zjadliwe czy niereagujące na szczepionki" – powiedział.
"Prawdopodobieństwo, że wirus zostanie w przyrodzie po pandemii jest ogromne. To, jak będzie się rozwijać pandemia, na poziomie kilku czy kilkudziesięciu zgonów dziennie, zależy w dużej mierze od nas" – powiedział.