Sytuacja jest niemal tragiczna, ale takie wzrosty zakażeń SARS-CoV-2 były spodziewane - mówił dr hab. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Dodał, że do łączenia liczby zakażeń z protestami należy podchodzić z dużą ostrożnością, bo głównym problemem są przestrzenie zamknięte.
03.11.2020 Warszawa, ul. Banacha. Centralny Szpital Kliniczny WUM, Izba Przyjęć. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. Piotr Rzymski podkreślił, że notowane w ostatnich dniach rekordowe liczby nowych przypadków zakażeń SARS-CoV-2 nie są wielkim zaskoczeniem.
"Takie liczby nowych przypadków były przewidywane i nie są one zaskoczeniem dla tych, którzy choćby spoglądali na modele matematyczne" - powiedział.
Ekspert pytany o ewentualny wpływ protestów, jakie w ostatnim czasie odbywają się w kraju i w których biorą udział nawet tysiące osób, powiedział, że do łączenia liczby nowych przypadków z protestami należy podchodzić z dużą ostrożnością.
"Te liczby, które obserwowaliśmy przed protestami, w trakcie protestów i po protestach były do przewidzenia. One nie są zaskoczeniem. Obecny wzrost jest też wynikiem większej liczby wykonywanych testów, a więc lepszej identyfikacji osób zakażonych w populacji. Łączenie go wprost z protestami jest myleniem korelacji ze związkiem przyczynowo-skutkowym" - wskazał.
"Kolejny wzrost liczby zakażeń zaczął się praktycznie w tym samym momencie, kiedy zaczęły się protesty. Łączenie jednego z drugim nie jest więc za bardzo uzasadnione merytorycznie. Nie wskazuje na to również model matematyczny UW. Trzeba wziąć pod uwagę, że czas inkubacji wirusa wynosi przeciętnie 5 dni, ale niekiedy nawet do 2 tygodni. Oczywiście nie można wykluczyć, że część osób zakaziła się podczas protestów, ale trzeba pamiętać, że do transmisji wirusa dochodzi przede wszystkim przy bliskim kontakcie na ogół w pomieszczeniach zamkniętych - to one są głównym miejscem podwyższonego ryzyka" - dodał.