System ochrony zdrowia upadł. Nie jesteśmy na granicy wydolności, moim zdaniem już ją przekroczyliśmy. Czasem towarzyszy mi też rozbawienie, gdy słucham polityków partii rządzącej mówiących, że jest dobrze i możemy się uśmiechać. To nie jest prawda, nie mamy powodów do uśmiechu - mówił w TOK FM Jakub Sieczko, lekarz w trakcie specjalizacji z anestezjologii.
- Nie jesteśmy w fazie stabilizacji. Jesteśmy w nie wiadomo jakiej fazie, ponieważ rząd postanowił zbić termometr, żeby nie widać było, że mamy gorączkę. Od kilku dni mamy po 20 tys. wykrytych przypadków COVID-19 przy ok. 40-50 tys. testów. Testujemy kilkukrotnie za mało ludzi, co daje nam takie wyniki, jakby ta pandemia się wycofywała. Nie widzę żadnych tego przejawów w mojej codziennej pracy. Przychodzę do szpitala i patrzę na rzędy ludzi wentylowanych pod respiratorem, czuję złość, bezradność i frustrację - ciągnął lekarz.
- Przeciętny Polak nie może dziś czuć się bezpiecznie. Dziś, kiedy mamy wypadek na ulicy lub zawał serca w domu, nie możemy być pewni, że w ciągu kilkunastu minut przyjedzie do nas karetka. Znam osobiście historie ludzi, którzy z bólem w klatce piersiowej czekali kilka godzin na karetkę. Karetka nie przyjechała, te osoby zmarły - mówił lekarz bez ogródek.