Nie mówię, że wszyscy lekarze uciekają albo źle pracują. Twierdzę, że są problemy z wezwaniami i z kierowaniem ludzi tam, gdzie jest kryzys kadrowy – mówi w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” Konstanty Radziwiłł, wojewoda mazowiecki, były minister zdrowia.
– Mam dwa problemy w zakresie personelu. Jeden szczególnie ostry, gdy coraz więcej oddziałów przekształcanych jest w covidowe. Zdarza się, że po takiej decyzji w krótkim czasie nie ma nagle personelu – stwierdził Radziwiłł.
Na pytanie, czy „powołania są na chybił-trafił”, jak mówił Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, wojewoda stwierdził: – Nie wiem, co ma na myśli. Kieruję zawsze personel o określonych, niezbędnych kwalifikacjach.
– Wielokrotnie zwracałem się do okręgowych izb lekarskich i pielęgniarskich by pomogły mi w poszukiwaniu chętnych osób. Chcielibyśmy stworzyć zasób osób, które oczywiście nie na zasadzie wolontariatu, ale zgodziłyby się pracować w tym kryzysowym czasie. Wystosowaliśmy apele zamieszczone na stronach samorządów – podkreślił Radziwiłł i stwierdził, że odzew był „praktycznie żaden”. – Nie było wielkiego zaangażowania izb np. aby przekonywać w przychodzących do domów lekarzy biuletynach, że to bezpieczne, ponieważ umiejętnie stosowane środki ochrony ograniczają ryzyko do minimum. Nie informowano też o warunkach finansowych takich powołań.
– W wielu przypadkach mamy do czynienia z taką sytuacją, że osoba do dziś pracująca, a gdy otrzymuje powołanie, jeszcze tego samego dnia w nocy dostaje zwolnienie na miesiąc i już od jutra nie może pracować – stwierdził były minister zdrowia. Na pytanie, czy to sugestia, że „zwolnienia są lewe”, wojewoda stwierdził: – Nie sugeruję tego, ale dostrzegam masowość tego zjawiska. Gdyby zdarzyło się to sporadycznie, nie zgłaszałbym wątpliwości, przecież ktoś może się rozchorować.
– Izby lekarskie są podmiotami prawa publicznego, które mają określone obowiązki wynikające z ustaw. I współpraca z wojewodą jest koniecznością. A czy ona jest? Na początku epidemii zgłosiłem się do okręgowych izb lekarskich z mojego terenu, poprosiłem o listy lekarzy zakaźników i anestezjologów i spotkałem się z odmową – powiedział Radziwiłł. Na uwagę dziennikarza, że odmawiano ze względu na RODO, odpadł: – I inne obawy. Wygląda na to, że chodziło o to, abym przestał pytać, ponieważ nie mam takiego prawa. To bardzo niedobre podejście.