Wzrost płac, poprawa warunków pracy, wypłacenie dodatku covidowego i zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia – to główne postulaty, z jakimi pod Ministerstwem Zdrowia w Dniu Pracownika Służby Zdrowia manifestowali przedstawiciele związków zawodowych pracowników medycznych.
![](https://adst.mp.pl/img/articles/www/covid19/covid19-aktualnosci/170483105-4085894111454274-1645951988980905848-n-procpoz.jpg)
Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL, podczas pikiety pod ministerstwem zdrowia 7 kwietnia 2021 r. Fot. FB OZZL
Protestujący: w szpitalach zabraknie rąk do pracy
Protest, w którym udział wzięło kilkadziesiąt osób rozpoczął się o godz. 11.00 – z zachowaniem zasad epidemicznych. Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych podkreślała, że sytuacja związana z pandemią obnaża wszystkie problemy systemu ochrony zdrowia.
– Pracujemy ponad normy czasu pracy, w ograniczonej liczbie kadr po 300 godzin w miesiącu. Chodzimy do prac w dwóch, trzech placówkach – mówiła Ptok. – Jesteśmy przemęczeni, zestresowani i pytamy się, jak mamy troszczyć się o pacjentów, skoro na dwóch lekarzy, dwie pielęgniarki i dwóch ratowników przypada 80 chorych?
Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy podkreślał, że nie ma dotąd samoobsługowych szpitali, pracowni diagnostycznych.
– Nie ma medyków, nie ma leczenia. To jest prosty przekaz – ostrzegał Bukiel. Przypomniał, że poprzedni minister zdrowia w 2018 roku przyznał lekarzom podwyżkę i wtedy pensje specjalistów wyniosły 1,6 średniej krajowej. – Minister Niedzielski chce nam zabrać te pieniądze i spowodować, że pensje będą wynosiły 1,31 średniej krajowej. Komuniści, którzy uważali lekarzy za wrogów klasowych, dawali w 1957 roku 1,7 średniej – komentował przewodniczący OZZL.
Protestujący odnosili się do ministerialnych (i przyjętych przez partnerów społecznych w ramach RDS) propozycji zmian w ustawie o wynagrodzeniach minimalnych pracowników medycznych. Przestrzegali, że zarówno obecne zarobki, jak i perspektywy, jakie kreśli resort zdrowia, są tak niskie, że będą skutkować odpływem pracowników z publicznej ochrony zdrowia.
Dorota Gardias, przewodnicząca Forum Związków Zawodowych, mówiła, że pracownicy medyczni powinni zarabiać minimum 8 tys. zł brutto. – Za chwilę w szpitalach nie będzie rąk do pracy – stwierdziła i dodała: – Będzie stać nowoczesny sprzęt, minister będzie dokładać łóżka, premier wyświetlać slajdy, a personelu nie będzie.