Przewodniczący prezydenckiej Rady ds. Ochrony Zdrowia prof. Czauderna pytany w czwartek w Radiu Plus o nowe obostrzenia spowodowane sytuacją epidemiczną, powiedział, że "niestety jest to konieczne, dlatego że rośnie liczba zachorowań i zgonów". "Ma to związek z szerzeniem się nowej brytyjskiej odmiany koronawirusa. Wiemy, że ten wariant jest bardziej zakaźny i groźniejszy, a liczba zgonów jest wyższa" - dodał.
Prof. Czauderna zaznaczył jednocześnie, że nie ujawni ustaleń środowego posiedzenia Rady Medycznej, podczas którego dyskutowano o wprowadzeniu nowych zasad epidemicznych. "Na pewno należy się spodziewać dalszych ograniczeń w działalności placówek wychowawczo-oświatowych, sektora usług czy sektora handlu" - zapowiedział.
"Niestety dane pokazują, że liczba dodatnich testów u dzieci rośnie i wzrosła kilkukrotnie w porównaniu z początkiem roku. To dotyczy w największym stopniu dzieci starszych, ale także dzieci szkolnych, młodszych, które też mają wyższy odsetek" - mówił prof. Czauderna.
Jego zdaniem decyzja o zamknięciu przedszkoli jest "zawsze trudna". "Wiele osób z personelu medycznego ma tam swoje dzieci. Jeśli (przedszkola) zostaną zamknięte, to osoby, które pracują na rzecz chorych, będą musiały zająć się swoimi dziećmi. To jest trudna decyzja, ale z punktu widzenia epidemii zamknięcie przedszkoli byłoby uzasadnione" - ocenił.
Prof. Czauderna odniósł się także do kwestii zachorowań dzieci na COVID-19. "Przypadki zachorowań dzieci na COVID-19 nie są ciężkie, zwykle koronawirus jest diagnozowany podczas innych schorzeń" - stwierdził. "Nie odnotowaliśmy ani jednego zgonu u dziecka w Polsce, które byłoby spowodowane COVID-19" - przekazał prof. Czauderna.
Dopytywany o kondycję polskiej służby zdrowia, zaznaczył, że "na razie mamy pewne rezerwy". "Mamy 20-30 proc. rezerwy, co daje nam czas na zwiększenie liczby łóżek w szpitalach tymczasowych czy innych placówkach służby zdrowia, również wstrzymanie planowanych operacji w celu zwolnienia personelu anestezjologicznego" - powiedział.
Prof. Czauderna zwrócił uwagę na problem braku personelu medycznego przy walce z epidemią i wzrost liczby hospitalizowanych chorych. "Na dziś prognozy epidemiologiczne są takie, że tej granicy 30 tys. (dziennych zakażeń COVID-19) nie powinniśmy przekroczyć, ale to, co martwi, to większa liczba chorych, którzy wymagają hospitalizacji" - dodał.